Już jutro ostatni dzień listopada i wydaje mi się, że więcej produktów nie wejdzie na listę ulubieńców tego miesiąca, więc dzisiaj dodaję notkę. Listopad nie był miesiącem szczególnie bogatym w odkrycia kulinarne i chyba nic wyjątkowo ciekawego nie jadłam, ale mimo wszystko kilka smakowitych rzeczy w tym czasie mi towarzyszyło.
1. Jeśli chodzi o czekolady, to jedyną nową tabliczką jaką jadłam w listopadzie była surowa czekolada z pekankami firmy SuroVital.
Dopiero pisząc tą notkę zauważyłam, że na czekoladzie nie ma żadnego napisu w języku polskim i nie wiem dlaczego, gdyż została ona zakupiona w Polsce, w polskim sklepie, a dokładniej w Społem. W składzie, poza surowym ziarnem kakaowca zawiera cukier kokosowy, tłuszcz kakaowy, orzechy laskowe, orzechy pekan i wanilię Bourbon, wszystko z upraw ekologicznych.
Mimo obecności orzechów laskowych w składzie, nie zauważyłam wizualnie ich przejawów w tabliczce, w której utopione zostały jedynie mniej lub bardziej kształtne orzechy pekan. Jednak jakaś tajemnicza orzechowa nuta (pomijając pekany) była w niej wyczuwalna, gdyż znając smak czekolady bez dodatków wiedziałam, że nie był on taki sam, ale nie czytając wcześniej składu myślałam, że moje kubki smakowe znowu wyczuwają coś, czego nie ma :D Po przeczytaniu składu i ponownej analizie smaku mogę stwierdzić, że orzechy laskowe można w niej wyczuć wyraźnie. Widoczne w czekoladzie orzechy pekan smakują świeżo i orzechowo, ale ich zagęszczenie mogłoby być trochę większe. I choć cała kompozycja jest cudowna, to ja jako zwolennik rozdzielania jedzenia na części, wolę zjeść zwykłą tabliczkę surowej czekolady, a do tego kilka pekanków :)
2. Kolejnym ulubieńcem jest napój sojowy firmy Joya, który obecnie stał się chyba moim ulubionym, nie smakowym napojem roślinnym, detronizując tym produkt z firmy Alpro...
Skład prezentuje się sympatycznie i wygląda tak: baza sojowa (woda, ziarna soi 8,7%), cukier buraczany, węglan wapnia, sól. W 100ml ma 45kcal, wapnia zawiera 120mg w 100ml, a soja użyta do jego produkcji nie jest modyfikowana genetycznie. Napój smakuje naturalnie i pasuje do wszystkiego, a z jego dodatkiem najbardziej lubię surowe kakao :) Kupuję je w Lidlu, jeśli dobrze pamiętam kosztuje 4.99, więc jak na roślinny zamiennik mleka to cena jest bardzo przystępna.
3. W listopadzie wykończyłam także suszone truskawki, zakupione już dawno temu w Almie.
Można w nich wyczuć prawdziwą truskawkowość, która świetnie wzbogaca moje owsianki na śniadanie na wynos. Są kwaśne, niestety kleją się bardzo do zębów i nie są lekkie w żuciu, ale mimo wszystko bardzo je lubię, głównie za tą naturalność :) No a poza tym, to ja lubię kwaśne jedzenie.
4. Ostatnio trafiłam także na wyjątkowo dobre suszone daktyle firmy ener bio, które jem już od dłuższego czasu, ale nigdy nie smakowały mi tak dobrze jak ostatnio...
Nie wiem czy te ostatnie egzemplarze były inne, czy to mój smak uległ metamorfozie, ale to już drugie opakowanie tak bardzo mi smakuje... Nie kleją się do siebie, ale nie są też zbytnio obsuszone - w sam raz miękkie, nie przesłodzone i przepyszne. Nie zawierają dwutlenku siarki i innych konserwantów, więc spełniają podstawowe kryterium jakim kieruję się wybierając suszone owoce.
