Dziś po raz kolejny przedstawiam Wam mój jadłospis. Nie jest szczególnie okazały, ale większość posiłków jem ostatnio poza domem, więc specjalnie wyszukanych dań nie mogę ze sobą zabrać...
Takie śniadanie - gruszkową owsiankę budyniową jem ostatnio bardzo często (świetnie smakuje na zimno, jak zastygnie), podobnie jak koktajle na 2 śniadania (zmieniam tylko owoce). Na kolacje z kolei, z myślą że trafi ona na bloga, zrobiłam warzywa z kaszą jaglaną, choć miałam zjeść tą kaszę z mlekiem sojowym i dodatkami, ale stwierdziłam, że za dużo cukru na dziś już jadłam, a warzyw za mało :P Tak więc blog mnie zmobilizował do lekkiego wysiłku kulinarnego :)
ŚNIADANIE (654kcal)
- owsianka budyniowa z połową gruszki (z 5 łyżek płatków owsianych, łyżeczki otrębów gryczanych, łyżeczki proszku budyniowego, mleka sojowego, z dodatkiem rodzynek, namoczonych orzechów - brazylijskiego, nerkowców, włoskich i pestek słonecznika (łącznie 20g, orzechy były także w środku) i łyżeczki tahini. Wiem, że miseczka nie jest zbyt okazała, ale na śniadanie na wynos sprawdza się idealnie :P)
- kawałek pomarańczy
- pozostała połowa gruszki
- suszona figa, śliwka, daktyl i banany (cała moja resztka "suszków" i nie chciało mi się już otwierać nowych opakowań, normalnie jem ich więcej w ciągu dnia)
2 ŚNIADANIE (220kcal)
- koktajl zrobiony z prawie całej dużej pomarańczy (poza tym kawałkiem zjedzonym na śniadanie), połowy banana, garści jarmużu, 1/4 cytryny i 1/4 awokado
OBIAD (376kcal)
- kanapka zrobiona z 2 kromek chleba żytniego razowego (80g) z plastrem pasztetu z zielonej soczewicy, kaszy jaglanej i żurawiny, 1/4 awokado, papryką i szczypiorkiem z cebuli
- kawałek papryki
PODWIECZOREK (332kcal)
- duże jabłko
- 3 kostki (30g) gorzkiej czekolady 85%
- marchewka (na zdjęcie się niestety nie załapała :P)
W czasie jak gotowałam kolację wypiłam duży kubek barszczu czerwonego wraz z gotowanymi w nim burakami, ale niestety zdjęcie się skasowało :/
KOLACJA (433kcal)
- warzywa (pół korzenia pietruszki, mała cebula, garść jarmużu, brukselki, 1/4 papryki, 3 łyżki mrożonej kukurydzy, garść żółtej fasolki szparagowej) gotowane z kaszą jaglaną i ciecierzycą + koncentrat pomidorowy, natka pietruszki i łyżka oleju rzepakowego
- herbata jarzębinowa
RAZEM: 2226kcal
BIAŁKO: 68,4g
WĘGLOWODANY: 397,2g
TŁUSZCZ: 66g
BŁONNIK: 67,9g
Dzisiaj wybieram kolację. Zdecydowanie moje ulubione smaki :)
OdpowiedzUsuńOwsianka wygląda przesmacznie. ;3
OdpowiedzUsuńTa owsianka jest boska :) ! Jutro zrobię ją na śniadanie, dziękuję za przepis :)
OdpowiedzUsuńświetna jest ta owsianka muszę taką zrobić :)
OdpowiedzUsuńObiad mógłby być fajniejszy ,kaszowo warzywny na przykład ,bo chleb ...owsianka super.
OdpowiedzUsuńNie zawsze jest możliwość jedzenia obiadu warzywno - kaszowego :P
UsuńBardzo fajna kolacyjka :)
OdpowiedzUsuńMniam! Pysznie wygląda owsianka, totalnie w moim stylu:)
OdpowiedzUsuń1. Gruszkowe śniadanko bardzo nam odpowiada :) Szczególnie z tymi wszystkimi dodatkami w postaci chrupkiej.
OdpowiedzUsuń2. Właśnie do jarmużu próbujemy się przekonać ale nie jest zbyt dostępny w naszych rejonach. Jego smak jest jakiś taki trawiasty i bardzo wyraźny czy wręcz odwrotnie?
