Strony

niedziela, 5 czerwca 2016

Wegańskie miejsca w Warszawie - Vegestacja i Chwast Food

Kilka dni temu pojechałam z siostrą pochodzić trochę po stolicy, a niezbędnym punktem takich wycieczek jest odwiedzanie miejsc z wegańskim jedzeniem. Akurat dobrze się złożyło, że na jednym z kanałów na youtubie usłyszałyśmy o miejscu z wegańskimi lodami, a że jest ono trochę oddalone od centrum, miałyśmy okazję do spaceru i odkrywania nowych warszawskich ulic. Tak więc na pierwszy punkt trasy wyznaczyłyśmy niedawno otwartą Vegestację, oferującą przepyszne lody, całkowicie roślinne ;)

VEGESTACJA
ul. Puławska 38, Warszawa

Gdy dotarłyśmy na miejsce, pomimo wybicia godziny otwarcia, na skutek nocnej awarii lody nie były gotowe na czas, więc zmuszone byłyśmy poczekać kilka minut. Wnętrze jest małe, ale jak ktoś bardzo chce usiąść, może wykorzystać dwa leżaki, ustawione w środku, oczywiście jeśli nie będą zajęte. Oczekując na wybrane wcześniej smaki porozmawiałyśmy z bardzo miłą właścicielką, przez co dowiedziałam się, że wszystkie lody są robione tylko z naturalnych, roślinnych składników, na miejscu, a bazą większości z nich jest mleko ryżowe. Dostępnych jest kilka smaków będących w stałej ofercie, a dodatkowo ciągle pojawiają się nowe - więcej bieżących informacji można znaleźć na fanpegu na fb

Niestety nie udało mi się zrobić zdjęcia całej tablicy ze smakami, ale trochę zawsze widać :) 
Lody można zamówić zarówno w plastikowym pojemniczku, jak i w waflu. Obydwie z siostrą wybrałyśmy lody kokosowe, a do tego ja wzięłam wanilię z cynamonem, a Magda czekoladę. Wszystkie smaki były bardzo udane - w waniliowych czuć było prawdziwą wanilię (jest ona w nich obecna w postaci pasty) i mleko ryżowe, kokosowe były esencją kokosowości (smak ten mogę trochę przyrównać do kokosanek), a czekoladowe, które spróbowałam od siostry, były idealne, jeśli dobrze pamiętam trochę nesquikowe ;) 


Czuć, że lody były naturalne - nie doszukałam się w nich krztyny chemiczności, a dany smak doskonale odzwierciedlał ten zapowiadany. Przy tym cechowały się one kremową strukturą, zupełnie jak zwykłe, robione na śmietance. I gdyby nie to, że po lodach jest mi zimno, wzięłabym 4 porcje, ale na pewno przy każdej okazji będę to miejsce odwiedzać. A może kiedyś właściciele otworzą większą lodziarnię, w której będzie można usiąść i zamówić lodowy deser, np. z kokosową śmietanką :)

Zjadłszy lody poszłyśmy do kolejnego miejsca, tym razem z wegańskimi burgerami. Zazwyczaj roślinne burgery jemy w Krowarzywa i to miejsce odwiedzamy dosyć często, ale stwierdziłyśmy, że najwyższy czas spróbować czegoś nowego, więc padło na Chwast Food


CHWAST FOOD
ul. Waryńskiego 9, Warszawa

Wnętrze nie napawało mnie optymizmem, bo nie jestem zwolenniczką miejsc z tak dziwnym wystrojem. Jednak przyzwyczaiłam się, że wegańskie miejscówki takie właśnie są - być może większość osób na diecie wegańskiej lubi siedzieć na oponach czy odwróconych skrzynkach, ale ja (pewnie dlatego, że ciągle jestem wegetarianką) wybrałam leżak, a gdyby było tam jakieś krzesło, z pewnością usiadłabym właśnie na nim - tak wiem, burżuj ze mnie ;)

Jak widać sceneria była bardzo zróżnicowana - usiąść można było zarówno na oponach (z miękkim elementem w postaci poduszki),
skrzynkach lub leżakach, a jako stół służyły głównie skrzynki, jednak i odwrócona pralka się znalazła
(tak mi się wydaje, że to właśnie pralka...)

