czwartek, 31 sierpnia 2017

Czekolada Lindt Excellence Roasted Sesame - recenzja

Niewiele jest dodatków dobrze komponujących mi się z czekoladą i najczęściej jem ciemne, niczym nie zmącone tabliczki. W masie kakaowej lubię zatopione orzechy i niektóre suszone owoce, z kolei nie przepadam za obecnością w niej elementów chrupkich, a soli i chilli wręcz nie znoszę (z drobnymi wyjątkami). Czekolady z sezamem jak dotąd nie jadłam, ale podprażone nasionka wydały mi się pasujące do słodycza, tym bardziej że często jadam sezamki w czekoladzie, więc pozytywnie nastawiłam się do degustacji Lind Excellence Roasted Sesame. Liczyłam na coś bardziej słodkiego niż deserowego, bo 47% zawartość masy kakaowej nie wskazywała na mroczną eksplozję kakaowości, więc zabrałam się za czekoladę w chwili, gdy mózg zakomunikował mi wzmożone zapotrzebowanie na cukier. 


wtorek, 29 sierpnia 2017

Owsianka z brzoskwinią i bananem na domowym "mleczku" kokosowo - daktylowym

Choć owsianki znacznie bardziej kojarzą mi się z zimą i jesienią, to w lecie także regularnie przygotowuję je na śniadanie i nawet w największy upał pożeram cieplutką, gęstą mieszaninę, gdy tylko najdzie mnie taka ochota. A nachodzi mnie często, bo letnia różnorodność owoców zachęca do eksperymentów i komponowania nowych wersji smakowych. Moją ulubioną owsianką ostatniego czasu jest taka z dodatkiem brzoskwini i banana - zamiast brzoskwini świetnie sprawdza się także mango i nektarynka. 

Gdy mam więcej czasu, owsiankę przygotowuję na domowym, chwilę wcześniej stworzonym "mleku" kokosowo - daktylowym. Jest ono lekko słodkie, a ową słodycz wzmacniają dojrzałe owoce, z których smak przenika do dania. W roli zagęstnika najlepiej sprawdza się mielone siemię lniane i nasiona chia, wnoszące także sporo zdrowych tłuszczów. Gęsta, wręcz kremowa, udekorowana pysznościami owsianka, to jedno z moich ulubionych śniadań na każdą porę roku.


niedziela, 27 sierpnia 2017

Wegańskie kanapki na lato - kilka kompozycji

Dawno nie dodawałam wpisu z moimi niedzielnymi kanapkami, ale ostatnio przez wyjazdy trochę zaniedbałam tę śniadaniową tradycję, do której najwyższy czas wrócić. Teraz, kiedy jest takie bogactwo sezonowych warzyw i owoców, nie trudno stworzyć smaczne i odżywcze kompozycje kanapkowe. Muszę korzystać, póki po szczypiorek, pomidorki czy borówki mogę wyjść do ogródka. Jako dodatek do chleba wyjątkowo smakuje mi obecnie także tahini, pasująca zarówno do warzyw (a już najlepiej komponuje mi się z ogórkiem i papryką), jak i owoców i nie wiem, jak ja kiedyś mogłam żyć bez tej sezamowej pasty. Urozmaicone kanapki (które często i tak jem warstwami ;)) wraz z kakao najbardziej kojarzą mi się z niedzielnym, leniwym śniadaniem.


Na kanapkę po lewej stronie trafiła pasta z migdałów ziemnych chufa (pochodząca ze sklepu Stragan Zdrowia), a towarzyszyły jej borówki. Na drugiej kanapce z kolei znalazła się pasta warzywna paprykowa (z Biedronki), sałata, pomidor i szczypiorek. Dalej widać więcej borówek, rodzynki w surowej czekoladzie i suszoną morelę, a do kanapek najprawdopodobniej wypiłam kakao z mlekiem kokosowym. 

piątek, 25 sierpnia 2017

Foodbook wegański #132


Ostatnio w powietrzu zapachniało jesienią, ale mam nadzieję, że ciepłe lato jeszcze wróci. Moje dzisiejsze menu w dalszym ciągu jest bardzo letnie, na szczęście owoców i warzyw ciągle jest pod dostatkiem. Pomroziłam sporo malin (na bazarku wypatrzyłam niesamowicie słodkie i pyszne), jutro może zrobię dżem z brzoskwiń, ale to nie to samo co świeżutkie i soczyste owoce - trzeba korzystać póki są :)

Sporo owoców zjadłam jak zwykle na przedśniadanie, a do śniadaniowej owsianki trafiło mango i banan (jak zawsze w piątek, miałam śniadaniowy dylemat i do końca nie wiedziałam, co pasowałoby na bloga :D). Fasolkę na obiad jem prawie każdego dnia, ale dzisiaj zrobiłam ją w nieco innym wydaniu, a do warzywnej mieszanki stworzyłam smakowite kanapki z leżakującym w lodówce pasztetem. W międzyczasie skomponowałam też podwieczorkową galaretkę, do której wydobyłam kilka resztek z szuflady. A na kolację ugotowałam moją ulubioną ostatnio jaglankę - z jabłkiem, cynamonem i tahini.

