niedziela, 18 września 2016

Mercado dos Lavradores - cudowny targ na Maderze

W czasie wakacji na Maderze, jednym z miejsc do których lubiłam zaglądać, był zlokalizowany w centrum stolicy targ Mercado dos Lavradores. Uwielbiam odwiedzać wszelkie bazarki z owocami i warzywami, a szczególnie w innych krajach przyciąga mnie do nich jakaś tajemna siła. Targ w Funchal mogę zaliczyć do najwspanialszych, na jakich do tej pory byłam - mnóstwo egzotycznych, lokalnych owoców i warzyw, a do tego cudowny zapach tworzyły specyficzny klimat i uważam, że miejsce to zasługuje na osobny wpis na blogu o jedzeniu ;)


Targ mieści się w klimatycznym budynku, na dwóch poziomach - drugie piętro jest bardziej nastawione na turystów, więc i ceny na tamtych stoiskach okazały się sporo wyższe. Z większością sprzedawców można było dogadać się po angielsku, więc i o owocach dało się trochę ciekawostek posłuchać.


Pierwsze co można zobaczyć po wejściu do budynku to kwiaty, z którymi stoiska rozpoczynały targowisko. Ja jeszcze nie potrafię doceniać ich piękna, więc podążyłam od razu do części jedzeniowej :)


Gdy pierwszy raz się tam udałam było dość przestronnie - niewiele uświadczyłam straganów, ale w piątek, czyli dzień handlowy i w sobotę, ciężko było przejść i w każdym zakątku targowiska handel kwitł. Część sprzedawców, zwłaszcza na górnym piętrze, zachęcała do zakupów, dając do spróbowania swoje przysmaki.


Najbardziej popularnym owocem na targu była marakuja, występująca tutaj w wielu smakach - udało mi się uświadczyć m.in truskawkową, bananową, cytrynową i pomidorową. 


Te próbowane na targu okazywały się dużo słodsze niż te, które kupiłam, więc miałam przypuszczenie, że są dosładzane i chyba się nie myliłam, bo na jednym z poniższych zdjęć można dojrzeć cukier... Ceny wahały się od 5 euro za kilogram na dolnym piętrze, do 20 na górnym, więc różnica była spora, a smakiem nie różniły się wcale, za to wśród tych droższych był większy wybór smaków.  



Najmniej smaczne okazały się marakuje bananowe i jak dla mnie nie miały nic wspólnego z bananem - w smaku, bo w wyglądzie jakiś wspólny pierwiastek można odnaleźć ;)



Kolejnym owocem, jaki teraz będzie kojarzył mi się z Maderą jest banano - ananas, czyli owoc rośliny o nazwie Monstera deliciosa. Ten zielony, podłużny twór faktycznie łączy dwa smaki, ale osobiście silniej wyczuwam w nim ananasa. Należy wykazać się cierpliwością i poczekać aż owoc dojrzeje, a zakomunikuje nam to gubiąc wierzchnią skórkę, pod którą czeka słodki miąższ, bez problemu odchodzący od rdzenia. Będąc na miejscu próbowałam dobrać się do niedojrzałego banano - ananasa i nie dość, że kompletnie nie miał smaku, to jeszcze język zaczął mnie szczypać - pisząc tą notkę dowiedziałam się, iż miąższ zawiera chroniące roślinę przed roślinożercami rafidy, czyli kłujące kryształki szczawianu wapnia, mogące podrażniać skórę i śluzówki, a znikające po dojrzeniu. 


Na Maderze można spotkać także mnóstwo bananów - zarówno na bazarkach, jak i na drzewach. Są one mniejsze niż te obecne w Polsce, ale trochę bardziej słodkie i takie jakby z większą koncentracją smaku... Niemal codziennie jadłam takiego jednego do śniadania w hotelu ;)


Na wyspie jadłam też jedno z najlepszych mango w życiu - mocno słodkie i niezwykle aromatyczne. Ponoć niektóre odmiany można jeść ze skórką, ale ja jakoś nie mogę się do niej przekonać ;)


Nie brakowało też fig, zarówno z zieloną, jak i czarną skórką i chociaż były bardzo smaczne, to ja jednak wolę te suszone :)


Popularne były także owoce opuncji - widać je po lewej stronie zdjęcia. Miały one słodki, lekko kremowy smak i zwartą konsystencję. 