Choć wnętrze mi się nie podobało, nie nastawiałam się źle - w końcu burgery mogły się okazać pyszne, może nawet lepsze niż w Krowie... Wybrałam burgera buraczanego w grahamce z sosem czosnkowym i pastą z cieciorki, siostra z kolei zdecydowała się na grzybowego z sosem czosnkowym i chyba musztardowym, dodatkowo z wegańskim serem. Zamówiłyśmy także bardzo smaczny sok marchewkowo - jabłkowy. Więcej opcji widać poniżej, a jeszcze więcej można przeczytać na fanpagu na fb

Źródło zdjęcia - https://www.facebook.com/chwastfoodwawa/
Na zamówienie nie czekałyśmy długo, ok. 10 minut, ale trafiłyśmy w godzinę, w której nie było dużego ruchu. Dostałyśmy nasze burgery, ulokowane na blaszkach do pieczenia, niestety bez sztućców, więc konsumpcja nie była łatwa. Ja od razu rozdzieliłam danie na czynniki pierwsze wiedząc, że nie jestem w stanie ugryźć całości bez ubrudzenia się, a też nie chciałam obciążać mięśni poruszających żuchwą.


Najpierw spróbowałam grahamki, przyjemnie chrupiącej, ale dość słonej, umoczonej w sosie czosnkowym i obłożonej niewielką porcją warzyw. Sos mnie nie zachwycił - miał konsystencję smalcu, a żadnej czosnkowości w nim nie dostrzegłam. Zjadłszy wierzch burgera przystąpiłam do konsumpcji środka, czyli pokaźnej grubości kotleta buraczanego. Okazał się on jeszcze bardziej słony niż bułka, nie byłam w stanie stwierdzić z czego poza burakiem się składa, jedynie wizualnie wyodrębniłam spory dodatek ziaren. Kotlet był naprawdę tłusty i stwierdziłam to nie tylko smakiem, ale i poprzez ręce, które świeciły się jak po posmarowaniu ich masłem shea. W końcu przyszła pora na dolną część grahamki, posmarowaną dość grubą warstwą hummusu, z przyklejoną do niego sałatą. Hummus był bardzo smaczny, najmniej słony spośród wszystkiego i do podgrzanej bułki pasował świetnie. Była to bez wątpienia najlepsza część kanapki i dobrze, że zostawiłam ją na koniec. 


Podsumowując, burger mnie nie zachwycił - był zbyt tłusty i słony (nadmiar soli czułam do końca dnia, moja siostra podobnie), ale na co dzień nie jem smażonych rzeczy i prawie nie solę, więc mój odbiór smaku nie jest całkiem obiektywny - najlepiej spróbować samemu, tym bardziej że wiele osób uważa te burgery za lepsze niż u konkurencji. Jedynym plusem było to, że wegański ser obecny w burgerze siostry się stopił, poza tym i jej doskwierał nadmiar soli i tłuszczu. Być może inny burger, z innymi sosami okazał by się smaczniejszy, ale ja sprawdzać tego nie będę i przy najbliższej ochocie na burgera pójdę do Krowy -tamtejsze kanapki jak dotąd mnie nie zawiodły, a i wnętrze lokalu jest przyjemniejsze ;)

Jeśli macie jakieś doświadczenia z tymi miejscami, koniecznie napiszcie w komentarzach ;)

41 komentarzy:

  1. Nie miałam okazji być w Warszawie już od naprawdę bardzo, bardzo dawna. Ale w Krakowie takich miejsc wyszukuję z chęcią :) Ten burger bardzo apetycznie się prezentuje. Pozdrowionka serdeczne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku,ale super miałaś!Też bym chciała pójść na takie lody,oj bardzo!
    A z takich wegańskich miejsc to byłam tylko raz w Krowarzywa :/ I tak coś czułam,że ten burger będzie przesolony-ja raz w Bioway'u zamówiłam taki zestaw z kotlecikami z buraka i były meega słone,też czułam to potem przez resztę dnia :P Ale ja też generalnie nigdy nie solę,więc to też dlatego XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraz będziesz miała wakacje, to do Warszawy możesz przyjechać :)

      A ten z Krowy też był dla Ciebie tak mocno słony? Bo dla mnie całkiem ok :)

      Usuń
    2. Nie ,z Krowarzywa jaglanex był idealny <3
      Aniu,a powiedz mi,jak dodałaś swojego bloga na vegespot?Bo jestem zalogowana,a nie umiem :(

      Usuń
    3. Pod swoim loginem w prawym górnym rogu masz 3 ikonki - spróbuj kliknąć w tą środkową i potem mniej więcej w połowie strony po lewej stronie powinnaś mieć ikonkę "dodaj bloga"...