3. Kanapka musiała smakować. Na chleb pozwoliłyśmy sobie przy świątecznym stole :) Był pyszny po tak długim czasie xD
4. Dziś dostałyśmy na zająca gorzkie pralinki Lindt ale czekolada jest dużo lepsza.
5. Warzywa jak najbardziej muszą być, szczególnie gdy organizm już wypiera z siebie cukier, który już spowodował nawracające bóle głowy. Nie jadłyśmy słodyczy zbyt dużo a w większości były one dość w zdrowszej wersji ale mimo wszystko organizm jest nieprzyzwyczajony :/
2. Ja trawiastego smaku w jarmużu nie czuję, mi on bardzo smakuje zarówno na surowo, w warzywach czy szejkach. A dopiero od niedawna pojawił się w pobliskich Biedronkach, więc jak tylko tam jestem to kupuje :)
Usuń3. W święta też jadłam sporo chleba, głównie z moim pasztetem soczewicowym ;)
4. Też uważam, że czekolada gorzka od pralinek jest dużo lepsza i z pralinek lindtowskich zdecydowanie wolę inne smaki (zwykłe mleczne i karmelowe to moje ulubione jak dotąd:))
5. Mój organizm niestety bardzo lubi cukier i go potrzebuje, ale staram się jeść głównie fruktozę, ale w święta tego zwykłego (w postaci ciast) zjadłam trochę za dużo :P
No to musimy rozejrzeć się w Biedronkach, bo na razie było całe zielsko świata ale jarmużu nie było :P Karmelowych pralinek nie jadłyśmy jeszcze, u nas jest tak, że Angelika w ogóle za pralinkami Lindt nie przepada a Monika bardzo, więc nie decydujemy się na nie zbyt często :)
UsuńTe karmelowe to dostałam w zestawie świątecznym - tam było kilka różnych smaków.
UsuńA dziś w Biedrze kupiłam te polecane przez Was batoniki :) Jarmuż także był niezmiennie :)
Ten obiad taki skromny, ale reszta super :)
OdpowiedzUsuńObiadem bym się nie najadła, oj nie :) Ale w sumie jakby zamienić go z pyszną kolacją byłoby idealnie:)
OdpowiedzUsuńA ja jak zjem chleb z dodatkami to się tak jakoś zapcham, że do wieczora mogłabym nic nie jeść :P Zresztą ja rzadko kiedy jestem głodna, więc mi wiele nie potrzeba do najedzenia :P
UsuńKasza jaglana z warzywami wygrywa :) Na pewno zrobimy w nadchodzącym tygodniu coś podobnego.
OdpowiedzUsuńNajlepiej samemu zobaczyć - ja też tak mam ale lubię też poznać opinię innych osób :)
OdpowiedzUsuńTo ten chlebek? http://czytamyetykiety.pl/products/chleb-razowy-tesco/ to właśnie ten kiedyś kupowałam :) I teraz te chlebki: słonecznikowy i wieloziarnisty są po 1,99zł na promocji :)
A może masz na myśli ten?
http://www.tesco.pl/produkty-tesco/produkty-swieze/pieczywo/chleb-razowy-tesco-300-g.php
Doczekałam się jadłospisu :) Obiadem bym się nie najadła.. dla mnie to bardziej drugie śniadanie :) Do pracy czy na uczelnie wolałabym zabrać w pojemniczek jakąś sałatkę z kaszą ale to już kwestioa gustu :)
To ten chleb z pierwszego linka :) Ten drugi też kupowałam, ale ma trochę niewymiarowe kromki jak jak dla mnie. A ten słonecznikowy ma więcej sodu, więc kupuję ten żytni zazwyczaj :) A dziś w Biedrze widziałam ten z Twojej notki, ale wymiar kromek mi nie odpowiada - na kanapkę w domu ok, ale na wynos kromki są za małe i mało co mi w nie wejdzie :/
UsuńCo do obiadu to kanapkę jest jeść łatwiej w pracy niż rozkładać się z całym lunch - boxem :P U mnie w kwestii najedzenia to jest tak, że ja ciągle jestem najedzona, głodu w sumie nie czuje - nie wiem ile bym musiała nie jeść, żeby zgłodnieć, więc mi bez różnicy jeśli chodzi o ilość :P
A próbowałaś ten słonecznikowy? Rzeczywiście jest bardziej słony? Nawet nie zwróciłam na to uwagi..:) Ja jeszcze widziałam wieloziarnisty ;)