5. Kolejną pozycję zajmuje herbata zielona z żurawiną, zakupiona w Tesco.
Skład herbaty wygląda tak: zielona Gun powder 93%, truskawka liofilizowana, żurawina liofilizowana 2%, aromat. Dodatki w postaci owoców (które same w sobie smakują cudownie i są fajnie obsuszone, ale mogłoby być ich więcej) są widocznie zauważalne, choć ich smak w gotowym płynie nie jest mocno wyczuwalny, ale owocowa nuta na pewno w herbacie jest. W ogóle to bardzo lubię herbaty tej firmy, a to jest już któryś smak jaki wypróbowałam.
6. Bardzo mi zasmakowały także widoczne poniżej wafle ryżowe złożone z 5 zbóż, firmy BioAvena.
Nie miałam ich póki co otwierać, bo odległy termin ważności nakazywał umieszczenie ich w zapasach, ale wczoraj, pewien 2 letni stworek o imieniu Amelia, wytropiwszy je w torbie z zakupami oczekującymi na uporządkowanie, zapragnął niezwłocznej konsumpcji. Wafle w składzie zawierają eko ryż, proso, amarantus, quinoę, grykę i sól. Widać, że amarantus w waflach faktycznie jest i rozprzestrzenia się po całym opakowaniu. Jego dodatek, jak i chrupkość całych wafli dało się zauważyć nie tylko jedząc, ale także widząc pokruszone kawałki na podłodze (Amelka lubi wszystko miażdżyć miniaturowymi rękami i potem rozrzucać, a jej odwiedziny trwające 3 - 4 godziny skutkują totalnym rozgardiaszem). Wafle byłyby jeszcze lepsze, gdyby nie zawierały w składzie soli (0,32g soli w 100g to jak dla mnie sporo), ale biorąc pod uwagę całokształt, były bardzo dobre, a najbardziej mi smakowały z dodatkiem niesolonego masła z orzechów - w takiej formie zjadłam dziś kilka na drugie śniadanie.
7. I na koniec coś nieopakowanego - kasztany, moje największe odkrycie listopada :)
W tym roku jadłam je pierwszy raz i polubiłam od razu. Bardzo lubię ten lekko słodki smak i strukturę wnętrza. Wiem, że można zrobić z nich wiele pysznych dań, ale póki co, najbardziej smakują mi takie po prostu upieczone :) Są bogate w skrobię, błonnik, witaminy (zwłaszcza C, K i witaminy z grupy B) oraz składniki mineralne (zwłaszcza miedź).
Pewnie nie o wszystkim pamiętałam, być może część produktów z początku miesiąca mi umknęła, ale na tym kończę. A czy Wy macie jakieś swoje odkrycia listopada?
3. W listopadzie wykończyłam także suszone truskawki, zakupione już dawno temu w Almie.
Można w nich wyczuć prawdziwą truskawkowość, która świetnie wzbogaca moje owsianki na śniadanie na wynos. Są kwaśne, niestety kleją się bardzo do zębów i nie są lekkie w żuciu, ale mimo wszystko bardzo je lubię, głównie za tą naturalność :) No a poza tym, to ja lubię kwaśne jedzenie.
4. Ostatnio trafiłam także na wyjątkowo dobre suszone daktyle firmy ener bio, które jem już od dłuższego czasu, ale nigdy nie smakowały mi tak dobrze jak ostatnio...
Nie wiem czy te ostatnie egzemplarze były inne, czy to mój smak uległ metamorfozie, ale to już drugie opakowanie tak bardzo mi smakuje... Nie kleją się do siebie, ale nie są też zbytnio obsuszone - w sam raz miękkie, nie przesłodzone i przepyszne. Nie zawierają dwutlenku siarki i innych konserwantów, więc spełniają podstawowe kryterium jakim kieruję się wybierając suszone owoce.
