Dzisiaj Tłusty Czwartek, więc chcąc uszanować tradycję, dodaję recenzję tłuściutkiej czekolady. Smażonego pączka raczej nie zjem, bo kupnym nie ufam (to zbyt duże ryzyko obecności smalcu w składzie), a samodzielne smażenie mnie przerasta, tym bardziej że za pączkami nigdy nie przepadałam i nie mam motywacji. No chyba, że zdarzy się jakiś mały cud i w moje ręce wpadnie wyrób cukierniczy ze sprawdzonego źródła. Póki co skupiam się na czekoladzie, która z dzisiejszym dniem raczej się nie kojarzy, ale tłuszczu w niej nie brakuje - pomoże mi uczcić Tłusty Czwartek lepiej niż niejeden pączek*.
* pączusie też jednak jadłam, ale pieczone, więc chyba miały mniej wspólnego z Tłustym Czwartkiem niż czekolada ;)
Skład czekolady rozpoczyna miazga kakaowa, za którą na liście widnieje cukier, karmelizowane kawałki ziarna kakaowego (złożone z ziarna kakaowego i cukru), kakao w proszku i lecytyna sojowa. Tabliczka składała się z 8 sporych kostek, dała się połamać wzdłuż wyznaczonych krawędzi (przy skupieniu i chęci uzyskania jednakowych fragmentów, przy mniej uważnym porcjowaniu, kawałkowała się jak chciała), a każda kanka - jeśli ułamana została równo - ważyła 12,5g. Czekolada pachniała intensywnie - typowo dla wyrobu, z domieszką orzechowości i kawowości.
Niemal od razu po spróbowaniu czekolady poczułam wyraziście kakaowy smak - nie wiedząc ile ma procent kakao, określiłabym ją jako ciemniejszą, oscylującą na poziomie 80%. Rozpuszczała się szybko, roztaczając aksamitne błotko, lecz po chwili znać o sobie dawały kawałki kakao, pojawiła się także lekka proszkowatość. W czekoladzie, podobnie jak w jej siostrze Cachet extra dark 85% wyczułam orzechy, będące wiodącą nutą słodycza. Ziarna kakao, mimo karmelizacji nie były słodkie, choć nutkę cukru dało się zauważyć - dodawał on zarówno smaku, jak i chrupkości, nie niwelując cierpkiego smaku owoców kakaowca. Chrupiące kakao urozmaiciło strukturę i smak kremowej czekolady, czyniąc ją inną, niż tabliczki jakie jadam na co dzień - nie wątpiłam, że to będzie udane połączenie.
WARTOŚĆ ODŻYWCZA
W 100g słodycz zawiera 532kcal, których podstawę, jak można się domyślić, stanowi pochodzący z kakao tłuszcz. Kakao jest ponadto źródłem innych składników odżywczych oraz substancji aktywnych, wspierających chociażby styrany życiem mózg. Przeciwników soi nie zachwyci obecność w składzie lecytyny sojowej, a osoby unikające cukru powinny szukać przysmaków wśród ciemniejszych tabliczek, bo ta czekolada, mimo wytrawnego charakteru, trochę białej śmierci zawiera. Na liście składników nie znajdziemy za to mleka i glutenu, jednak śladowe ich ilości mogą być obecne.
Wartość odżywcza w 100g: 532kcal, 38,2g tłuszczu, 31,3g węglowodanów (w tym 26,8g cukrów), 13,8g błonnika, 8,7g białka
Informacja dla alergików: może zawierać orzechy, gluten, mleko i jaja
Miejsce zakupu: Alma (nie wiem czy w opustoszałej Almie coś jeszcze jest...), można kupić w sklepach internetowych
Cena: 8 - 10zł
Gdzieś Ty jeszcze Almę dorwała? Wokół mnie już wszystkie pozamykane.
OdpowiedzUsuńOstatnio jakoś w ogóle mnie nie ciągnie do czekolady... jakiejkolwiek. Dziwne.
Ta pewnie przypadła by do gustu mojej mamie (jak prawie wszystkie ciemne dość mocno kakakowe).
Pozdrawiam! :)
Kupiłam ją kilka miesięcy temu, teraz wiem, że nie ma tam czego szukać, z mojej okolicy też Alma zniknęła :/
UsuńW Almie i tak byłam może 2 razy, więc dla mnie to żadna strata ;) W każdym razie, czekolada jest bardzo kusząca - lubię takie gorzkie z karmelizowanymi nibsami, choć zdaję sobie sprawę, ile jest w niej cukru :D W każdym razie, ta orzechowa nuta zwłaszcza przyciąga :)
OdpowiedzUsuńTa na pewno by Ci smakowała ;)
UsuńTabliczka prezentuje się apetycznie i nie wątpie, ze taka właśnie była :)
OdpowiedzUsuńPS Pączki sama piekłaś? :D
Tak ;)
UsuńWygląda apetycznie. Lubię czekolady z dużą ilością kakao. :-)
OdpowiedzUsuńNa pewno smakowała świetnie :-)
uwielbiam czekolady z kawałkami ziaren kakao:)
OdpowiedzUsuńNie dość że gorzka to jeszcze z ziarnami kakao. Coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńOj tam tłuściutka! Ja dziś też uczciłam Tłusty Czwartek bez smażonego pączka - rano upiekłam owsiane + zjadłam pieczone faworki. Wpadła też czekolada (najlepsza jaka do tej pory jadłam) od Lovechock, która zawiera 50 g tłuszczu, tak więc pączki i faworki przy niej zostają w tyle xD Było tłusto? Było ;] I jak pysznie!
OdpowiedzUsuńMuszę kiedyś zrobić pieczone faworki, bo na pewno musiały być pyszne - dawno nie jadłam, ale pamiętam, że ich smak zaburzał mi właśnie tłuszczu...
UsuńCzekolady o której piszesz jak dotąd nie jadłam, ale na pewno była tłuściutka i pyszna :)
Wow, ale ma piękny, głęboki kolor! No i zawartość kakao idealna dla mnie - moja ulubiona :) Chętnie bym jej spróbowała.
OdpowiedzUsuńI myślę, że by Ci smakowała :)
UsuńCzy ta czekolada nie ma masła (tłuszczu) kakaowego? W składzie jest tylko miazga
OdpowiedzUsuńSkoro w składzie jest wymieniona tylko miazga kakaowa, to raczej tłuszczu w niej nie ma, chociaż jej konsystencja wskazywałaby na jego obecność...
UsuńI co? Niby nagle Ci smalec przeszkadza? Pff... ciekawe co jeszcze. Może śmietana? :'D
OdpowiedzUsuńOszust ze mnie, ale wiesz - muszę stwarzać pozory bycia fit blogerką :D
UsuńCzekolada wygląda obiecująco i oczekiwałybyśmy od niej miłych doznań. Pewnie byśmy się nie zawiodły!
OdpowiedzUsuńP.S Dziś jadłyśmy czekoladę z tych bardziej luksusowych, która miała zapach potu xD
Kto by kilka lat temu pomyślał, że na widok gorzkiej czekolady zawołam "pragnę!!!"
OdpowiedzUsuńcoś pysznego
OdpowiedzUsuń