Zostały niecałe dwa tygodnie do świąt, więc chyba najwyższy czas, aby poczuć ich szeroko pojętą magię... Ja jak co roku zbytnio jej nie czuję, zmienia się to tylko na chwilę w sklepach, w których to świątecznych elementów nie da się nie dostrzec - mikołaje i renifery są wszędzie, a świąteczne promocje i zapachy zawładnęły galeriami handlowymi. Mam nadzieję, że jutro uda mi się udekorować pierniczki i może wtedy poczuję, że święta są już naprawdę blisko... Choć tak prawdę mówiąc, to wolę czas przedświąteczny, niż święta same w sobie, więc wcale tak bardzo mi się do nich nie spieszy :)
Moje dzisiejsze menu ze świętami nie ma za wiele wspólnego, ale starałam się, aby było smaczne i w miarę możliwości różnorodne. Na śniadanie zrobiłam jaglankę, którą zazwyczaj jadam kilka razy w tygodniu na kolację, a do tego kakao - mój ulubiony napój na zimowe dni :) Na obiad odgrzałam mieszaninę warzyw w sosie curry, do której ugotowałam ryż basmati, a kolacja to niemal standardowy zestaw, wzbogacony jedynie w fasolowego kotleta. W ogóle to sporo fasoli dziś u mnie, ale ugotowałam na początku tygodnia cały garnek i tak stopniowo wyjadam :)
ŚNIADANIE (660kcal)
- kasza jaglana z bananem (połowa w środku ugotowana razem z kaszą, połowę dodałam po ugotowaniu), łyżeczką cukru kokosowego, łyżeczką rodzynek, orzechami włoskimi (10g), masłem orzechowym (10g) i suszoną figą
- kakao zrobione z łyżeczki surowego kakao, łyżeczki cukru trzcinowego i 100ml mleka sojowego
- jabłko
2 ŚNIADANIE (230kcal)
- surówka kiszonej kapusty, połowy jabłka i kawałka marchewki + łyżeczka pestek słonecznika
- gruszka i mandarynka
OBIAD (460kcal)
- warzywny sosik curry (złożony z brokułów, papryki, korzenia pietruszki, marchewki, czerwonej cebuli, żółtej fasolki szparagowej, czosnku, mleka kokosowego i przypraw) z ryżem basmati (60g) i czerwoną fasolą (60g)
PODWIECZOREK (515kcal)
- ta mieszanina w tylnej części talerza to pół gruszki i jabłka zapieczone pod niby kruszonką (złożoną z 30g płatków owsianych, 5g pokruszonych orzechów włoskich, łyżeczki oleju kokosowego, łyżeczki wiórków kokosowych, łyżeczki syropu daktylowego i łyżeczki rodzynek) - odgrzałam to w mikrofali :)
- jabłko, rozmrożone wiśnie
- kostka czekolady 85%
- kakao takie samo jak przy śniadaniu
KOLACJA (540kcal)
- odgrzewane ziemniaki (250g) polane łyżką oleju lnianego
- resztka warzyw (brukselki, brokuły, fasolka żółta + czerwona fasola) pieczonych z przyprawami, starty buraczek, 1/4 dużego awokado
- pieczony kotlet z czerwonej fasoli
- surówka z marchewki i jabłka + sok z cytryny
- czystek
RAZEM: 2405kcal
BIAŁKO: 65,2g
WĘGLOWODANY: 429,5g
TŁUSZCZ: 70,1g
WG. CRONOMETER.COM
I jeszcze na koniec coś dla Szpilki, z racji tego, że lubimy oglądać swoje jaglanki od spodu, a dziś akurat jadłam swoją przy świetle dziennym :D
Tak wygląda kasza jaglana o której ostatnio Ci pisałam - warstwa przy dnie. Dawno nie jadłam takiej sypkiej :D |
