Już 2 tygodnie minęły od ostatniego wpisu na blogu, ale po powrocie z wakacji jakoś nie mogłam się zebrać do odnowienia więzi z elektroniką i do laptopa było mi nie po drodze. Wykorzystałam wolne dni na inne rzeczy, ale już czas najwyższy wrócić do wirtualnego życia z nowym foodbookiem. Tym razem menu jest wegetariańskie i chyba bardziej niż zwykle bez ładu i składu, ale po wyjeździe jeszcze nie ogarnęłam się żywieniowo. Nie podam dziś wartości odżywczych, bo wyjątkowo nie chciało mi się ważyć wszystkiego (jak już kiedyś pisałam, na co dzień ważę tylko przetwory zbożowe i orzechy), poza tym w niektórych produktach dokładne wartości byłyby trudne do oszacowania, ale za tydzień już postaram się zrobić stosowne tabelki. Dzisiaj za to możecie przeczytać trochę więcej na temat mojej aktywności fizycznej, o którą pyta mnie wiele osób - zainteresowani, w dalszej części wpisu dowiedzą się, w jaki sposób spaliłam część pożartych kalorii ;)
ŚNIADANIE
Zanim zabrałam się za przyrządzenie kremu jaglanego, na przedśniadanie zjadłam sporo borówek i malin z ogródka. Do kremu wykorzystałam leżakujące już dłuższy czas mango, niestety na koniec wlałam za dużo mleka kokosowego i zamiast gęstego kremu powstała raczej zupa jaglana - całkiem smaczna, lecz to nie było to, czego oczekiwałam, poniekąd przez deficyt dojrzałego banana, którego miałam tylko połówkę i przez niedostateczne wypłukanie kaszy - z kranu nie chciał mi lecieć wrzątek. Starałam się owy krem zagęścić, dodając najpierw chia, potem zmielone siemię lniane, a nawet mąkę kokosową, lecz niewiele to pomogło - orzechy się w mieszaninie utopiły i jedynie czekolada trochę ozdobiła wierzch :D
- kasza jaglana (50g) zmiksowana z połową banana, połową mango, mleczkiem kokosowym (50ml gęstego mleka wymieszana z wodą) i łyżeczką cukru kokosowego, z dodatkiem łyżeczki mielonego siemienia lnianego, łyżeczki chia, łyżeczki mąki kokosowej z orzechami (15 g - włoskimi i laskowymi, niestety zanurkowały w środku) i kostką ciemnej czekolady
- herbata biała
PRZEDOBIAD
Po śniadaniu wyszłam na szybki spacer na zakupy, które zajęły mi trochę ponad godzinę - udało mi się upolować m.in 1/4 sporego arbuza, którego pożarłam po powrocie, zanim wzięłam się za obiad.
OBIAD
Główną część obiadu stanowiły kopytka, które kilka dni temu (z okazji wolnego dnia) robiłam razem z mamą - wyszły przepyszne, zwłaszcza odsmażone smakowały idealnie. Specjalnie zdrowe nie były, a za sprawą dodatku jajka nie były wegańskie, ale w połączeniu z sezonowymi warzywami stworzyły obiad idealny.