5. Kolejną pozycję zajmuje herbata zielona z żurawiną, zakupiona w Tesco.
Skład herbaty wygląda tak: zielona Gun powder 93%, truskawka liofilizowana, żurawina liofilizowana 2%, aromat. Dodatki w postaci owoców (które same w sobie smakują cudownie i są fajnie obsuszone, ale mogłoby być ich więcej) są widocznie zauważalne, choć ich smak w gotowym płynie nie jest mocno wyczuwalny, ale owocowa nuta na pewno w herbacie jest. W ogóle to bardzo lubię herbaty tej firmy, a to jest już któryś smak jaki wypróbowałam.
6. Bardzo mi zasmakowały także widoczne poniżej wafle ryżowe złożone z 5 zbóż, firmy BioAvena.
Nie miałam ich póki co otwierać, bo odległy termin ważności nakazywał umieszczenie ich w zapasach, ale wczoraj, pewien 2 letni stworek o imieniu Amelia, wytropiwszy je w torbie z zakupami oczekującymi na uporządkowanie, zapragnął niezwłocznej konsumpcji. Wafle w składzie zawierają eko ryż, proso, amarantus, quinoę, grykę i sól. Widać, że amarantus w waflach faktycznie jest i rozprzestrzenia się po całym opakowaniu. Jego dodatek, jak i chrupkość całych wafli dało się zauważyć nie tylko jedząc, ale także widząc pokruszone kawałki na podłodze (Amelka lubi wszystko miażdżyć miniaturowymi rękami i potem rozrzucać, a jej odwiedziny trwające 3 - 4 godziny skutkują totalnym rozgardiaszem). Wafle byłyby jeszcze lepsze, gdyby nie zawierały w składzie soli (0,32g soli w 100g to jak dla mnie sporo), ale biorąc pod uwagę całokształt, były bardzo dobre, a najbardziej mi smakowały z dodatkiem niesolonego masła z orzechów - w takiej formie zjadłam dziś kilka na drugie śniadanie.
7. I na koniec coś nieopakowanego - kasztany, moje największe odkrycie listopada :)
Pewnie nie o wszystkim pamiętałam, być może część produktów z początku miesiąca mi umknęła, ale na tym kończę. A czy Wy macie jakieś swoje odkrycia listopada?
Ooo, a tak się dzisiaj zastanawiałam kiedy pojawią się ulubieńcy :)
OdpowiedzUsuńKasztany też ostatnio wcinam :) Kupiłam w Tesco, upiekłam i się delektuję :)
Ja może jutro upiekę, bo uzupełniłam zapas właśnie w Tesco :P Ostatnio jem je codziennie, piekę od razu większą ilość :)
UsuńŁĄaaaaaaaaaaaaaaa krzyczy! Nie znoszę tych wafli ryżowych, są dla mnie za suche trzeba je popijać, za mało kruche i świeże, i zapychają niczym cement! Kocham większość wafli, ale te mnie przerosły :< A dwa razy je jadłam :< O czekoladzie surowej marzę, kasztany muszę dorwać, raz je jadłam w ubiegłym roku z promocji w biebrze, zieloną kocham, a truskawki pojadłabym ^^
OdpowiedzUsuńWafle mało kruche ?? Wg. mnie aż za bardzo :P No i wydawały mi się świeże :)
Usuńjadłam dwa razy i dwa razy miałam ochote wyrzucić je przez okno. Dla mnie koło kruchych nawet nie stały, idealnie kruche to są dla ekstra cienkie kukurydziane <3 i pare no namów z supermarketów :) Na tych się zawiodłam bo kosztują kupę kasy, a takie jaja odstawiają :D Wiesz może Ciebie to nie rusza, ale ja zjadam całą zawsze paczkę naraz i same bez niczego, no czasami ketchupem i musztardą ^^
UsuńMamy chyba inne pojęcie kruchości, bo te kukurydziane nie są z kolei dla mnie w najmniejszym stopniu kruche :p
UsuńJa więcej niż pół paczki nie jem, bo mnie szybko zapychają :p A najbardziej lubię z masłem orzechowym, choć bez niczego także :)
żartujesz!? O.O ... normalnie nie wierzę xDD Wybacz to mi się w głowie nie mieści, czy my mówimy o tym samym jedzeniu!?
