Jogurty sojowe to produkty, po których nigdy nie wiem czego się spodziewać - mogą okazać się przekąską doskonale imitującą produkt mleczny, ale też smakującą soją, a nawet tekturą, wodnistą masą. Jednak lubię tą niepewność towarzyszącą konsumpcji, podobnie jak lubię sojowe jogurty, do których zakupu często zachęca mnie opakowanie - kolorowe, zazwyczaj z masą atrakcyjnych, pokazujących roślinne pochodzenie napisów. Tym razem w moje ręce wpadł jogurt brzoskwiniowo - marakujowy - i chociaż nigdy nie przepadałam za produktami mlecznymi z takimi dodatkami, to w chwili zakupu poczułam chęć konfrontacji smaku produktu sojowego ze smakiem jogurtów, jaki pamiętam bardzo dobrze z dzieciństwa - tak mi się kojarzy, że brzoskwiniowe jogurty i serki często kupował mi tata :)
Skład rozpoczyna woda, a tuż za nią znajdziemy cukier, ziarno soi 8,7%, brzoskwinie 7,9%, dekstrozę, marakuję 0,9%, skrobię modyfikowaną, fruktozę, regulator kwasowości: fosforan wapnia, substancje zagęszczające: pektyna i karagen, sól morką, aromaty, witaminy: B2, B12, D2 oraz żywe kultury bakterii. W papierowym kartoniku ukryte zostały 2 kubeczki, każdy z nich wypełniony 125g owocowego jogurtu.
Jogurt jest dość gęsty, ale nie łychostajny, konsystencją przypominający zwykły jogurt na bazie mleka krowiego. Pachnie przyjemnie brzoskwiniowo i mimo obecności w składzie aromatów, nie wyczułam w nim żadnych syntetycznych nut zapachowych. Kolor także zapowiada naturalny smak brzoskwiń i widać, że owoce użyte do produkcji jogurtu nie posiadały fluorescencyjnych właściwości i nie zabarwiły go niczym zakreślacze ważniejszych fragmentów notatek. Ku mojemu zaskoczeniu zapach i kolor mają przełożenie na smak - czuć typową dla jogurtów brzoskwiniowość, wyraźnie doprawioną cukrem, dostrzec można także ciemniejsze kawałki brzoskwiń. Marakui się nie doszukałam, ale niespełna 1% dodatek są w stanie wyczuć chyba jedynie nałogowi pożeracze egzotycznego owocu. Całość jest słodka (trudno żeby nie była, skoro w kubeczku mieszczą się 3 łyżeczki różnych cukrów :D), ale na poziomie dla mnie akceptowalnym, a przy tym lekko kwaskowa. Nie dostrzegłam w jogurcie żadnych sojowych nut, jakie w innych wariantach smakowych tej firmy były dość wyraźne i mogę napisać, że produkt ten był jednym z lepszych roślinnych deserów "mlecznych", jakie miałam okazję jeść :)
Skład rozpoczyna woda, a tuż za nią znajdziemy cukier, ziarno soi 8,7%, brzoskwinie 7,9%, dekstrozę, marakuję 0,9%, skrobię modyfikowaną, fruktozę, regulator kwasowości: fosforan wapnia, substancje zagęszczające: pektyna i karagen, sól morką, aromaty, witaminy: B2, B12, D2 oraz żywe kultury bakterii. W papierowym kartoniku ukryte zostały 2 kubeczki, każdy z nich wypełniony 125g owocowego jogurtu.
