I dziś nadszedł kolejny piątek - początek cudownego czasu jakim jest weekend, niestety dwa dni to za krótko żeby się w pełni zregenerować. Póki co nic mi się nie chce i mam nadzieję, że siły witalne mi do jutra powrócą, bo trochę chodzenia mnie czeka :)
A jeśli chodzi o sprawy jedzeniowe, to było dziś u mnie bardzo jesiennie - gruszki, jabłka i winogrona to ostatnio stały element mojej diety, tym bardziej, że w zeszłym tygodniu tata przywiózł sporo tych owoców od babci ze wsi - w ogóle nie pryskanych (i pomyśleć, że tam tak obojętnie do nich podchodzą i nikt ich nie je...). Do tego borówki i maliny z ogródka - fajnie tak "osadzić" się w krzaczkach borówkowych i spędzić tam dłuższą chwilę. Taka wyprawa na borówki niekiedy kończy się akcją ratowniczą, gdyż okoliczne ptaki nie robią sobie zbyt wiele z założonej na nie siatki i się w nią wplątują - wyplątanie ich wymaga sporo zachodu, a one zamiast się cieszyć, że ktoś je ratuje (a wręcz wycina z nich siatkę), to dziobią :P I dziś fotomenu niestety nie jest wegańskie, a to ze względu na naleśniki robione przez moją mamę i brownie autorstwa siostrzeńca... No i jak chyba co tydzień, bez ładu i składu :)
PRZEDŚNIADANIE
- 3 mało reprezentatywne, ale niepryskane gruszki, 2 małe jabłka i trochę winogron (w ostatnim tygodniu codziennie jadłam podobny zestaw - a to wszystko ekologiczne :P)
ŚNIADANIE
- owsianka budyniowa gruszkowo - cukiniowa (zrobiona z 250ml mleka sojowego, 50g płatków owsianych, łyżeczki budyniu waniliowego, łyżeczki rodzynek, połowy dużej gruszki, kawałka startej na tarce cukinii) z dodatkiem orzechów i nasion (łącznie ok. 20g), łyżeczki masła orzechowego i łyżki musli kokosowego + niewidoczna na zdjęciu kostka (10g) ciemnej czekolady 70%
- borówki i maliny
2 ŚNIADANIE
- kawałek brownie (zrobionego z czekolad - 2 mlecznych, jednej ciemnej, jajek, masła, cukru i mąki - iście niewegański wypiek - jeden ze specjałów mojego siostrzeńca, który tym razem wypiekał go wraz z moją siostrą, odkrywającą w sobie ostatnio talent kulinarny :))
- antonówka
OBIAD
- brokułowo - fasolkowa zupa krem (z dodatkiem dużej ilości ziemniaków, z marchewką, pietruszką, soczewicą i mlekiem kokosowym)
- ziemniaki (200g) polane łyżką oleju z ostropestu, starty na tarce burak, fasolka i brokuły (pozostałości z tygodnia :P), działkowe pomidorki koktajlowe i papryka
- duszona antonówka
- herbata rooibos z kwiatem granatu
Dziś także nie liczę wartości odżywczych, bo zbyt wiele widzę niejasności wagowych, żeby to dokładnie określić... Wydaje mi się, że dzienną normę wyrobiłam :) Jak skończy się sezon na owoce i warzywa to będę musiała wprowadzić trochę ładu w moje odżywianie, bo ostatnio to mam wrażenie, że cały czas coś trawię :P
Życzę wszystkim udanego i smacznego weekendu :)
Fajny pomysł :)
OdpowiedzUsuńŚwietne dania - dla mnie najlepsza zupka krem i naleśniczory! :D
OdpowiedzUsuńBrownie jest autorstwa Twojej siostry z asystą siostrzeńca, wiesz co :P
OdpowiedzUsuńTak to jak zawsze super jadłospis :P Magda
Przepraszam, że nie wspomniałam o Tobie, ale miałam tu na myśli, że to Naimek słynie w rodzinie z robienia Brownie :P Już dopisałam i o Twoim udziale w wypieku :)
UsuńJest piąteczek, jest mój post :D Pysznie, zdrowo, kolorowo, buraczkowo. Żyć nie umierać :)
OdpowiedzUsuńNiepryskane owoce, tyle zdrowia! <3 W dużym mieście to strach kupować coś nawet na straganach, nie wiadomo czym opryskane i jakich ilościach.. Najbardziej podoba mi się owsianka :P
OdpowiedzUsuńTo prawda z tymi opryskami ;/ Ja to pewnie od nich świecę, bo głównie jem kupne owoce i warzywa, ostatnio tylko tak ekologicznie u mnie pod tym względem :p
UsuńDlatego zawsze trzeba się pytać! A, że mój tato rozgadany i, że ma mnóstwo kumpli na ryneczku to wie gdzie i co kupować :)
UsuńMój też ma tam jakieś "znajomości" ale wątpię, że jak zapyta kogoś czy coś jest pryskane, ten ktoś odpowie mu: "tak, pryskane no inaczej by robaki zeżarły", raczej usłyszy "ależ skąd" :p Każdy chce sprzedać co ma, więc mówią to, co klient chce usłyszeć najczęściej...