A wszystkim życzę udanego i smacznego weekendu :)
Kolejny świetny jadłospis - aż chce się jeść :D Jesteś mistrzem :D Guru vege jadłospiów
OdpowiedzUsuńNo, już myślałam że się nie doczekam mojego ulubionego postu :) No to zainspirowana mogę teraz iść spać :D
OdpowiedzUsuńW piątki wyjątkowo wcześnie jadam kolację (o 20 zazwyczaj), więc nie musisz długo czekać :D
Usuńa ja z innej beczki- pięęęękna ceramika! choruję na nią i chyba jednak sprawię sobie jakiś mały prezent sama- marzy mi się taka piękna miseczka i kubeczek do śniadań:) W sumie całe serwisy mi się marzą:)
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam bolesławieckie naczynka - w nich śniadania i kolacje smakują lepiej :)
Usuńmwahahahaha dziękuję, dziękuję, dziękuję! Ustawiłam sobie jako tapetę na telefonie <3 Jesteś przekochana! Wstawię zdjęcie swojej przy dnie dla Ciebie na insta w przyszłym tygodniu! JEsteś niemożliwie wspaniała! :* :* :* Moja przy spodzie nigdy nie była taka sypka, rozgotowana, ale bez krzty wody, taka kleista masa. Sama zobaczysz :) Wiesz co takie wspaniałe zdjęcie wstawiłaś , że zgłodniałam :D ODdawaj! :D
OdpowiedzUsuńJadłospis jak zawsze cuuudowny ^^ Brukselka, moje, znaczy nasze ukochane ziemniory, i kotlecik ^^ nie przepadam za burakami, ale takiego bym zjadła kotlecika :D A fasole czerwoną wyjadam prosto z puszki solo, tak lubię :D
Nie dziękuj mi, nie masz za co :) Z jaglankami już tak jest - każda jest inna i każda jej część jest inna :D Wleje się trochę więcej wody i już klej powstaje, za mało to taka obsuszona...:D
UsuńKotlecik był z fasoli (z buraków też bardzo lubię) i też sporo jej zjadłam prosto z pojemnika (czasem jem też taką z puszki i wtedy też bez niczego - pyszna jest :))
zostawi sie ja bez przykrycia robi sie gumowa skorupka :D
UsuńZgadzam się :) nie wiem czemu pomyślałam że kotlet z buraka xDD napisałaś czerwonej fasoli, a mnie zdjęcie zmyliło, naprawdę jestem zmęczona :D
Kasze mam jak klej, a le jest jakby przy tym wogóle bez wilgoci, taka gęsta łychostajna więc nie rozumiem tego :D
Lubię ta gumową skorupkę ;)
UsuńChyba wiem o jakiej konsystencji kaszy piszesz - czasem mi taka wychodzi jak dam więcej wody niż zwykle i potem za długo leżakuje pod przykryciem :D
ale moja nie leżakuje, nadal mnie nie rozumiesz :) To jest jak z nutellą... tylko gęściej... bo powiedziałabyś, że ona jest wodnista! No nie... ona zakleja, tak samo jak moja kasza, a nie odstawiam jej na dłużej niż 12 minut by się smaki przegryzły :D Muszę Ci kiedyś zrobić to zajarzysz :D
UsuńZ jednej strony Cię rozumiem, a z drugiej nie :) Jestem pewna jednak, że Twoja kasza smakuje pysznie :)
UsuńMiałam na myśli takie leżakowanie powyżej 8 minut, zazwyczaj zostawiam na 5 - 6, bo potem się robi klejąca. No i czas gotowania ma znaczenie w przypadku mojej - jak za wcześnie wyłączę grzanie i ta przy dnie się dobrze nie obsuszy, to nie jest w stanie potem zniwelować tej wilgoci (dziś właśnie tak się stało :D).