Pierwszy raz widziałam żółtą pitaję (w Polsce częściej funkcjonuje jako smoczy owoc) i smakowała mi dużo bardziej niż czerwona - okazała się lekko słodka, jakby gruszkowa i bardzo orzeźwiająca.


Jak widać, na bazarku było bardzo bogato, co nie pozostawało bez wpływu na egzotyczny zapach miejsca. Jedynie na pewnym obszarze dało się poczuć dla mnie mało sympatyczny zapach, a to przez liczne stoiska ze świeżymi, dopiero co złowionymi rybami, jednak zdjęć nie robiłam, bo uważam, że nic ładnego w rybich zwłokach nie ma i lepiej się skupić na kolorowych i pachnących owocach ;)


Poza świeżymi owocami, nie brakowało też warzyw - w dużej części takich, jak w Polsce, ale znalazło się kilka dla mnie nowych. Jednym z takich była czerwona fasola - fasolki obecne w środku okazały się przepyszne, a smakiem przypominały polską białą fasolę, z kolei skórka była bardzo włóknista i w moim odczuciu nie zjadliwa - może ogólnie jest niejadalna, a może po prostu jakaś dziwna fasola mi się trafiała ;)


Bardzo dobra okazała się też gruba odmiana fasoli, w Polsce chyba określana jako Mamut - ta po ugotowaniu była mięciutka, jednak pozbawiona fasolowych elementów w środku. Jak widać poniżej, nie brakowało też papryk, batatów, nektarynek, winogron i jabłek - część z nich pochodziła z Portugalii kontynentalnej.


Moją uwagę przykuła także marchewka - to ciągle moje ulubione warzywo, więc wersji skróconej i takiej jakby "upasionej", musiałam spróbować :D Nad marchewkami z kolei możecie zobaczyć zieloną pimpinelę - na miejscu jej nie jadłam, bo była twarda i nie wiedziałam czy jest dojrzała, ale zabrałam kilka sztuk do domu - okazała się chrupiąca i smakowała trochę jak kalarepka :)


Nie brakowało też aromatycznego awokado - każdy awokadożerca byłby zadowolony, a osoba tęskniąca za smakiem polskiej gruszki czy importowanej nektarynki również znajdzie coś dla siebie na wyspie :)


Na drugim piętrze, poza owocami świeżymi, znaleźć można było wiele suszonych, a także orzechów z różnymi dodatkami. Moją uwagę przykuły orzechy włoskie w daktylach - gdy tylko je zobaczyłam nie wątpiłam, że to udane połączenie.


Szczególnie popularne było suszone mango i papaja, a także orzechy - zwłaszcza macadamia, w miodzie albo naturalne. Sporo tych owoców było, ale części nie umiałam zidentyfikować ;)


Bardzo smaczny okazał się suszony hibiskus, ponoć bez dodatku cukru - nie wiem, czy to prawda, bo był zadziwiająco słodki, ale nigdy owoców hibiskusa nie jadłam, więc nie mam porównania.


Będąc na targu, można było wyposażyć się także w suszone papryczki, ale to chyba nie moje smaki i wyglądem też mnie specjalnie nie zachęcały...


W dzień handlowy można było także kupić lokalny przysmak - chlebek bolo de caco, o którym pisałam we wcześniejszej notce o Maderze (znajdziecie ją tutaj). Jeśli lubicie odwiedzać targowiska, to z pewnością spodobałoby się Wam to miejsce. Kilka owoców  i warzyw oczywiście przywiozłam do Polski - aż się bałam, że przekroczę limit wagowy bagażu :D


A trzy smaki, z którymi najbardziej kojarzy mi się Madera możecie zobaczyć poniżej. Mango, marakuje i banano - ananasy to owoce, których będąc na wyspie trzeba spróbować koniecznie. 