      Usuń
    4. Oki,już rozumiem,dziękuję.Ja wcześniej dodałam swojego bloga,a teraz oczekuje on na moderację ;)

      Usuń
  3. Te lody wyglądają bajecznie, ale z tym burgerem nie fajnie :/ Faktycznie musiał być bardzo tłusty, bo nawet na zdjęciu to widać :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na zdjęciu nie widzę, ale moje utłuszczone po konsumpcji ręce były potwierdzeniem odczuć smakowych :P

      Usuń
  4. na te lody bym się baardzo chętnie skusiła! za to burger nie wygląda zachęcająco- podali go w odrapanej foremce z ikei? kotlet może wygląda dosyć ciekawie ale ja grahamek od lat nie jem, dla mnie są takie napompowane- ogólnie większość bułek, które po zgnieceniu przybierają formę małej lepkiej kulki...dlatego nie jem burgerów ale samego kotleta chętnie bym spróbowała:) te opony to rozumiem że recykling i te sprawy ale...można drewno jest raczej bardziej naturale podobnie jak cała vegańska kuchnia-więc lepiej bym tam widziała chociażby proste drewniane taborety i małe stoliki... ale za to chwastowa nazwa fajna:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy z ikei, ale obdrapana była...A grahamka nie była nadmuchana, a całkiem zwarta. Tylko słona dla mnie - może gdyby w burgerze zaoszczędzono na soli, wszystko by się jakoś zrównoważyło :)

      Usuń
  5. Ech, ze też u mnie nie ma takich miejsc. Dorwałabym lody kokosowe :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Z nieba mi spadłaś tym wpisem :D Przyjaciółka niedługo ma urodziny i zastanawiam się gdzie ją zabrać na wege obiadek. Na lody na pewno do Vegestacji, ale dobrze wiedzieć, że Chwast Food jest gorszy od Krowy. Kusiło mnie żeby tam pójść ze względu na burgery takie jak grzybowy i buraczany, ale czuję że i mi ta tłustość by przeszkadzała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tylko moja opinia, niektórzy polecają Chwast bardziej niż Krowę :) Buraczex czasami jest w Krowie, jako burger tygodnia - moim zdaniem dużo smaczniejszy niż w Chwaście...

      Usuń
    2. Ja się dotąd spotykałam z podziałem: krowa-mmm, chwastfood-meh i Ty to potwierdasz, więc coś w tym musi być :> Co prawda w Krowarzywa jadłam tylko dwa razy i tylko raz burgera - Szpinaczex - ale był dla mnie idealny pod każdym względem. <3 Na pewno więcej tlustosci i soli bym w nim nie chciała.
      Zawsze jak są najciekawsze burgery tygodnia to nie mam szansy być xd

      Usuń
    3. A ja ostatnio słyszałam od jednej pani w pracy, że w chwaście burger jej bardziej smakował i w sumie dlatego tam poszłam :P
      Na szpinaczexa akurat nie trafiłam, ale żaden z burgerów tygodnia jakie jadłam mnie nie zawiódł ;)

      Usuń
  7. Nigdy nie byłam w lokalu, gdzie podają wegetariańskie burgery, a co do dopiero jeszcze wegańskie. Ale nie będę ściemniać, Nova Krova czy Krowarzywa są na mojej liście do koniecznej wizyty. Tak samo jak teraz Chwast :) A co do lodów - wzięłabym czekoladowe. Albo np. super by było zjeść takie naturalne, o smaku masła orzechowego. Albo słony karmel. Albo lody wegańskie oreo - ale się rozmarzyłam, tak w nocy, a co :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O smaku masła i slonego karmelu były, ale ja nie lubię soli w słodkich rzeczach (w niesłodkich zresztą też), więc wybrałam bardziej bezpieczne smaki :)

      Usuń
  8. Kolejny przydatny post i do tego ciekawy - tych lodów to zazdroszczę.... tak jak nie lubię lodów to te bym spróbowała ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie pozostaje Ci nic innego jak kiedyś wybrać się do Warszawy :)

      Usuń
  9. Co do lodów to się totalnie zgadzam, są przepyszne <3 ja miałam okazję próbować masła orzechowego i migdała z solą himalajską ^^
    A co do burgera to ostatnio jadłam meksykańskiego z sosem pomidorowym... i chyba musztardowym, nie zachwycił mnie tak, że mi się zaczął śnić, ale był dobry, może kotlet nie był jakoś mocno wyrazisty, ale całościowo było okej :) z racji, że było to na Vege Wiśle, a nie w lokalu wiem, że jeszcze tam zajrzę, bo wiem, że często na takich wydarzeniach to co podają z racji polowych warunków, może być trochę słabsze niż w lokalu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie w lokalu nie zachwycił, więc dalej eksperymentować nie będę ;)

      Usuń
  10. Parę razy jadłam w rest. wegetariańskich/wegańskich, ale tam trochę za dużo przypraw jak na mój żołądeczek. Smak za to zacny, a porcje jak dla chłopa na roli, na dodatek cena zajebista.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz racje - porcje często są bardzo duże, a i przypraw zazwyczaj nie szczędzą.

