Dziś kolejna odsłona placków - tym razem zrobiłam dyniowe. Aż wstyd się przyznać, że w dynię w tym roku jadłam pierwszy raz w minioną sobotę, więc teraz nadrabiam zaległości i dodaję ją gdzie się tylko da, choć z jej udziałem najbardziej lubię placki. Wielką zaletą dyni jest także to, że świetnie się ona komponuje z mąką żołędziową, którą, jak pisałam w ostatniej notce, muszę w miarę szybko zużyć. Tak więc dzisiejsze placki, o korzenno - żołędziowym smaku, idealnie się wpisują w obecnie panującą porę roku, a oczekujące w lunch boxie sprawiają, że milej się wychodzi z domu w otoczony chłodem świat :p
Chciałam aby te placki wyszły dosyć zbite, żeby wygodnie się je jadło nie tylko przy pomocy sztućców, a także i rąk i cel osiągnęłam - były zwarte i treściwe :) Niedługo dodam na bloga przepis na śniadaniową wersję placków z dyni - znacznie bardziej puchatych. A do placków dodałam borówki, jedne z ostatnich jakie udało mi się zerwać w tym roku oraz zabrałam, czego nie widać już na zdjęciu - marchewkę i pół papryki :)