UsuńNo to w takim razie trzeba zrobić dwie takie kanapki :) jakby nie było warto kupić i spróbować - zawsze można zamrozić :)
To pewnie dlatego jesteś szczupła :) Ja sie nie czepiam ani nic Ci nie zarzucam ale uważam że obiad powinien być bardziej odżywczy niż tylko kanapka :) I uważam ze sałatkę z kaszą też łatwo zjesć :) to jedno pudełeczko w którym jest wszystko już wymieszane ;)
Chyba próbowałam, ale nie pamiętam :P Byłam dzisiaj w Tesco i przejrzałam składy i nie wiem czy zmienili recepturę, czy tylko opis, ale teraz ten słonecznikowy i wieloziarnisty mają mniej sodu (1,3g/100 g, a ostatnio jak sprawdzałam było 1,5 :P). Tak więc kupiłam ten wieloziarnisty na spróbowanie (albo słonecznikowy, nie pamiętam już :P). Na pewno ja to wyczuje, bo moje nerki nie lubią dużej ilości soli :P
UsuńAle te kromki są takie niewymiarowe - ani plastra pasztetu nie mogę tam zmieścić, papryka wystaje itp, a ten z Tesco odpowiada mi wymiarowo ;)
Dla mnie bez różnicy czy odżywczy zjem obiad czy kolację, ja to i na owocach bym przeżyła, zresztą dla mnie kanapka też jest odżywcza ;) Najfajniej by było jakbym miała jakieś dobre 100% żytnie bułki, bo do bułek zawsze lepiej jest upakować zawartość, ale takich niestety się nie uświadczy w sklepach :/
Sałatki z kaszą też często zabieram (w sumie ciężko to nazwać sałatką - najczęściej mieszam kaszę gryczaną z gotowaną fasolką i brokułami, ciecierzycą lub jajkiem i polewam to olejem lnianym i posypuje przyprawami, ale to zależy od dnia - kanapkę na pewno jest zjeść łatwiej i nie potrzeba wyciągać widelca i specjalnie się rozstawiać z lunchem :) A pudełek z lunchem to w niektóre dni zabieram 3 ;)
Nie pamiętasz jaki kupiłaś??? Taki w żółtym woreczku to słonecznikowy a czerwonym wieloziarnisty :) Daj znać jak ze smakiem bo sama się przymierzam - chciałabym spróbować :) a soli też nie lubię.. jak już mam ochotę na sól to zjadam na sucho ociupinkę (tyci, tyci i mam spokój na kilka miesięcy) ;)
UsuńMasz rację, ze te kromki niewymiarowe... tylko pastą kanapkową posmarować, masłem lub zjesć na sucho np. do jajecznicy :)
Wiesz bułki 100% żytnie nie będą duże to też dużo do środka nie zapakujesz ;) Też tak mieszam kaszę :) Dla mnie to sałatka ;) A co do tych 3 pudełek pakujesz? :)
Chyba wieloziarnisty wzięłam... Czytałam te składy aż w końcu wybrałam, więc nie wiem :P Nigdy jeszcze nie miałam ochoty na sól i nigdy nie jadłam jej samej ;)
UsuńZ tymi bułkami to wiem niestety. Nawet próbowałam kiedyś robić sama, ale nic mi z tego nie wyszło :/ 3 pudełka z lunchem zabieram w dni, kiedy każde danie jem poza domem i na śniadanie biorę najczęściej owsiankę budyniową lub jakąś taką zagęszczoną, potem na obiad np. kaszę gryczaną niepaloną z warzywami, ciecierzycą i olejem lnianym i na kolację jaglankę z orzechami i rodzynkami. Czasami biorę jakieś naleśniki lub placki. Muszę trochę bardziej to moje menu urozmaicić, ale najczęściej biorę to, co jest najprostsze w przygotowaniu. I często też biorę zielone smoothie, więc dochodzi butelka ;)
Mama mi mówi ze to moze oznaczać ze mam za niskie ciśnienie.. możliwe - przecież sól je podwyższa
UsuńBo nie wyjdą w 100% z samej żytniej bo takie ciasto będzie się lepic.. musi być pół na pół z pszenną... jak nie 650 to 750 (chlebową) :)
Każdy musi urozmaicać.. na tym polega zdrowa dieta :) U Ciebie jest smacznie, zdrowo i kolorowo ;) O to chodzi :)
Z ciśnieniem to prawda :) Ja także mam niskie, ale jakoś soli nie potrzebuje za dużo.