Doszłam teraz do konkluzji, że refleksje na temat gotowania kaszy to świetny materiał na rozprawę doktorską :D Ile różnych konsystencji może ona przybrać, to jest niepojęte :)
chyba mnie po prostu się nie da :) Uwierz mi dla Ciebie byłaby karykaturą, za mocno doprawiam :)
Usuńja moją za długo gotuje świadomie ok.30 minut by pobyć się wszelkiej wilgoci, której nie toleruje :) Przynajmniej w wersji obiadowej :) A często też moja kasza nie ma czasu leżakować przyznaję bez bicia,bo lecę na zajęcia, a przerwa trwa 50 minut :) Ale konsystencją chyba sie nie różni, ale ciepłem, smakiem ( może psychicznie) wydaje mi się smaczniejsza :D
Dokładnie, raz może dwa tylko prażyłam ją przed gotowaniem, ale nie mogę tego robić w aka, bo daje specyficzny orzechowy zapach i się czujki włączają anty pożarowe :)
A czym doprawiasz ?
Usuń30 minut?? Ja max 15 :) Wlewam tyle wody, żeby w 15 minut kasza wszystko wchłonęła.
I przed gotowaniem ją płuczę w gorącej wodzie pod kranem, wtedy nie jest gorzka. Nigdy w życiu jej nie prażyłam :D
przyprawami, dodatkami, solą, cukrem, słodzikiem, warzywami, owocami, masłem, kinder jajami zależy :)
Usuńto znaczy w jakich proporcjach? :)
ja też zawsze płuczę, nie wypłukaną nie idzie zjeść :D
Aha, o takie przyprawianie Ci chodzi :) Ja do mojej dodaję łyżeczkę cukru i pół jabłka, potem na wierzch przeważnie orzechy włoskie i czasem cynamon.
UsuńZazwyczaj gotuje ją na kolację i wtedy używam 50g kaszy i zalewam wodą na ok 2cm powyżej kaszy (dziś będę robić na kolację to zważę tą wodę dokładniej :D)
jesteś przekochana, dziękuję :) Ja gotuję zawsze ok.100g. Ale dlatego, że nie taktuje jej jako dodatek :D Twoje podejście jest lepsze :)
UsuńMoja jaglana za każdym razem inaczej jest dosmaczona :) Ale z cynamonem bym zjadła i jabłkiem :)
50g kaszy zalałam dzisiaj 106 gramami wody i właśnie się gotuje moja jaglanka :D To jest podstawa mojej kolacji - do tego dodam orzechy i rodzynki (a jaglanka w sobie zawiera jeszcze jabłko).
Usuńzrobię dokładnie tak jak ty, wezmę 50g. kaszy, zaleję 106g wody, będę gotować 15 minut i odstawię na 5-6 :D Obym się zakochała <3 Tylko gotujesz na minimalnym ogniu co nie? :)
UsuńTak, na minimalnym :)
UsuńWkroiłam do niej jeszcze małą renetę i dodałam łyżeczkę cukru.
15 minut to taki orientacyjny czas - gotuję dopóki kasza nie wchłonie całego płynu. I pamiętaj, że każda kasza jest inna :)
oj wiem, ale daj mi się łudzić, że i mi w końcu wyjdzie tak jak Twoja <3
UsuńMyślę, że złudnie dopatrujesz się w mojej jaglance ideału :D
UsuńCudowny jadłospis jak zawsze! Jemy bardzo podobnie :D
OdpowiedzUsuńJa jednak wole jak kasza jest zbita i takie kluseczki się robią :)
W takiej formie też lubię, ale wtedy dolewam w nią mleko :)
UsuńŚwietne przepisy!
OdpowiedzUsuńFantastyczny zestaw, bardzo zdrowo tu u Ciebie i naprawdę bilans jest świetny! :-) Tylko brać przykład. Obiad to mój faworyt i muszę zrobić podobny. :-)
OdpowiedzUsuńMniam mniam! Z checia zjadlabym taka jaglanke bananowa, robilam tylko raz w zyciu! ;) albo te warzywa w sosie curry, to musi byc pyszne!!
OdpowiedzUsuńŚniadanie jest wspaniałe:)
OdpowiedzUsuńTa czekolada to Lindt?