UsuńMmm ile winogron :D Coś dla mnie!
OdpowiedzUsuńNie ma za co :) A co wyjadanie tych "resztek" to już nie kolacja? To też kolacja ;)
OdpowiedzUsuńNo i w kocu doczekalam się:)
Na winogrono zapraszam do siebie - mam jego sporo :) Podobnie jak Ty siedze w krzaczkach i wyjadam to maliny to winogrono :) Gruszki dopiero dojrzewają a od czasu do czasu znajdę truskawke (na prawdę :P)
Możesz zdradzić z jakiego przepisu robiłaś nalesniki? Przymierzam się do tych wegańskich ;)
U mojej babci też jest sporo winogron, a oni w ogóle nie jedzą :/
UsuńPrzecież pisałam w notce, że naleśniki są robione przez moją mamę i nie są wegańskie - ona robiła je standardowo z mąki, mleka, jajek i wody gazowanej.
Przepraszam :( Czytałam szybko post bo się śpieszyłam i nie zauwazyłam... zaraz przeczytam po raz kolejny. Co do naleśników moja mama nigdy nie robiła ich z wodą, tylko z mąki, mleka i jajek. I Zawsze były rumiane :) Zauwazyłam też że niektórzy zawijają naleśniki tak, że ta strona, która smażyła się jako pierwsza idzie do środka (na nią wykładają farsz).
UsuńA to chyba nie ma większego znaczenia... Mojej mamy też zawsze wychodzą rumiane i ja wolę z dodatkiem wody, bo są takie bardziej ciągnące :)
UsuńNo nie ma :) A ja wolę naleśniki na mleku bo są bardziej sztywne i chrupiące ;P A potem i tak zawsze podpiekam je na patelni :) Tak czy owak naleśniki Twojej mamy na pewno są pyszne - wiadomo mamine ;);)
UsuńMoja mama też dodaje mleko - zwykle litr wleje, a potem już się nikomu nie chce iść do piwnicy po nowe, więc dolewa się wodę, żeby cisto rozrzedzić ;) No i ja wolę takie właśnie ciągnące, żeby lepiej się zawijały ;)
UsuńA moja powiedziała, że pierwszy raz słyszy by dodawać do naleśników wodę ;) W yteż trzymacie mleko w piwnicy? ;)
UsuńJa nie raz słyszałam, że do naleśników powinno się dodawać wodę gazowaną :)
UsuńTak, tata kupuje zawsze na zapas całą zgrzewkę, a do tego ze 2 butelki trzyma w lodówce takiego nie UHT (ja to mleka krowiego nie piję na co dzień i z kolei mam zapas roślinnych :P)
Jestem ciekawa dlaczego? :)
UsuńU nas tato kupuje w butelce bo rodzice nie mogą UHT-go mleka. Ale w komórce mamy chłodno, więc tam można trzymać :) W lodówce mamy też 2 butelki :)
A jaka dzisiaj pogoda u Ciebie? Mi i mamie pogoda zepsuła plany :(
Ponoć ciasto jest wtedy pulchniejsze...
UsuńU nas dzisiaj ładnie bardzo jest od rana i mam nadzieję, że tak pozostanie do wieczora. Może i u Was się jeszcze wypogodzi :)
Być moze :)
UsuńWiesz z pogodą już mi nie zalezy - plany diabli wzięli :(
Ale przecież można się grubiej ubrać i wziąć parasol i wyjść z domu jak jest po co :)
UsuńTo akurat miał być Zamość a nie Hrubieszów, ale więcej o tym napisze w podsumowaniu ;/
UsuńW sumie to do Zamościa też by mi się nie chciało w deszcz jechać, ale jak bym miała w planach to zapewne pojechałabym z parasolem...:/
UsuńTeż tak można ale mamy na siłę ciągnac nie będę a samemu to żadna frajda ;/
UsuńMuszę w końcu spróbować cukiniowej owsianki:)
OdpowiedzUsuńOwsianka brzmi ciekawie,a całość prezentuje się super jednak ja bym musiała jeść 2x tyle :D
OdpowiedzUsuńDzień pełen pyszności :) i te naleśniki- super!