UsuńBułki wiem, że nie wyjdą niestety i dlatego jem chleb, żeby nie jeść za dużo pszenicy :)
Ale solisz coś w ogóle? Bo ja w ogóle i to może dlatego :)
UsuńA co chodzi Ci o GMO? :)
Jeśli gotuję coś dla siebie to nie solę nic, ale jak wiem, że ktoś inny to będzie jadł to trochę solę, ale nie za dużo ;)
UsuńZ tego co wiem, to dopiero od niedawna GMO jest w Polsce dopuszczone, więc zapewne za wiele takiej pszenicy jeszcze nie ma, ale będzie na pewno więcej. Nie chodzi mi o GMO, ale pszenica na przestrzeni ostatnich lat uległa tak drastycznej przemianie, że nie ma za wiele wspólnego z tą uprawianą kiedyś, a przede wszystkim ma więcej glutenu. Wiem, że temat pszenicy to ciężka sprawa, jest wiele różnych opinii na jej temat, ale ja czuję, że mi szkodzi i wolę unikać i potrzeby jedzenia chleba z pszenicy specjalnie nie czuję ;)
No to na prawdę nie wiem.. a temperaturę ciała masz normalną? Ja mam za niską.. a moze po prostu jestem niskociśnieniowcem.. w sumie takie zachcianki mam na prawde bardzo rzadko :)
UsuńRozumiem :) Ja tam nietolerancji glutenu nie mam... mi szkodzi tylko pieczywo z piekarni bo mam wzdęcia, uczucie balona w żołądku, ssanie... ten chlebek z Biedronki mi nie zaszkodził a bałam sie chlebów na zakwasie bo kiedyś jadłam i piekl mnie zołądek.. pewnie był tam ocet w składzie.. nie popatrzyłam i kupiłam :( Ten chlebek z Tesco jadłam już dawno i już nawet nie pamiętam a potrzebuje jakiegoś urozmaicenia... ciągle jem tylko pieczywo na drożdżach a jem je dwa razy dziennie - dlatego prosiłam o opinię tego wieloziarnistego :)
A nie wiesz jak to jest z GMO w Turcji? Wiem ze jest dopuszczone w Kanadzie ale dzisiaj udało mi się dorwać czerwoną soczewicę z Turcji... tam chyba nie ma GMO? :
Nie mam pojęcia jaką mam temperaturę ciała, ale może i tak być, że mam za niską... W sumie to ciągle mi zimno, a często jak jest gorąco na zewnątrz, a ja idę w swetrze i gorąco mi nie jest (zimno też wtedy nie :P), no i wcale się nie pocę, nawet jak jeżdżę szybko na rolkach :/
UsuńJa to tylko pszenicę ograniczam, bo inne zboża glutenowe jem częściej, głównie pod postacią żytniego chleba (no i płatków owsianych, ale ich nie traktuję jako źródło glutenu). Żadnych objawów po jedzeniu też nie mam, ale kiedyś jak jadłam grahamki z piekarni (wyglądały na prawdziwe, bo były ciężkie a małe) to bardzo mnie zapychały i czułam, że zatrzymuje mi się po nich woda...
Nie wiem jak jest w Turcji z GMO, ale podejrzewam, że tam nie jest dopuszczone... Turcja nie jest w UE, więc pewnie w mniejszym stopniu jest narażona na GMO - wskie wpływy :P Soczewicę zawsze kupuję eko (mam nadzieję, że nie jest GMO :P), bo się tak nie rozgotowuje ;)
Ja z kolei nie marznę :)
UsuńTo pewnie za duża ilość sodu... jak coś jest słone to trzeba dużo pić płynów.. Ja bardzo dużo pije... no a woda wypłukuje tą sól to pewnie sąd te rzadkie zachcianki :)
Teraz GMO nie jest szkodliwe a za rok powiedzą co innego.. Podobno skutki GMO wyjdą w którymś pokoleniu.. ja jednak wolę unikać bo mam organizm skłonny do powstawania nowotworów... Zdziwiłam się z tą soczewicą bo na 4 kartony (w każdym 12-14opakowań) tylko 3 był z Turcji :) Też mi się wydaje że w Turcji nie ma GMO bo kiedyś widziałam soczewice eko i była własnie sprowadzana z Turcji.. tylko czy ona rzeczywiscie jest eko? ;)
Ja też sporo piję, ale na pewno mniej niż kiedyś. Ale jem też sporo owoców, więc niedobór płynów raczej mi nie grozi :)
UsuńNo właśnie z tym GMO to skomplikowana sprawa... Z naukowego punktu widzenia nie mogą wyjść szkodliwe skutki, ale tego w 100% się nie przewidzi. Myślę, że tego rodzaju żywności w Polsce będzie coraz więcej i nie da się tego uniknąć.
Dziwne, że w jednym kartonie soczewica pochodzi z różnych krajów... Może to jakaś pomyłka przy oznaczaniu...
Nie wiem czy moja soczewka jest w 100% eko (ale takie oznaczenie posiada i certyfikat ma :P), ale bardzo ją lubię, bo jest twardsza i się nie rozgotowuje na miazgę ;)
A jakie jest Twoje podejście do GMO? Ja jestem przeciwna... uważam, ze nie powinno w ten sposób ingerować się w naturę...