OdpowiedzUsuńTak :)
UsuńTakie sosy warzywne są ostatnio moją codziennością :) staram się pakować jak najwięcej warzyw do moich posiłków i zdecydowanie mi to służy (;
OdpowiedzUsuńI z warzywami jest fajnie, że wiele różnych rzeczy można z nich zrobić :)
UsuńObiad to mój faworyt :) Te warzywne curry wygląda bardzo apetycznie :)
OdpowiedzUsuńJadłabym - wszystko :D Pyszny i zbliansowany jadłospis :)
OdpowiedzUsuńPyszne są te Twoje jadłospisy :)
OdpowiedzUsuńCzasami też długo nie dopada mnie nastrój świąteczny, ale w tym roku już jest :-)
OdpowiedzUsuńJadłospis idealny! Tym razem wygrywa obiad i kolacja :) Choć ta jaglanka na śniadanie tez kusząca...
OdpowiedzUsuńObiad jem często podobny, tylko surówka i ryż są inne. Jakoś nie przepadam za tym rodzajem ryżu. Oczywiście ilość składników razy dwa. :)
OdpowiedzUsuńA jaki ryż najbardziej lubisz? :)
UsuńNaturalny i czerwony. Biały też lubię, ale stosuję go raczej sporadycznie, np. do gołąbków, ryżu na mleku. Basmati jest dla mnie za słodki. Zamówiłem u gwiazdora zizanię wodną, bo nigdy jej nie jadłem. Cóż, jej cena mocno obciąża portfel. Kiedyś chcę spróbować jeszcze jaśminowy ryż, ale po doświadczeniu z ryżem basmati mam mieszane uczucia. :)
UsuńJa właśnie lubię tą słodkość ryżu basmati ;)
UsuńO zizanii wodnej pierwsze słyszę, ale sprawdziłam w internecie, że to inna nazwa ryżu dzikiego (ten mi bardzo smakował, ale jadłam dosyć dawno i dokładnie smaku nie pamiętam; w ogóle to od niedawna zaczęłam jeść więcej ryżu).
Zizania wodna to taka oficjalna nazwa, do której przywykłem. W każdym razie chodziło mi o ten dziki ryż. :)
UsuńMuszę kupić przy najbliższej okazji, bo ta nazwa mnie do niego bardzo zachęciła :D
Usuńjestem zachwycona obiadem!
OdpowiedzUsuńJak pożyczysz mi żołądek, z chęcią zjem taki obiad curry. A do tego suróweczkę z kiszonej kapusty, którą koooocham.
OdpowiedzUsuńMogę pożyczyć kawałek :D
UsuńA po obiedzie mogłybyśmy iść do Starbucks'a na pumpkin spice latte(choć nie wiem, czy ona ciągle jest w ofercie, jak ostatnio byłam to nie zwróciłam uwagi :D)
O boże, tak! <3
UsuńOchh, jak zwykle same pyszności. :D Rany julek. :D Zjadłabym chyba każdy posiłek, który byś wyczarowała. :D
OdpowiedzUsuńNormalnie wzdycham do tej miseczki na pierwszym zdjęciu, serio! Ten obiad to dobry miałaś, taki schludnie poukładany na talerzu :D W ogóle jadłospis jak zwykle wspaniały i kolorowy :)
OdpowiedzUsuńStaram się schludnie układać jedzenie jak robię zdjęcia, jak nie robię, to różnie to wygląda :D
UsuńUwielbiam surówkę z kiszonej kapusty! <3
OdpowiedzUsuńA poza tym wiesz, że według mnie Twoje jadłospisy zawsze są genialne :)
Fajnie mi czytać takie komentarze :)
UsuńJaglanka jak zawsze wygląda bardzo apetycznie i chwała ci za to ostanie zdjęcie :D
OdpowiedzUsuńObiad i kolacja widzi nam się w naszych pudełkach na uczelnie w tym ostatnim zwariowanym tygodniu :D
To jeszcze tydzień i będziecie mogły gotować co tylko chcecie :)
UsuńPrzedświąteczne zakupy i poszukiwanie prezentów? ;) Ja również lubię ten czas - jest w nim magia ale mam wrażenie, że większa niż w samych świętach. Może za mało przyprawy do piernika dodałaś? U mnie pięknie pachniało piernikiem ale na 500g mąki zużyłam dwa opakowania przyprawy (łącznie 40g) :D I masz rację - na Święta czeka się cały rok a mijają w mgnieniu oka. Pewnie dlatego dużo osób cieszą przygotowania ;)
OdpowiedzUsuńA co to za perfumy, których używasz? ;)
..........