UsuńMnie zapychają, ale mi o to chodzi. Ja lubię uczucie przejedzenia :P Mam żołądek bez dna, ale nie wiem czy w sumie jest się czym chwalić :D
Jak dla mnie jest, bo trochę Ci zazdroszczę, że lubisz czuć się przejedzona :D Ja wręcz przeciwnie, rzadko kiedy jestem głodna, ale jeść lubię :P
Usuńmiło mi to słyszeć, bo moja współlokatorka otwarcie mi mówi, że nie znosi jeść, to dla niej zbędny i upierdliwy obowiązek, nie rozumie po co Pan Bóg go stworzył, nie lubi i to ją męczy. Gały tak wybałuszyłam na pierwszym roku jak mi to powiedziała, że mało kulki mi nie wyleciały z oczodołów. I też nie mogłam jej uwierzyć, dopóki nie zobaczyłam tego na własne oczy xDD Często jej burczy w brzuchu, ale nie chce jeść. Mi to już burczy jak usłyszę, że komuś obok burczy. Robię się głodna, jak widzę, że ktoś je. To bardzo męczące uwierz mi. Jestem chyba głodna ok.18 h głodna na dzień bo 6 h śpie :D Gdyby nie rozsądek zajadłabym się na śmierć. I cieszę się, że nie miałam nigdy w rękach jedzenia 0 kalorii, bo wtedy żarłabym bez skrupółów, nie powstrzymałabym się i pękłabym jak balonik xDD
UsuńAle ile przyjemniej się je z głodu, a nie jak w moim przypadku, bo trzeba uzupełnić deficyty kaloryczne :P Choć na szczęście jeść lubię i nie męczy mnie to szczególnie ;) A czasem to mi nawet w brzuchu burczy albo mam początki głodowego skurczu, ale głodu nie czuję - ciekawa ta moja fizjologia, Twoja zresztą też ;)
UsuńKażdy człowiek jest inny i na swój sposób ciekawy :)
UsuńTa czekolada wymiata!!!! Chciałabym aby znalazła się w mojej szafce :D
OdpowiedzUsuńW takim razie mam nadzieję, że kiedyś ją upolujesz :) Ostatnio pojawiły się w Tesco u mnie w mieście, w nowym dziale ze zdrową żywnością...
UsuńDziękuję<3 Widziałaś je w Tesco???? Będę musiała zerknąć :)
Usuń------------
Na składach kosmetyków to ja się nie znam ;/ Dlaczego był nieciekawy? Moja mama mówi, ze kremy od ziaji mają zbyt intensywny zapach ;/
Już dawno nie oglądałam kosmetyków z Ziaji i zapewne asortyment się powiększył, ale te co ja miałam, miały w składzie parafinę - do rąk to ok, ale do twarzy wolę nie używać, bo czuję, że zapychają mi skórę. A zapach faktycznie bardzo intensywny :/
UsuńParafina w kremie do twarzy???? Na kosmetykach się nie znam ale myślałam, ze ona jest tylko w kremach do rąk ;/
UsuńNiestety często można ją spotkać i w tych do twarzy, na pewno w tych z Ziaji co miałam była, ale dzięki temu krem dobrze sprawdził się do rąk :)
UsuńTą czekoladę to bym porwała <3 Uwielbiam tą serię, a z orzechami pekan musi smakować najlepiej *.*
OdpowiedzUsuńHaha i ja mam odwrotnie, właśnie tego mleka sojowego nie lubię, a to z alpro jak najbardziej :D
I tymi truskawkami kusisz, zjadłabym takie :)
Ja lubię jedno i drugie - ostatnio piję to z Lidla, ale jak skończę, to napocznę od razu to z Alpro - będę miała świeższe porównanie :)
UsuńSurovital z pekanami jest świetna! :) Pewnie trafił Ci się egzemplarz dedykowany na zagraniczny rynek, stąd brak polskich napisów.