UsuńNie wydaję mi się. Na opakowaniu jest oznaczenie że w zależności od literki: A, K, T, U soczewica może pochodzić z różnego państwa (Argentyna, Kanada, USA, Turcja) po za tym jak w jednym pudełku zostaną np. 2-3 opakowania a w drugim jest luka to oni tą lukę uzupełniają a pusty karton wyrzucają :) Poza tym producent nie patrzy z jaką literką opakowania wrzuca do pudła ;) Nie mniej cieszę się że w końcu udało mi się taką dostać... mam nadzieję, że nie jest GMO :)
Zieloną trudno jest rozgotować :) Czerwonej trzeba pilnować... ja często ją gotuje w mniejszej ilosci wody i potem dolewam bo wolę ugotowaną na gęsto ;)
Co do certyfikatów to oglądałam program ze wystarczy zapłacić odpowiednią sumkę i produkt może otrzymać certyfikat :)
:Soczewka" - skojarzyło mi się z całkiem czymś innym ;P
Co do GMO to mam mieszane zdanie... Do niedawna w Polsce był zakaz produkcji takiej żywności, więc i specjalnie się na tym nie zastanawiałam. Na studiach zawsze słyszałam, że GMO nie jest szkodliwe i to samo mówi moja siostra, która studiuje genetykę. Więc ja sprecyzowanego zdania na ten temat nie mam póki co, choć zawsze zwracam uwagę jak np. kupuję makaron kukurydziany czy mleko sojowe czy nie zawiera GMO :P
UsuńMoja czerwona właśnie się nie rozgotowuje - jest miękka, ale pozostaje w całości nawet jak za długo się gotuje :)
Z tymi certyfikatami z tego co wiem to nie jest tak prosto, ale wiadomo, że pewnie niektóre rzeczy da się załatwić... Wujek mojej koleżanki prowadzi ekologiczne gospodarstwo i ma tyle kontroli (niezapowiedzianych), że bał by się oszukiwać i z tego co wiem faktycznie wszystko jest dobrze tam sprawdzane i żadnych sztucznych nawozów i dodatków nie stosują (ta koleżanka się na tym bardziej zna, bo sama jest fanką eko produktów), więc ja wierzę w eko produkty chociażby dlatego, że wg. mnie smakują znacznie lepiej ;)
Ja tak czy owak wolę uważać bo tak jak napisałam wcześniej to moze im się jeszcze odmienić :) Jak to mówią "Przezorny zawsze ubezpieczony" ;)
UsuńNiektórzy wolą "dać w łapę" i udawać że ich produkty są eko bo też ich stać :) Kiedyś może wydam więcej kasy i kupię taki produkt i zobaczę czy rzeczywiście jest smaczniejszy :)
Teraz ciężko Ci będzie uniknąć GMO, skoro została podpisana ustawa zezwalająca na produkcję takiej żywności w Polsce. Myślę, że w niedługim czasie większość produktów będzie GMO, a te nie modyfikowane będą zapewne opisane jako nie GMO i sporo droższe...
UsuńJa widzę różnicę głównie w suszonych owocach - rodzynki, figi, morele, śliwki czy mango mają zupełnie inny smak, a i przy tym nie mają SO2 ;)
Ja uważam, że GMO jest niepotrzebne... niby to ułatwia hodowlę itp. ale nie rozumiem jaka jest przyjemność w jedzeniu czegoś wyhodowanego sztucznie? To z pewnością o wiele gorszy smak, zapach (o ile taka żywność jakiś zapach posiada) i jakość. Jakoś nie chce mi się wierzyć że to w przyszłości nie odbije się na naszym zdrowiu... Może nie teraz ale za jakiś czas. Weźmy np. polskie truskawki, które rosną na polu, w ogródku mają słońce, naturalny nawóz (o ile ktoś daje) itp. i truskawki importowane w których czuć chemię i opryski.... widać znaczą różnicę :)
UsuńJuż nawet truskawki nie importowane, a takie zwykłe polskie kupowane na bazarku myślę, że są mocno nawożone, ale ja niestety nie mam swoich na działce, a pożeram je w ogromnych ilościach, ale trudno - w sezonie dziennie jem minimum kilogram i nawet to, że truskawki zaliczają się do najbardziej zanieczyszczonych owoców mnie do nich nie zniechęci i już się nie mogę doczekać na sezon :):)