Ktoś wyżej wspominał o czekoladzie Lindt :) W krótkim czasie naczytałam się kilka niepochlebnych opinii i mój entuzjazm do tej czekolady opadł :P Wiadomo każdy inaczej odczuwa smak.... Nie wiem kiedy ją otworze ale mam nadzieję, że nie będzie "paskudna" jak to piszą :P
Mama chciała poczuć magię świąt, więc pojechaliśmy na rodzinne zakupy :D
UsuńChyba nie za mało - na 550g mąki dodałam 1,5 opakowania przyprawy (firmy Kotanyi - ona wydaje mi się najbardziej aromatyczna, jedno opakowanie ma 27g) i łyżeczkę cynamonu. Pierniczki są aromatyczne, chodziło mi o to, że nie pachniało przy pieczeniu :P
Te perfumy to forbidden euphoria Calvina Claina - dla mnie to bardzo świąteczny zapach :D
Musisz spróbować i sama ocenić. W porównaniu z naprawdę dobrymi czekoladami to zapewne nicość, ale mi ona smakuje :)
Magia Świąt na zakupach??? No cóż każdy odczuwa ja w innym miejscu :)
UsuńA to nie wiem dlaczego :) W moim domu czuć było, że piecze się piernik :) Ale to moze dlatego, że jest to piernik na karmelu - może on też "wniósł" coś z zapachu :)
Nie znam :) Pachną moze cynamonem albo piernikiem? :D
Dla mnie na prawdę dobrą czekoladą jest J.D.Gross z Lidla (w moim mieście za wiele czekolad nie uświadczy) a ta Lindt chyba bardziej Tobie smakuje :) Jeśli Lindt nie przypomina w smaku Wawel lub Wedel to nie będzie źle :)
Ja myślę, że to przez piekarnik, który nie wypuszcza zapachów na zewnątrz...
UsuńPerfumy nie pachną piernikowo (nie lubię takich zapachów w kosmetykach) - mają taki słodki zapach, ale ciężko mi go opisać :D
Nie pozostaje Ci nic innego jak ją spróbować, nie czekaj z tym dłużej :) Tą z lidla też lubię, choć ostatnio najbardziej lubię Vivani 92%. A ta z Lindt nie jest jakaś wytworna, więc nie ma co oczekiwać cudów :)
Być może ale zazwyczaj czuć jak się coś piecze ;)
UsuńJeśli chodzi o perfumy to nie używam bo nie przepadam a takie słodkie zapachy przyprawiają mnie o mdłości :) Mimo tego jak gdzieś te perfumy zobaczę to z chęcią powącham ;)
Ostatnio nie mam ochotę na czekoladę, więc nie będę próbować bo jeszcze się zrażę :) Z tymi cudami to wiem ale czytając Twojego bloga i ulubieńców tygodnia doszłam do wniosku, że ta z Lindt bardziej smakuje Ci od tej z Lidla (była na pierwszym miejscu) i często ja kupujesz :) Co do Vivani to 92% chyba jeszcze nie widziałam :)
To nie jest jakiś mocno słodki zapach, ale ciężko mi go powąchać. Jak gdzieś spotkasz to powąchaj i napisz mi co sądzisz ;)
UsuńTo prawda, że często kupuję, ale nie zachwycam się nią aż tak bardzo. Obecnie na pierwszym miejscu mojej listy jest Vivani 92% (była chyba w ulubieńcach), potem 85%, potem wszystkie surowe z firmy SuroVital, następnie Lindt 85%, potem 70% i potem chyba ta lidlowska - tak z grubsza przedstawia się mój czekoladowy ranking :D
Będę szukać i dam znać :)
UsuńFajny ten ranking :) Jednak miałam rację i z Lindt smakuje Ci bardziej od tej z Lidla :) Mam nadzieję, że i ja będe miała okazję spróbować Vivani 92 :) I głęboko wierzę, że najlepsze jeszcze przed Tobą :) Jest jeszcze sporo czekolad ;)