Jogurt jest dość gęsty, ale nie łychostajny, konsystencją przypominający zwykły jogurt na bazie mleka krowiego. Pachnie przyjemnie brzoskwiniowo i mimo obecności w składzie aromatów, nie wyczułam w nim żadnych syntetycznych nut zapachowych. Kolor także zapowiada naturalny smak brzoskwiń i widać, że owoce użyte do produkcji jogurtu nie posiadały fluorescencyjnych właściwości i nie zabarwiły go niczym zakreślacze ważniejszych fragmentów notatek. Ku mojemu zaskoczeniu zapach i kolor mają przełożenie na smak - czuć typową dla jogurtów brzoskwiniowość, wyraźnie doprawioną cukrem, dostrzec można także ciemniejsze kawałki brzoskwiń. Marakui się nie doszukałam, ale niespełna 1% dodatek są w stanie wyczuć chyba jedynie nałogowi pożeracze egzotycznego owocu. Całość jest słodka (trudno żeby nie była, skoro w kubeczku mieszczą się 3 łyżeczki różnych cukrów :D), ale na poziomie dla mnie akceptowalnym, a przy tym lekko kwaskowa. Nie dostrzegłam w jogurcie żadnych sojowych nut, jakie w innych wariantach smakowych tej firmy były dość wyraźne i mogę napisać, że produkt ten był jednym z lepszych roślinnych deserów "mlecznych", jakie miałam okazję jeść :)
WARTOŚĆ ODŻYWCZA
125g kubeczek jogurtu skrywa 99kcal, z czego większość stanowi cukier, którego pod różnymi postaciami (cukru białego, fruktozy i dekstrozy) porcja zawiera 3 łyżeczki, co przekłada się na wysoki IG. Produkt nie jest też pozbawiony zagęstników, regulatorów kwasowości i aromatów. Jogurt ma jednak kilka odżywczych plusów - nie zawiera tłuszczów nasyconych, glutenu i laktozy, wzbogacony został w wapń i witaminy. Ponadto na opakowaniu zaznaczono, że soja użyta do produkcji nie jest modyfikowana genetycznie. Nie zaliczyłabym jednak jogurtu do zdrowej żywności - znacznie lepiej i bardziej odżywczo byłoby samemu zmiksować naturalny jogurt sojowy z owocami, ale dla wegan, osób unikających produktów mlecznych, a także tych szukających nowych smaków może stanowić ciekawe, słodkie urozmaicenie diety ;)
Wartość odżywcza 1 kubeczka: 99kcal, 1,9g tłuszczu, 16g węglowodanów (w tym 15g cukrów), 0,75g błonnika, 3,9g białka, 0,25g soli, 150mg wapnia
Miejsce zakupu: Tesco
Cena: 5.99zł
Jeśli chodzi o produkty tego typu to jadłam jedynie, jak dotychczas jedynie puddingi z Alpro. Nie próbowałam niczego innego póki co. Ale lubię smaki brzoskwiniowo-marakujowe. Zasmakowałabym :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńTo świat sojowych jogurtów jeszcze przed Tobą :)
UsuńZe względu na ogromną ilość cukru, chyba nawet weganom i wegetarianom bym go nie poleciła :P Ale wiadomo, każdy ma wybór :) Sama takich produktów sojowych nie jadłam.
OdpowiedzUsuńMyślę, że od czasu do czasu nie zaszkodzi, aczkolwiek z pewnością nie jest to zdrowy produkt :)
UsuńSzukam tego jogurtu w sklepach i znaleźć nie mogę. Bu.
OdpowiedzUsuńW innym sklepie niż Tesco go nie widziałam, ale też nie szukałam...
UsuńW Carrefourze kiedyś kupiłam, ale więcej się za nimi nie rozglądałam w tym sklepie więc nie wiem
UsuńKurczę, a już miałam go w rękach, a jednak nie wzięłam :( Słyszałam o tej marce wiele złych opinii i wyszło jak wyszło...cóż, może następnym razem :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie ja też słyszałam różne rzeczy, więc sama to sprawdzam :)
UsuńBardzo lubię ten jogurcik i zawsze jak go widzę to kupuję:) Łychostajny - ha, skradam do mego słownika, jesteś boska :D
OdpowiedzUsuńNie ja wymyśliłam to słowo, ale cieszę się, że Twój słownik się wzbogacił dzięki temu wpisowi :)
UsuńJeśli to ktoś z blogosfery to obstawiałabym Agę Szpilę :)
UsuńAga też używała tego słowa, ale wydaje mi się, że ono wywodzi się z blogosfery śniadaniowej, na której to jest idealnym określeniem gęstych owsianek :D
UsuńTo nie mój wariant smakowy :)
OdpowiedzUsuńTak myślałam :)
UsuńSojowe jogurty to dla mnie nieznane terytoria smakowe :)
OdpowiedzUsuńMi bardzo smakował :) Lubie jogurty z Valsoi :)
OdpowiedzUsuńPoziom cukru przeraża ....raczej po niego nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że nie jadłam jeszcze roślinnego jogurtu, a kuszą mnie już od dłuższego czasu. Koniecznie muszę go kupić;)
OdpowiedzUsuńJadłam kiedyś sojowe jogurty,ale jakoś poczułam przesyt i dawno już nie miałam go na łyżce:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam jogurty z marakują :D ten ma wyjątkowo dużo tego cukru, chyba mnie nie kusi :D
OdpowiedzUsuńMam w domu banana i buraczki gdzieś w piwnicy. Przypadek? :D Szkoda, ze piekarnik zepsuty, bo Twoja owsianka rewelacyjnie wygląda. I szkoda też, że na razie nie mogę za bardzo jeść takich rzeczy. ;\ Wracając do piekarnika - gdyby ją zapiec w takim przenośnym na prąd.... Ciekawe ile musiałaby siedzieć.
OdpowiedzUsuńJogurt - kupa cukru, ale przynajmniej wynagrodzili go trochę tymi składnikami odżywczymi. Niemniej jednak interesujący produkt.