UsuńNajbardziej odpowiada mi chyba dzisiaj śniadanie i kolacja ;D
OdpowiedzUsuńChociaż kanapka z domowym, wegańskim pasztetem też kusi ;p
Wspaniała ta owsianka :-) pysznie wygląda :-)
OdpowiedzUsuńOstatnio ciągle mam ochotę na takie owsianki na śniadanie, muszę jeszcze wrócić do koktajli na drugie :)
OdpowiedzUsuńCzyżbym widziała chleb z Tesco? :)
OdpowiedzUsuńKurcze, u mnie nigdzie nie mogę dorwać już brukselek :( Nie znam się na tym, ale najwidoczniej skończył się na nie sezon :( Mam trochę pomrożonych, ale już nie smakują tak dobrze jak świeże. Wezmę sobie wpadnę do Ciebie na kolację :)
Tak, to dokładnie ten chleb :)
UsuńBrukselki mam mrożone, myślę, że sezon na nie już dawno się zakończył... :/ A na kolację zapraszam ;)
No to dosiadam swojego "rumaka" i już pędzę :D
UsuńUzależniłam się chyba od tych Twoich postów z jadłospisami. Mogłabym je przeglądać i przeglądać :D
Bardzo dziękuję, miło mi to czytać :) Szkoda tylko, że nie mam już żadnego wolnego dnia żeby móc wstawiać trochę bardziej urozmaicone menu :(
Usuńw tym momencie największą ochotę mam na ten koktajl
OdpowiedzUsuńUwielbiam oglądać twoje menu. Wszystkie dania są świetne. Bardzo zaciekawiła mnie również herbatka jarzębinowa. Muszę takiej poszukać;)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za miłe słowa ;) Herbatę tą kupuję w Kauflandzie, ale ostatnio niestety jej nie widziałam - mam nadzieję, że to tylko chwilowe deficyty, bo właśnie mi się skończyła :/
UsuńJa mam uraz do maku od IV klasy szkoły podstawowej kiedy to głodna chciałam kupić sobie drożdżówkę z serem (tylko takie jadłam). Niestety owej nie było więc musiała być ta z makiem... nie dość ze mak był przesłodzony, napakowali do niego do groma jakiegoś olejku (nienawidzę ich) to jeszcze dodali do niego szczypior lub coś co ten szczypior przypominało... W smaku coś okropnego - już po kawałku mnie zemdliło i chciało mi się wymiotować ;/
OdpowiedzUsuńCo do ciast to my zamroziliśmy po kawałku sernika i Fali dunaju bo nam zostało :) Najszybciej zniknęły tartaletki - może nie wyglądają ale były przepyszne ;)
Farsz do Twoich krokietów to pieczarki z cebulą? I panierowałaś je w tradycyjnej panierce? :) Jestem ciekawa co przyszykujesz dla taty :)
A ja lubię mak bardzo, zwłaszcza od kiedy wypróbowałam już mielony ;)
UsuńMy nie mroziliśmy nic, a wczoraj jeszcze wykończyliśmy resztki ;)
Farsz to pieczarki i cebula. Ja nie panieruje, bo nie lubię panierki. Odsmażam na oleju albo podgrzewam w mikrofali jak mi się nie chce brudzić patelni.
Ja na imieniny taty mam w przydziale zrobienie sernika, 3 bita i sałatki jednej i na pewno będę pomagać rodzicom przy innych daniach, jeśli tylko czas mi pozwoli, a z tym ostatnio jest u mnie ciężko :/
UsuńJa kiedyś też lubiłam ale się zraziłam ;/ Zjeść kawałek to zjem ale miłośniczką nie jestem :)
Czyli to były bardziej takie naleśniki bo krokiet to musi być panierowany :) Też miałam robić ale jakoś nie było okazji;/
No to będziesz miała trochę roboty ;) Lubisz to chociaż? ;)
Ja truskawki pożeram w ogromnych ilościach.. Uwielbiam - to moje ulubione owoce ;) Kiedyś mieliśmy swoje, potem od cioci.... troszkę mamy na działce ale to za mało na 4 osoby :( Będę musiała pytać taty czy nie zna kogoś kto nie nawozi chemią i by można było od niego kupić...