OdpowiedzUsuńTo teraz jestem ciekawa, czy ta dedykowana na rynek polski smakuje tak samo :P Wydaje mi się, że mam jeszcze jedną z pekankami w swoich zbiorach - kiedyś jej kolej nadejdzie :D
UsuńDaktyle to mój nr 1 :-) no i czekolada oczywiście :-)
OdpowiedzUsuńKurczę, od dawna czaję się na czekoladę, surową czekoladę tej firmy! A i mleko widziałam w Polo i też kiedyś chciałam się skusić :) Fajnie, że wiem, że są to produkty godne polecenia :)
OdpowiedzUsuńKażdy ma inny smak i preferencje, więc dopóki sama nie spróbujesz nie przekonasz się, czy są to produkty godne polecenia...:)
UsuńTa czekolada ciągle chodzi mi po głowie! To moje marzenie :(
OdpowiedzUsuńO tak,pieczone kasztany są boskie:)
OdpowiedzUsuńBoniu, tez odkrylam to mleko w Lidlu, najlepsze jakie pilam! Serio, -zasem nawet wypijam o tak o, z kartonika kilka lykow. To zupelne przdciwienstwo tego z Buedronki, tamto jest ochydne!
OdpowiedzUsuńI jadlam raz kasztany, jak je upieklam. Smakowaly mi, ale szalu nie bylo, kilka trafilo mi sie zepsutych w srodku... Jak pojade do Francji kiedys, to tam sprobuje takich prawdziwych!!
Z Biedronki też chyba piłam, ale nie jestem pewna - jeśli tak, to raczej ohydne mi się nie wydało, bo tak to bym zapamiętała :P
UsuńTeż mnie ciekawią kasztany w innych krajach ;)
Najlepsze daktyle są z Izraela. Jak bd miała okazję to kup zapas :)
OdpowiedzUsuńOk, będę pamiętać ;)
UsuńJa także w tym roku po raz pierwszy jadłam pieczone kasztany i się w nich zakochałam :) Sa wspaniale! No i ta czekolada wygląda wspaniale :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać aż spróbuję kasztanów! :) A co do surowych czekolad z tej firmy - genialne, próbowałam :) Zielona herbata z żurawiną też musiała być pyszna!
OdpowiedzUsuńJak ta czekolada bosko wygląda!
OdpowiedzUsuńUwielbiam zielone herbaty, więc ta z żurawiną na pewno by mi posmakowała :)
do swojej listy zakupów dopisuję daktyle (kiedyś tam pewnie jadłam ale już nie pamiętam xD), tę czekoladę jeśli upoluję w Tesco i KASZTANY! nigdy nie próbowałam, czas to zmienić:) Twój blog to skarbnica wiedzy nawet dla takiego mięsożercy jak ja:)
OdpowiedzUsuńW Tesco powinna być, przynajmniej w moim Tesco się pojawiła :)
UsuńKasztany spróbuj koniecznie - 100x lepsze i zdrowsze niż mięso :D
Nigdy nie jadłam żadnego produktu z Twojej listy, ale wyglądają (i zapewne smakują) cudownie, a więc chyba czas wybrać się na zakupy ;)
OdpowiedzUsuńTa czekolada jest przepyszna, a jeżeli chodzi o Joya to polecam ich napój ryżowy, ja uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńJak gdzieś zobaczę, to na pewno kupię ;)
UsuńFajne są te truskawki, chętnie bym spróbowała. A kasztany to bardzo chętnie, gdybym tylko udało mi się je kupić :)
OdpowiedzUsuńWidziałam w Tesco, Auchanie, Almie i ponoć czasem są w Biedronce...:)
UsuńTeż lubię wafle ryżowe :)
OdpowiedzUsuńnie wiedziałam, że ta czekolada jest w Społem! muszę u nas zajrzeć bo nie kojarzę tam takich czekolad w ogóle :)
OdpowiedzUsuńMleko też kupuję i jest bardzo smaczne jak na tą cenę :) kasztany pieczone uwielbiam! No i też kupuję te daktyle! Zawsze mam w domu zapas co najmniej 3 paczki do deserów :)