Nie mam pojęcia, zależy od jego mocy, ale myślę, że podobnie jak w zwykłym... A może spróbuj taką owsiankę zrobić w wersji gotowanej ? :)
UsuńWs. piekarnika - używam tylko elektrycznego (1380 W) i trzymam owsianki oraz inne wypieki zgodnie z wytycznymi z przepisu, co z reguły wystarcza. Wiadomo, że to kwestia indywidualna, ale nie zaobserwowałam dużej różnicy między elektrycznym piekarnikiem a zwykłym. ;)
UsuńBardzo dziękuję za przepis - to ja o niego prosiłam. ^^
A zwykły piekarnik nie jest elektryczny ? :)
UsuńNie ma za co, mam nadzieję, że Cię usatysfakcjonuje :)
Elektryczny w sensie przenośny. ;) Nie do końca jasno się wyraziłam.
UsuńAbsolutnie uwielbiam jogurty i deserki sojowe. Wolałabym coś zamiast brzoskwini, bo ta mi się już w tego rodzaju produktach przejadła ale i tak sądzę, że by mi smakowało. :-)
OdpowiedzUsuńJeny ile już słodkich jogurtów nie jadłam! A kiedyś jogobelle to codzienność była :D
OdpowiedzUsuńAle muszę spróbować takiego zwykłego zwykłego sojowego, bo te słodzone, jak ten tutaj (mimo, że wygląda dobrze i nawet tak jakoś budzi zaufanie :D) to mnie odrzucają ;p
Dla mnie też kiedyś jogobella była codziennością - miałam fazę na malinową a potem na bananową. A teraz, podobnie jak Ty nie pamiętam, kiedy ostatni raz jadłam:D
UsuńOstatnio byla na nie promcoja w Leclercu i sie zastanawialm nad kupieniem,ale slyszlamam duzo zlych opinii o firmie,wiec nie wzielam.Ale teraz jak bede w Leclercu to wezme,nawet ten smak! :)
OdpowiedzUsuńTo mam nadzieję, że Cię nie zawiedzie :)
UsuńMogłabym napisać, że jest szansa, wszak jogurt to nie deser, ale po otwarciu deserów z Rossmanna, które poleciłaś, nie ufam Twoim wyborom ;(
OdpowiedzUsuńA co Ci się w nim nie spodobało ? Ja nawet ostatnio kupiłam je ponownie i mam nadzieję, że w dalszym ciągu mnie nie zawiodą :D Jednak i ja nie ufam całkiem mojemu smakowi, nie jesteś jedyna :)
UsuńW skrócie: NIC. Są tak ohydne, że już dawno nie jadłam czegoś równie odpychającego. Świetny konkurent dla Valsoi.
UsuńCzyli nie pozosostaje mi nic innego jak kupić deser valsoii (waniliowy, bo czekoladowy chyba mam i czeka) i wierzyć, że mi będzie smakować tak jak rossmannowski :D
UsuńPo deserze z Alpro zniechęciłam się do deserów/jogurtów sojowych. Nawet za samym mlekiem sojowym za bardzo nie przepadam, więc przypuszczam, że raczej to u mnie odpada. Przynajmniej nie kuszą w sklepach.
OdpowiedzUsuńStrasznie dużo cukru! Na szczęście jakoś nie mam parcia na produkty tego typu ;)
OdpowiedzUsuńNie jadłam jeszcze produktów sojowych i na razie mnie do nich nie ciągnie. A na siłę raczej nie ma się co zmuszać do przetestowania :)
OdpowiedzUsuńPewnie, że nie - tym bardziej że za zdrowe to one nie są :)
UsuńValsoia mi nie przypadła, zdecydowanie nie… Może kiedyś zrobię drugie podejście, ale jakoś tak… ogólnie słodzone jogurty itp. mi nie leżą. ;/
OdpowiedzUsuńTwoje zdrowie na tym nie straci ;)
UsuńJa również nie zaliczyłabym tego produktu do produktów zdrowych. Przeraża mnie ilość cukru, która została wpakowana do tego jogurtu. Poza tym reszta dodatków też jest imponująca w negatywnym znaczeniu tego słowa. Zastanawiam się, czy producenci takich produktów myślą, że konsument jest tak głupi, że nie czyta etykiet. Już zdrowszy jest mój jogurt z mleka, który oprócz mleka zawiera tylko żywe kultury bakterii. A dodatek w postaci owocu może być samemu dodany.
OdpowiedzUsuńJak ktoś nie spożywa mleka, a szuka urozmaicenia w diecie, to raz na jakiś czas mu nie zaszkodzi, ale bez wątpienia nie jest to zdrowy produkt.
UsuńWiesz jaki mamy stosunek do Valsoi, jest więcej dużo smaczniejszych firm produkujących dobre wege jogurciki więc już raczej nie sięgniemy po Valsoie :D
OdpowiedzUsuńlubie brzoskwinki
OdpowiedzUsuń