Dla mnie to były krokiety, u mnie w domu tak często wszyscy jedzą ;)
UsuńZależy - ogólnie gotować lubię, ale na imieniny zawsze jest za dużo cudowania. Ja nigdy nie wiem po co tyle jedzenia, no ale cóż. No i wtedy każdy ma coś do zrobienia, więc w kuchni momentami bywa tłoczno, bo chociaż kuchnia jest duża to przy 4 osobach (chociaż siostra to rzadko tak przebywa :P) widać ruch :P
Podobno teraz nie da się wyprodukować truskawek na masową skalę bez nawozów. U mojej babci trochę jest, ale nie wiele (choć oni tam za dużo nie jedzą) i faktycznie niczym nie pryskane, ale są przez krótki czas, a na bazarkach są dostępne znacznie dłużej ;)
Co dom to inny zwyczaj :) Ja to nawet nie rozumiem po co na Święta tyle szykować skoro i tak jedzie się do rodziny w gości. I jeszcze tato zawsze kupuje kruche ciastka....Chyba to okazja by zrobić większe ilosci jedzenia (bigos, gołąbki) i zamrozić by mieć na tak zwaną "czarną godzinę". U mnie w domu gotujemy z mamą a tato chodzi, przeszkadza, mówi że to nie potrzebne, tamto.. wprowadza tylko stres :(
UsuńMój tato nie pryskał ale czasami nawoził naturalnym nawozem (jak jak nie było owoców) wiesz na wsi mieliśmy kury i mamy gołębie to nawóz był.. ale to i tak trzeba było wiedzieć kiedy sypnac nawozu by owoce nie przeszły jego smakiem.... :)
U mnie tata włącza się w przygotowania i to właśnie on zawsze sieje panikę, że czegoś zabraknie :P Jak robi zakupy to wszystkiego kupuje na zapas, potem wychodzi nam tyle jedzenia, że jemy do końca tygodnia, a i tak część zostaje :P
UsuńU mnie tato wprowadza niemiłą atmosferę a jak coś nie wyjdzie to krzyczy i jest "wojna" w domu :( Przecież to normalne ze czasem coś nie wyjdzie i nikt na nikogo nie powinien krzyczeć... ale on tego nie rozumie :(
UsuńTwój tata to ma z Wami chyba za dobrze :P Nie dość, że nic nie robi kulinarnego to jeszcze chodzi i marudzi...
UsuńZa dobrze??? On ciągle marudzi... wszystko co ugotuje mama to niedobre bo niedoprawione jakby problemem było posolić sobie np. zupę... on mówi ze tak soli jesc nie chce bo gdyby chciał to by wyjadał z solniczki... Chwali wszystko co ugotuje ktoś inny z rodziny nawet jeśli to w rzeczywistości nie ma smaku bo rzeczywiście jest niedoprawione ;/ Jak coś się ugotuje w domu to zazwyczaj jest "może być" :(
UsuńNawet nie wiesz co przez niego jedliśmy jak byłyśmy małe.. ciągle to samo bo pieniedzy nie chciał dawać bo mieliśmy jeść to co jest czyli ziemniaki i wieprzowinę :( i tak w kółko
To faktycznie smutne :( Mój tata nigdy na jedzeniu nie oszczędzał, no i na mnie też (rodzice zawsze wychodzili z założenia, że na dzieciach się nie oszczędza :P)
UsuńA może jakby Twoja mama przestała mu gotować to by zrozumiał jak wiele traci i trochę do docenił? Ja to sobie nie wyobrażam gotować komuś, kto byłby wiecznie niezadowolony, bo konstruktywną krytykę rozumiem, ale takie biadolenie to by mnie poważnie irytowało.
Pewnie nie chorowałyście z siostrą jak byłyście małe... Jak moje starsze rodzeństwo i potem z młodszą siostrą byłyśmy male tata miał dziwne podejscie. Mój brat z siostrą zbierali butelki i sprzedawali by kupić sobie głupiego loda....