środa, 23 sierpnia 2017

Alpro deser sojowy z kokosem - recenzja

Gdy pierwszy raz zobaczyłam w sklepie kokosowy deser sojowy Alpro wiedziałam, że muszę go mieć. W końcu inne produkty firmy bardzo lubię, a kokos to smak, do którego już od dawna przyciąga mnie jakaś tajemna siła. Oczywiście przysmak kupiłam, po czym odłożyłam go do szafki z pysznościami oczekującymi na recenzję, a w międzyczasie zdążyłam kupić kilka kolejnych opakowań napotkanych w promocji. I chociaż termin ważności mnie nie naglił, musiałam zabrać się w końcu za recenzję i zrewidować, czy warto dalej korzystać z okazji. Wszystko wskazywało na smakowitość deseru - chociażby estetyczna i minimalistyczna szata graficzna opakowania (jedynie ktoś odpowiadający za przyklejanie etykietek mógłby popracować nad precyzją ;)), ale wiadomo - życie lubi nas zaskakiwać. 


niedziela, 20 sierpnia 2017

Zakopane - fotorelacja z wakacji

Z wakacji wróciłam już tydzień temu, ale dopiero w weekend zmobilizowałam się do przejrzenia zdjęć i napisania fotorelacji, o którą kilka osób pytało. Nie był to jednak wyjazd "jedzeniowy" - góry raczej nie słyną z wege przysmaków i bardziej skupiłam się na wędrówkach i podziwianiu krajobrazów oraz małym odwyku od wirtualnego świata, poza tym chciałam odpocząć od fotografowania wszystkiego co jem (ograniczyłam więc akcje pt. "odsuń się, bo będę robić zdjęcie" do minimum :D). Wspomnę tylko o kilku miejscach, w których można znaleźć roślinne dania - może nie ma ich wiele, ale w Zakopanem nawet weganom nie grozi śmierć głodowa.

Zakopane ma chyba tyle samo fanów, co przeciwników, ja zdecydowanie zaliczam się do tych pierwszych. Owszem, może i jest tam tłoczno w sezonie, ale mam sentyment do tego miasta, bo często jeździłam do niego w wakacje w dzieciństwie i chociaż wtedy nie zawsze chętnie zdobywałam szczyty, a wręcz nabyłam niechęci do gór na kilka kolejnych lat, teraz potrafię docenić piękno polskich Tatr. Zdjęcia oczywiście nie pokazują pełni uroków, bo aparat i słońce nie bardzo chciały ze mną współpracować - najlepiej zobaczyć wszystko na własne oczy.


piątek, 18 sierpnia 2017

Foodbook wegetariański #131

Już 2 tygodnie minęły od ostatniego wpisu na blogu, ale po powrocie z wakacji jakoś nie mogłam się zebrać do odnowienia więzi z elektroniką i do laptopa było mi nie po drodze. Wykorzystałam wolne dni na inne rzeczy, ale już czas najwyższy wrócić do wirtualnego życia z nowym foodbookiem. Tym razem menu jest wegetariańskie i chyba bardziej niż zwykle bez ładu i składu, ale po wyjeździe jeszcze nie ogarnęłam się żywieniowo. Nie podam dziś wartości odżywczych, bo wyjątkowo nie chciało mi się ważyć wszystkiego (jak już kiedyś pisałam, na co dzień ważę tylko przetwory zbożowe i orzechy), poza tym w niektórych produktach dokładne wartości byłyby trudne do oszacowania, ale za tydzień już postaram się zrobić stosowne tabelki. Dzisiaj za to możecie przeczytać trochę więcej na temat mojej aktywności fizycznej, o którą pyta mnie wiele osób - zainteresowani, w dalszej części wpisu dowiedzą się, w jaki sposób spaliłam część pożartych kalorii ;)


piątek, 4 sierpnia 2017

Foodbook wegański #130


Wiem, że wiele osób narzeka na obecnie panujące upały, ale ja je uwielbiam i dla mnie mogłoby tak być przez cały rok. Rozumiem jednak, że nie każdemu taka pogoda odpowiada, ale wszystkim się nie dogodzi i ja się cieszę ciepłem póki mogę, zimą będę marznąć. Być może powinnam się urodzić gdzieś w tropikach, bo mi wcale nie jest gorąco - po prostu idealnie ciepło.

Dzisiaj musiałam powyjadać wszystkie resztki, więc to zawartość lodówki w głównej mierze zadecydowała o moim menu. W lodówce czekała pozostałość trochę zbyt pikantnego kremu z kalafiora, napoczęte mleko kokosowe, jogurt sojowy, no i oczywiście warzywa i owoce. Latem, w pełni sezonu na roślinne przysmaki, nie jest trudno stworzyć coś dobrego. Ja bym mogła jeść same tylko owoce  - niestety dzisiaj na bazarku niczego specjalnego nie zastałam i dobrze, że na borówki mogłam iść do ogrodu rodziców, a w lodówce czekał na mnie idealny arbuz ;)

czwartek, 3 sierpnia 2017

Czekolada kokosowa Cocoa - recenzja

Surowe czekolady firmy Cocoa są jednymi z moich ulubionych i prawie zawsze mam jakąś napoczętą w szufladzie z codziennymi przysmakami. Do tej pory jadłam tylko te ciemne - klasyczną, z pekanami, z wiśnią acai, z jagodami goji, czy cappuccino migdałowe z morwą, ale jak w sklepie ze zdrową żywnością zobaczyłam wersję kokosową, od razu kupiłam. Oczywiście musiała trochę poczekać na swoją kolej w szufladzie z zapasami, ale w końcu przyszła na nią pora, gdy w minioną sobotę zachciało mi się czegoś bliżej nieokreślonego po śniadaniu. Gdyby nie fakt, że wcześniej widziałam jej recenzje na innych blogach, spodziewałabym się iście białej tabliczki, ale tak, byłam gotowa na ciemniejsze ubarwienie głównej bohaterki notki. 


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...