Ale tak naprawdę wszystko jest pyszne i razem tworzy to niesamowite miejsce - pełne egzotyki, zapachów, kolorów i maderskich smaków. Jestem pewna, że każdy tam znajdzie coś dla siebie ;)

45 komentarzy:

  1. Jejku jakie bogactwo smaków i aromatów :-) z chęcią bym tam pobuszowała kilka dni :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny tekst i bardzo ładne zdjęcia :) Portugalczycy powinni Ci coś odpalić za taką promocję Madery ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogliby mi kilka banano - ananasów i bolo de caco przysłać, nie pogardziłabym :D

      Usuń
  3. chyba na tydzień bym tam mogła zniknąć:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ile dobroci! Chciałabym spróbować tych wszystkich egzotycznych owoców :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ach, tak wygląda raj... <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku,to jest spełnienie marzeń!Naprawde chciałbym tam byc,niesamowite ze miałaś okazje zobaczyć i spróbować takich pysznosci!!Marzenie *.* Wszystko przeczytałam z uwaga i chyba przeczytam jeszcze raz,zeby jeszcze raz choć odrobinkę sobie to wyobrazic :)

    OdpowiedzUsuń
  7. wybrałabym się tam chociażby aby powęszyć i nacieszyc oczy tyloma kolorami! i tż nie potrafiłabym zidentyfikować pewnie z połowy tych owocków i warzyw- no moze przesadzam ale na pewno miałabym problem ze zdecydowaniem się co kupić. we Włoszech zajadałam się melonami i arbuzami, tu na pewno kupiłabym marakuje i te bananki krótkie:) podpatrując już w sumie od dawna Twoje jadłospisy mogę sobie Ciebie wyobrazić jak z radością buszowałaś wśród tylu roślinek:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Melony i arbuzy z kolei jadłam w hotelu i też były bardzo smaczne ;)
      Jeszcze gdyby tam były jakieś stoiska z maderskimi słodyczami, to już w ogóle byłabym w raju :D

      Usuń
  8. Po prostu raj na ziemi :)
    Patrząc na te zdjęcia czułam owocowe zapachy i smaki. Takich targowisk brakuje w Polsce, a szkoda :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, ale przynajmniej w Polsce jest bogata oferta owoców i warzyw ;)

      Usuń
  9. To prawda i fajne jest to, że ciągle coś nowego pozostaje do odkrycia ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zawsze jak jestem na wakacjach - staram się w tym miejscu odwiedzić jakiś lokalny targ. Tyle wspaniałości, różności, które u nas nie są znane. Specyficzny sposób targowania się, ludzie - takie wizyty na targu także ubogacają nasze pojęcie o kulturze państwa, które odwiedzamy.
    Targ na Maderze wygląda na tak kolorowy, pełen pyszności, egzotyki - z chęcią bym go odwiedziła :) Pozdrowionka serdeczne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda - każdy targ ma specyficzny klimat ;)

      Usuń
  11. Rany ile tam owoców sama przyjemność chodzić po takim bazarku

    OdpowiedzUsuń
  12. O ja cię.... ten bazarek to raj ♥

    OdpowiedzUsuń
  13. Uwielbiam ten targ - jest moim z najbardziej ulubionych :) Byliśmy już dwukrotnie, magia. Choć na pieterku za pierwszym razem słono zabuliliśmy za owoce :D
    Niedługo będę zamieszczać na blogu zestawienie ulubionych wysp, gdzie będzie też o Maderze - zapraszam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się człowiek nie rozezna to łatwo przepłacić :D
      Na pewno zajrzę ;)

      Usuń
  14. owoce z takiego targu to moje marzenie, zupełnie inaczej smakuja niz te z importu, zrobiłabym 1000 deserów owocowych ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Marzenie! Ja tak czekam na przejście La Rambli w Barcelonie! *.*

    OdpowiedzUsuń
  16. Cudownie! Bogactwo smaków i aromatów. Raj <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Szkoda, że u nas w Polsce targi są takie brzydkie.