UsuńPamiętam, ze na obiad były: mielone, schabowe, kostka mięsna (duszone mięso wieprzowe pokrojone w kostkę), pierogi z ziemniakami (bo zawsze zostawaly z obiadu) i w niedziele rosoł. Zupy był różne ale takie podstawowe na mięsie z ryżem lub makaronem. Na Święta mama dodatkowo szykowała gołąbki i bigos.. a tak codziennie to samo.. do obiadu ziemniaki i ogórek kiszony/w occie... Nawet nie wiesz jak my się cieszyłyśmy jak mama zrobiła raz na jakiś czas placki ziemniaczane lub naleśniki z serem... Tato uważał że jak w zamrażarce jest mieso to mamy je jeść No a że dziadek miał świnki to te mieso było Nie lubiłam tych mięsnych obiadów ale coś trzeba było jeść... Jeśli chodzi o ogórki gruntowe to tylko tyle co wykopało się z działki.. tak samo owoce Kanapki oczywiście białe pieczywo bo innego tato nie je... pamietam jak kilka razy od babci dostałam taki czarny chleb z Ukrainy... jeny jak on mi smakował... najeść się nim nie mogłam... smarowałam go musztardą chrzanową i jadłam. Wydaje mi sie, że tato tak został wychowany i stąd jego zachowanie
Cieszę się że z czasem zmienił podejście i teraz daje pieniądze na warzywa, owoce itp. by jednak ta dieta była urozmaicona. Najbardziej jednak smuci a zarazem i trochę denerwuje to jego ciągłe narzekanie. Rzadko kiedy pochwali ze coś mu smakuje... A gdybyśmy z mamą nie gotowały to wtedy by w ogóle nie dawał pieniedzy... no i mama tez by nie miała co jesc (rodzice sa mięsożerni). Wiesz u niego nie jest tak ze długo biadoli, ale mówi zdenerwowany ze bez smaku, nie posolne, takie, owakie itp. :(
To ja nie mogę narzekać - lodów miałam ile chciałam, zresztą wszystko co chciałam to miałam, jednak nigdy nie byłam specjalnie wymagająca ;)
UsuńObiadów to ja za bardzo w domu nie jadłam, bo jadłam je w szkole i nie były za dobre z tego co pamiętam, więc unikałam ich jak tylko mogłam :P Jakoś kiedyś nigdy nie czułam głodu i nie rozumiałam po co ja mam w ogóle na te obiady chodzić, a też wielu rzeczy nie lubiłam (ale mięso to zostawiałam zawsze :P). W domu pierogów u nas się nie robiło, czasem naleśniki z twarogiem właśnie, ale ja ich nie lubiłam :P A o pierogach z ziemniakami to pierwsze słyszę...Owoce zawsze tata kupował hurtowo w wekeendy, żeby były na cały tydzień, zresztą ja kiedyś nie pałałam do nich specjalną miłością (marchewkę surowo zawsze lubiłam i soki z niej, ale z racji zażółcenia miałam "szlaban" na kubusie :P). Chleb też jadłam głównie jasny, dopiero ja potem wprowadziłam do domu mode na ciemny, ale to musiałam do tego dojrzeć. Teraz rodzice jedzą dużo zdrowiej niż kiedyś na szczęście, a zwłaszcza tata jest bardzo podatny na mój wpływ :P
A czy Twoja mama nie może iść do pracy, żeby mieć swoje pieniądze ? Ja to bym tak nie potrafiła żyć będąc zależnym od męża i od jego "widzimisie" i żeby ktoś decydował co ja mam jeść a czego nie...
Wiesz my z siostrą też nie narzekałysmy bo w kwestii loda to i tak miałyśmy lepiej od naszego starszego rodzeństwa - jak wyprosiłyśmy mamę to raz na jakiś czas mogłyśmy zjesc takiego małego (wydaje mi sie ze mama bała się ze będziemy chore)
UsuńNajbardziej przeszkadzała ta monotonność jedzenia... nigdy nie przepadałam za mięsem a tu praktycznie było codziennie... czasami nie chciałyśmy jeść albo prosiłyśmy by mama usmażyła nam jajecznice na obiad a do tego pomidory lu ogórki ze śmietaną i chleb. Tato był wychowany na mięsie to uważal ze tak trzeba jesc ;/ MIałam na myśli pierogi ruskie z ziemniakami i serem :)
Sama mamie o tym mówiłam ale tutaj w naszym mieście bardzo ciężko o pracę :( Ponadto mama ma coś z kolanem, strasznie ją boli i "się jej zacina"
Jadłospis - pycha! Super wygląda ten zielony koktajl z jarmużem :) ja ostatnio często robię takie zielone, ale ze szpinakiem, jakoś jarmuż nie "rzuca mi się w oczy" w sklepach :D Skąd buteleczka, jak można wiedzieć? :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję ;) Buteleczka (u nas zwana koktajlnikiem :P) pochodzi z TK Maxx ;)
UsuńKoktajlnik? :D Świetna nazwa! :D Dzięki, mam nie daleko, więc może w tym tygodniu zajrzę :)
UsuńTylko tam też nie zawsze są :/ Ten akurat należy do mojej siostry, a z racji że aktualnie nie używa to ja od niej "dzierżawię" i mam nadzieję, że uda mi się kupić swój, bo jest naprawdę fajny :)
UsuńStąd jakoś najbardziej podoba mi się śniadanko :P Magda
OdpowiedzUsuńPrzepis na owsiankę wygląda ciekawie :) muszę wypróbować
OdpowiedzUsuńMi najbardziej podoba się śniadanie. Nie słyszałam wcześniej o owsiance budyniowej, a budyń lubię więc chętnie coś takiego spróbuję.
OdpowiedzUsuń