      Usuń
  11. Vegestacją to mnie zainteresowałaś, bo obija mi się o uszy ostatnio często, muszę zajrzeć :> I jeszcze jak mają smak wanilia z cynamonem to już mus absolutny <3
    I ja też byłam w Chwast food swego czasu, dla mnie kompletna beznadzieja. Kotlet bezsmakowy, bułka nijaka... To nie to co Krowarzywa. Dobrze, że chociaż hummus smaczny, ja wtedy zdecydowałam się na sos BBQ i tez była porażka... Z wegańskich miejsc w Warszawie szczerze polecam Mango Vegan Street Food, jeśli nie byłaś tam jeszcze :>

    OdpowiedzUsuń
  12. Spróbowałabym tych lodów :) Tak jak nigdy jakoś za lodami nie szalałam, tak teraz mogłabym je jeść na okrągło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja kiedyś uwielbiałam lody, a teraz bym spokojnie mogła bez nich żyć, choć te są naprawdę smaczne ;)

      Usuń
  13. Tez bylam w Chwascie. I szczerze mowiac odczucia mialam IDENTYCZNE! 😕 Lody super, Ale ja przy najblizszej okazji wybiore sie jednak do N'ice cream. Tam robia lody bezposrednio przed podaniem za pomoca cieklego azotu. Ze swiezych skladnikow wybranych przez klienta. 😀

    OdpowiedzUsuń
  14. Będę już niedługo szukać stancji w Warszawie więc muszę wpaść do Vegestacji :) Na sól jestem bardzo wyczulona, większość przygotowanych przeze mnie obiadów posiada jej znikome ilości, za to o dziwo jestem fanką słonych serów. Jednak jestem pewna, że te burgery nie przypadłyby mi do gustu. Na szczęście to niejedyne wegańskie miejsce w Warszawie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja za słonymi serami nie przepadam, np. nie lubię fety.
      To prawda - wege miejsc jest mnóstwo :)

      Usuń
  15. Byłam w Chwaście rok temu na seitanowym, burgera wspominam miło, ale opony jeszcze milej :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Seitanowych nigdy nie biorę, bo kojarzą mi się ze słonym smakiem :D

      Usuń
  16. Tłuste burgery nie są dla mnie... Trochę to może być mylące. Tzn. powszechnie uważa się, że wszystko co wegańskie jest zdrowe - a nie zawsze tak jest. Chipsy i frytki są wegańskie, a nie są zdrowe :D Tak samo jest ze stereotypem weganin = bardzo dbający o środowisko, minimalista (stąd recykling opon i pralek w takiej formie), lubiący surowość. A to nie zawsze idzie w parze. Chwasta chyba nie odwiedzę, Krowarzywa mnie kusi, ale te burgery też są u nich dość kaloryczne. Natomiast Vegemiasto i ich lody brzmią super (chociaż jako cukrofobka wiem, że mają tę substancję, ale wolę to niż syrop glukozowo-fruktozowy ;)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak samo oreo, mamba i wegańskie żelki - też średnio zdrowe :)

      Nie mam pojęcia ile kcali mają burgery w Krowie, ale wydaje mi się, że mniej niż w Chwaście...

      No ja cukrofobką nie jestem, więc nie przeszkadza mi jego dodatek. Ale ponoć właściciele pracują nad recepturą lodów bezcukrowych ;)

      Usuń
    2. Ulalaaa, to niech szybciorem pracują, to chętnie wpadnę!!!

      Usuń
  17. Lubię odwiedzać takie miejsca, lodów takich jeszcze nigdy nie próbowałam a mam na nie chęć :-)

    OdpowiedzUsuń
  18. Jestem pod wrażeniem takich miejsc! Mimo, iż nie jestem weganka, uwielbiam to jedzenie. Te niespotykane smaki oraz połączenia. Super!

    OdpowiedzUsuń
  19. Do tej pory byłyśmy w 3 wegańskich jadłodajniach i zawsze było smacznie :) W żadnym miejscu nie było takiego wystroju "surowego" ale prosto i ładnie :)

    OdpowiedzUsuń
  20. W Warszawie jest mnóstwo wege knajpek, ale to prawda, że większość z nich ma hmm... nietypowy wystrój. Sama też jestem zwolenniczką bardzie tradycyjnych rozwiązań w wystroju wnętrz. Ostatnio brałam udział w rodzinnej uroczystości, która była wyprawiana w restauracji na Mokotowie - Akademii. Słyszałam o tym miejscu, ale z racji tego, że kojarzy mi się z tradycyjnymi polskimi smakami, to nigdy wcześniej tam nie byłam. Zaskoczyli mnie jednak i to bardzo pozytywnie. Okazało się, że mają dodatkową wege kartę! Wprawdzie nie jest cała wegańska (ale można poprosić też o taką wersję dania) ale to i tak ogromny postęp. Próbowałam kotletów z cieciorki i były naprawdę pyszne. Już wiem gdzie mogę zabrać bardziej upartych znajomych czy tradycyjnych krewnych, którzy odmawiają bezmięsnych dań. W Akademii najemy się wszyscy ;)

    OdpowiedzUsuń