    OdpowiedzUsuń
  18. Piękne zdjęcia i cudowne miejsce! Nigdy nie miałam okazji być na takim targu, a szkoda. :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Oczopląsu mozna dostać od tcy kolorów, nie wiedziałabym co wybrać

    OdpowiedzUsuń
  20. Jezu, zabij mnie! Albo nie, bo wtedy nigdy nie będę mogła sama tam pojechać. Bardzo dobra decyzja, że postanowiłaś poświęcić targowi cały wpis. Musisz częściej podróżować i fotografować targi :D Niby same warzywa i owoce, a i tak przez tę kolorystykę się podnieciłam i mam ochotę coś kupić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wyobraź sobie co by to było, gdybyś znalazła się na targu pełnym zagranicznych słodyczy :P

      Usuń
  21. Coś wspaniałego ! Mój osobisty Disneyland :D Słyszałam, że na Maderze wegetacja trwa cały rok, a bogactwo owoców i warzyw jest ogromne ! Gdy rok temu byliśmy z P. w Rzymie po raz pierwszy jadłam zielone figi i były one przepyszne ! Słodkie i bardzo bardzo soczyste. tak też zdziwiliśmy się smakiem cytryn - smakowały zupełnie inaczej niż te, które jemy w Polsce. A wszystko to takie duże i dorodne, bo wyrosło i dojrzało w słońcu, a nie w chłodni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda - klimat ma znaczenie :) Na Maderze zimą jest ok 20 stopni więc roślinom dobrze się rośnie :)

      Usuń
  22. Chyba bym tam została na zawsze ;D Oj Aniu...zazdroszczę Ci strasznie! To musiało być niesamowite doznanie i przeżycie. Tyle owoców, widoków i wspomnień...eh, szkoda, że u nas nie ma tylu owocowych i warzywnych dobroci! Egzotyczne owoce, które do na przychodzą są bezsmakowe :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno kiedyś tam pojedziesz jeśli tylko będziesz chciała :)
      Czasem trafi się na smaczne owoce - np. mango czy melony. No i polskie owoce też są bardzo smaczne i trzeba je doceniać :)

      Usuń
  23. Wow, co za różnorodność i bogactwo ! Mieć taki targ za rogiem i codziennie przygotowywać świeże potrawy to byłoby coś. Cudowne miejsce :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Marzymy o takich wakacjach! Targi w takim miejscu muszą być wręcz bajeczne a te owoce to jakiś kosmos. Nie wiedziałybyśmy co zjeść i kupić jako pierwsze a pomysły na przepisy by się wręcz waliły drzwiami i oknami a warunków do pichcenia pewnie nie ma za bardzo :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas były, ale praie wcale nie korzystałam i raz tylko ugotowałam tamtejszą fasolę i raz kalafiora :D Zależało nam na lodówce w pokoju (na owoce :)), a aneks kuchenny jej towarzyszył :)

      Usuń
  25. Kurczę, tą dosładzaną marakują mnie rozłożyłaś na łopatki - trzeba uważać :D Obfitość, że dostałabym chyba oczopląsu, wszystkiego bym spróbowała, ale zwłaszcza papai, marakui, ananaso-banana, pitai (w ogóle jej nie jadłam) i mango - chociaż te przyjdzie mi spróbować w super dojrzałej wersji w Australii, bo akurat będzie sezon :) Pewnie pomarańcze także mieli pyszne - greckie i hiszpańskie bardzo mi smakowały :)
    A figi też wolę suszone :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że australijskie mango to będzie prawdziwa eksplozja smaku :)
      Pomarańczy nie jadłam i jakoś mnie do nich nie ciągnęło...

      Usuń
  26. Nigdy nie byłam na takim bazarku, ale i dla mnie byłby to raj na ziemi. Wiele z tych owoców uwielbiam, a nowych smaków chętnie bym spróbowała. I zapach pewnie rzeczywiście jest nieziemski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy takiej ilości owoców o ładny zapach nie trudno ;)

      Usuń
  27. Wspaniałe! Bardzo chciałabym spróbować tych wszystkich egzotycznych owoców, szczególnie banano-ananasów :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Różnorodność owoców jest niewyobrażalna

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Zobacz także

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...