OdpowiedzUsuń1.Ta owsianka z gdzieniegdzie przebijającymi się zielonymi kawałkami wygląda fenomenalnie :)
OdpowiedzUsuń2.Myślałyśmy, że to brownie to jakiś wafelek. Oj tam, że nie wegański. My też nie wszystko co eko i bez cukru jemy xD
3. Też lubimy tak naleśniki brać na wynos choć nie zdarza sie to często :P Rano nam się nie chce ich robić a takie z poprzedniego dnia to już guma i kapeć :P
4. Winogronko to takie domowe?
5. Ta miseczka jest urocza! podobnie jak ten lawendowy dzbaneczek-kubeczek niżej :P
3. Moje leżały od niedzieli i były bardzo dobre, nic nie sfatygowane :)
Usuń4. Od babci ze wsi, więc można powiedzieć, że domowe :D(a ciekawe czy uprawa winogrona w domu byłaby możliwa :p)
5. Dziękuję, dostałam je od mamy :)
To masz jakieś lepsze naleśniki albo masz jakiś tajemniczy sposób ich przechowywania?
UsuńNo to domowe :) Pytamy bo też mamy własne i wygląda jak nasze z ogródka xD A ktoś nam je podpierdziela, więc..... :P
Przechowuje je w lodówce, owijam je ręcznikiem papierowym, a potem wsadzam w folię...
UsuńNo jak śmiecie podejrzewać mnie o takie niecne czyny :P?? Nawet nie śmiałabym się zbliżyć do magicznego ogrodu Pand :)
Ooo, tym razem zjadłabym: naleśniki (zwłaszcza z tofu, nigdy nie jadłam w "stałej formie"), zupę-krem i brownie :) Jak reagują ludzie, gdy wpieprzają kebab z budy, a Ty wyciągasz takie cuda? Ja początkowo, jak przynosiłam coś innego niż standardową bułę, od razu byłam pytana: "Cooo taaam maaaasz?". Z czasem się przyzwyczajali.
OdpowiedzUsuńW moim otoczeniu nikt nie wpieprza kebabu (ja sama to jeszcze nigdy go nie jadłam :p), więc takie jedzenie nikogo nie dziwi :p
UsuńNo siostra postarałaś się, brownie wygląda meeeega :D O matko zeżarłabym zupkę, brownie, owoce, naleśniki... chciałam wyliczać, ale wszystko w sumie bym zjadła :O
OdpowiedzUsuńMarzę by kiedyś się u Ciebie stołować i twojej siostry ^^ Otwórzcie jakieś gospodarstwo agroturystyczne, będę czekać :D
W przyszłe wakacje jak do mnie przyjedziesz, to coś dobrego Ci ugotujemy :p
UsuńOj, u nas gospodarstwo by długo nie przetrwało - w gotowaniu większych ilości jedzenia nie mamy doświadczenia :p
duet siostrzany- magia i spełnienie marzeń :D
UsuńHahaha zawsze można nabyć :D A żyłabym Wam sukces :)
A ja to co? :)
UsuńAniu dasz radę ;)
#żyłabym raczej #wróżyłabym :) Jak chcesz wbijaj ze mną do Anusi i siostry jej :)
UsuńDomyśliłam się, co miałaś na myśli :)
UsuńErvisha, Ty też możesz przyjechać :)
I znów dochodzę do wniosku, że jesz bardzo pysznie i różnorodnie ;)
OdpowiedzUsuńOdżywczo, i jak kolorowo! Narobiłaś mi smaka na owoce :P
OdpowiedzUsuńSuper jadłospis, choć dla mnie za słodki ;)
OdpowiedzUsuńTen brownie wygląda cuuudownie <3
Ja potrzebuję dużo cukru :p
UsuńJak zawsze najbardziej zjadłabym Twoją kolację :) No i te wszystkie wspaniałe owoce także :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nigdy nie robiłam zupy krem z fasolką. To jest świetny pomysł;)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jak ta zupka krem smakuje :)
OdpowiedzUsuńJa mam gruszki i jabłka od sąsiadki nie pryskane. Tak samo z domowymi truskawkami, porzeczkami, malinami, czerwonymi śliwkami (które były robaczywe i już pospadały -.-) i... właściwie chyba tyle.
OdpowiedzUsuńJak zwykle najbardziej podoba mi się śniadanie i kolacja. Ale to jak widzę również zasługa dobrego aparatu, którego bym mogła pozazdrościć. Nie wiedziałam, ze jest coś takiego jak ostropest... Ty masz wrażenie, ze ciągle coś trawisz, a ja niestety ręcz przeciwnie. :< Teraz to jeszcze gorzej, bo czuję że mam spuchnięte gardło i wgl. nie jestem głodna, to boli.
Dziękuję, na sparat nie mogę narzekać, ale nie mam kiedy odkryć pełni jego możliwości niestety i wydaje mi się, że stać go na więcej...:/
UsuńJa też zazwyczaj nie jestem głodna :/
Mam nadzieję, że Twoje gardło szybko powróci do zdrowia :)
Zjadłabym wszystko! :)
OdpowiedzUsuńZ wielką chęcią zjadłabym te wszystkie dania.
OdpowiedzUsuńObiadek super :)
Mmm cudowne menu <3 Szczególnie mi do gustu te naleśniory i zupka przypadły, cuda *.*
OdpowiedzUsuńciekawie to zrobione
OdpowiedzUsuń