Vivani 92% jest u mnie w Kauflandzie, więc zapewne jest i u Ciebie ;)Oj tak, czekolad jest mnóstwo i to takich z prawdziwego zdarzenia :D
UsuńChętnie bym teraz spałaszowała twój obiad i podwieczorek :D
OdpowiedzUsuńSame pyszności :-)
OdpowiedzUsuńjak zawsze pyszności! :) I zawsze tak apetycznie wyglądają! :) uwielbiam kotlety z soczewicy, fasoli, cieciorki, kaszy, itd Pychota! :)
OdpowiedzUsuńŚniadanie wygląda jak przygotowane dla mnie. Zawiera w sobie wszystko co kocham;)
OdpowiedzUsuńOstatnio moje podwieczorki wyglądają bardzo podobnie do twoich- owoce, czekolada, czasem ciacho;)
Pycha jadłospis. No i te naczynia z Bolesławca <3
OdpowiedzUsuńWOW wszystko obłędnie wygląda :) pyszności :)
OdpowiedzUsuńBardzo pyszny ten obiadek, z curry, ryżem i fasolą. Chętnie zjadłabym coś takiego :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę, że masz czas i pomysły na tak urozmaiconą dietę...
OdpowiedzUsuńNiestety nie jest tak codziennie, bo właśnie czasu nie mam - jedynie w piątki mam go więcej :)
UsuńA może wrzuciłabyś jakiś przykładowy dzień "na szybko"? Nawet bez zdjęć, tylko tak dla inspiracji:)
UsuńTo może napiszę w konentarzu co jadłam dzisiaj...
UsuńA więc przed śniadaniem zjadłam jabłko i pół pomarańczy, potem platki owsiane i jaglane (55g) z jogurtem naturalnym, orzechami (20g), suszoną żurawiną, wiśniami i miechunką, kruszonym surowym kakaowcem i bananem - to wymieszałam, a na wierzch dodałam figę suszoną i jabłka ze słoika, do tego kostkę czekolady 92%. Na 2 śniadanie jadłam suszone owoce - morele, śliwki, daktyle i banany (ok 70g). Na lunch jabłko, kaszę gryczaną niepaloną (50g) z warzywami ugotowanymi na parze, oliwkami czarnymi i olejem z pestek dyni + jajko na średnio twardo i upieczony burak. Zaraz potem sezamki i trochę czekolady. I teraz jem kolację - marchewkę, 2 kromki chleba zytniego razowego z wege pasztetem, papryką i sałatą + plaster pasztetu luzem i za niedługo wypiję chyba kakao na mleku sojowym :)
Dziś cały dzień spędziłam poza domem, więc można go nazwać na szybko - wczoraj wymieszałam lunch na dziś, pomyłam owoce, a dziś rano wymieszałam śniadanie, które zabrałam na wynos. Mam nadzieję, że taki dzień Cię satysfakcjonuje :)
Ojej, to i tak jestem pod WIELKIM wrażeniem, jak urozmaicenie i zdrowo jadasz. Naprawdę podziwiam i będę dążyć do podobnej diety!:) Bardzo dziękuję za taki dodatkowy jadłospis.
UsuńSprawę ułatwia mi to, że raz w tygodniu gotuję warzywa na parze, które potem jem cały tydzień na lunch - mieszam z kaszami/ryżem/makaronem itp. (też ugotowanymi wcześniej) i oszczędzam sporo czasu :)
UsuńTrzymasz je cały tydzień w lodówce? Wybacz, że takie głupie pytania zadaję, ale dopiero uczę się podstaw gotowania. Tak, rozpuszczona jedynaczka wyprowadziła się z domu:)
OdpowiedzUsuńTak, i są cały czas w idealnym stanie - to chyba zasługa lodówki, bo w niej wszystko długo zachowuje świeżość :) Nie mam czasu niestety na codzienne gotowanie :/
Usuń