Widze, że na prezenty mikołajkowe to byśmy się dogadały idealnie! :) pokażę mężowi Twojego bloga i każę mu się zainspirować na Mikołaja! :) na razie widziałam tylko, że kupił gdzieś Viviani 92% ;)
Nie w każdym Społem - w tych większych jedynie :/ Vivani jest super i mam nadzieję, że Twój mąż coś wybierze :)
UsuńDla mnie najlepszy na świecie jest sojowy z Rossmanna. :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję, jednak możesz się zdziwić - w tym miesiącu nie zaszalałam ze zdjęciami :P
OdpowiedzUsuńPaczka z produktami Cocoa już do nas idzie! Więc niebawem będziemy mogły porównać nasze opinie :) Suszone truskawki są wspaniałym dodatkiem do śniadania i do jedzenia solo. Tych nie widziałyśmy nigdzie. Kasztany! Dziś zjadłyśmy takie zakupione, cieplutki i pyszniutkie na jarmarku :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa czy Wam zasmakują te produkty tak jak mi :)
UsuńZastanawiałam się ostatnio jak powinny smakować pieczone kasztany, bo nie wiem, czy ja je dobrze piekę :D
Raz upiekłyśmy same w ubiegłym roku i były pyszne, słodziutkie jak migdały. W tym roku już nie były takie dobre ale te kupione na jarmarku znów były cudne i zupełnie inne niż pieczone w domu. Sądzimy, że one są jakoś parowane i pieczone w tych kotłach więc musimy pokombinować w domu :)
UsuńDla mnie kasztany są słodkie, ale do migdałów bym ich nie porównała. Jak napotkam je gdzieś poza domem, to spróbuję na pewno ;)
UsuńJestem zainteresowana czekoladą SuroVital, a to z powodu, który u mnie na blogu już w przyszły poniedziałek. Ponadto wszamałabym daktyle, to już bez względu na firmę. Najczęściej kupowałam po prostu najtańsze.
OdpowiedzUsuńCzekam w takim razie na poniedziałkową notkę :)
UsuńTeż czekam! :D
UsuńSame pyszności . Moim ostatnim odkryciem jest suszona miechunka, kwaskowata i bardzo chrupiąca.
OdpowiedzUsuńMiechunkę też bardzo lubię i nawet mam w zapasach :)
UsuńWszystkie produkty obłędne! Świetne w smaku i dobre dla organizmu :)
OdpowiedzUsuńDziękuję - jadam więcej :) Tutaj wyjadałam resztki a wcześniej jadłam jeszcze krupnik jaglany :) Nie najadłabym się praktycznie samymi warzywami :)
OdpowiedzUsuńSzkoda mi te miśki na strych wynosić bo nie chciałabym aby się zniszczyły bo to praktycznie nówki :) Twoje miśki mają śliczne imiona :) Może pochwalisz się nimi na instagramie? ;)
Dziękuję <3 Masz rację ;)
UsuńW takim razie trzeba uszanować ich wolę :) Kto wie... może kiedyś się odważą :) Ale bardzo chciałabym zobaczyć Twoją owieczkę i żabkę ;)
Same pyszności z tego co widzę ;)
OdpowiedzUsuńTa czekolada wygląda bardzo naturalnie. Napój Joya też lada dzień pojawi się u mnie na blogu, ale w wersji ryżowej. Najbardziej ciekawią mnie te daktyle, bo nigdy ich nie widziałem. Zawsze kupowałem od firmy Bakalland, które też nie mają siarki w składzie. W jakiej cenie są te daktyle w Rossmannie?
OdpowiedzUsuńTo czekam na Twoją recenzję, to ryżowe w końcu muszę kupić ;)
UsuńWg. strony rossmanna kosztują 7.99, ale często można je spotkać w promocji ;)
Bardzo chętnie spróbowałabym suszonych truskawek:)
OdpowiedzUsuńZ kasztanów na razie robiłam niewiele- mąkę, a z niej naleśniki, które bardzo mi posmakowały. Chyba nadszedł czas na więcej eksperymentów:)