- odsmażone na łyżeczce oleju kopytka (zrobione z ziemniaków, eko mąk - zwykłej pszennej, chlebowej i graham - po trochu takich znalazłam w domu i akurat wystarczyło :D i jajka), ugotowana fasolka szparagowa i kawałek brokuła polane łyżką tahini, pomidorki koktajlowe z ogródka i kilka orzechów
PODWIECZOREK
Podwieczorek zasługuje na miano posiłku potreningowego, gdyż chcąc skorzystać z upału wyszłam na godzinę na rower. Po powrocie najpierw uzupełniłam węglowodany, a potem zjadłam lodówkowe znalezisko - normalnie w ciągu tygodnia nie jadam białkowych jogurtów i ogólnie nabiał ograniczam, ale ten - mój ulubiony 3% gęsty jogurt Piątnicy był ważny do przedwczoraj i poniekąd musiałam się przebiałczyć :D
- lemoniada z malin, jeżyn, wody gazowanej i łyżki miodu, dwie papierówki, jeżyny i baton raw energy
- jogurt typu greckiego 3% tłuszczu wymieszany z łyżeczką syropu klonowego, niewielką ilością cukru trzcinowego z wanilią i łyżeczką wegańskiego kremu krówkowego (genialna mieszanka !!) i chyba 8 wafelków owsianych
KOLACJA
- chleb żytni (70g) - z tahini, syropem klonowym i mielonym złocistym siemieniem lnianym/ z hummusem, tahini, papryką, pomidorem i szczypiorkiem/ z tahini, ogórkiem, pomidorem, papryką i szczypiorkiem, pomidorki koktajlowe, marchewka, pestki dyni
- kakao z mlekiem kokosowym (i wodą) i 2 łyżeczkami cukru kokosowego
Jeśli ktoś ma ochotę, może podzielić się swoim dzisiejszym jadłospisem w komentarzu ;)
mi się w ciepłe dni nawet ciężko spaceruje, podziwiam rowerowy trening. Muszę sobie zrobić taką jogurtową mieszankę.
OdpowiedzUsuńDawno nie jadłam kopytek!
Ja uwielbiam upały i właśnie staram się je wykorzystywać, jak tylko mogę - na rowerze najlepiej jeździ mi się w skwarku, spaceruje także ;)
UsuńTak, tak - zauważyłam, że Cię nie było. Czasem taki odpoczynek od życia online jest bardzo potrzebny.
OdpowiedzUsuńTęskniłam za Twoimi postami, a foodbookami zwłaszcza.
Twój obiadek wygląda bardzo pysznie. Ostatnio i ja jem mnóstwo warzyw. Teraz wszystko takie pyszniutkie.
Pozdrawiam serdecznie! :)
Online byłam przez cały czas, ale do komputera czułam jakieś zniechęcenie :D
UsuńMiło czytać, że tęskniłaś za moimi postami :*
Warzywa są teraz przepyszne i jest ich tak dużo ;))
Ależ ja czekałam na ten foodbook - w końcu to nieodzowny element piątku :D
OdpowiedzUsuńKopytka... wieki ich nie jadłam.
:)
UsuńJa ostatni raz chyba 2 lata temu, więc nadszedł najwyższy czas ;)
Mam nadzieję, że wypoczęłaś i odpoczęłaś od nas, a teraz masz wiele sił na blogowanie ;)
OdpowiedzUsuńJedzonko jak zwykle bardzo apetyczne :)
Wypocząć to pojęcie względne, bo chodziłam po górach - psychicznie na pewno ;)
UsuńNo właśnie z tymi siłami to jeszcze tak nie do końca, ale liczę, że przez weekend wrócą :D
no i zgłodniałam
OdpowiedzUsuńNi nareszcie wróciłaś :D
OdpowiedzUsuńChociaż powiem Ci że ostatnimi czasy czas tak szybko płynie że szczerze byłam zdziwiona że od ostatniego wpisu minęły już dwa tygodnie ... szok o_O mój pies już jest że mną dwa tygodnie :D
Dobrze tu móc znów zajrzeć z rana ;)
Menu super jak zawsze. Śniadanie może rzadkie ale i tak wygląda smakowicie. Podwieczorek to istny Misz masz tak jak najbardziej lubię :)
Pozdrawiam
To prawda - 2 tygodnie minęły nie wiadomo kiedy i zostały ostatnie 2 tygodnie wakacji w szkołach. Jakiego masz pieska?
UsuńDziekuję za miłe słowa i także Cię pozdrawiam ;)
Border collie :) ma 9 tygodni obecnie
UsuńNie opuszczaj nas na tak długo ;)
Pozdrów pieska ode mnie ;)
UsuńNoooo, też czekałam na posta! :D Dobrze, że jesteś.
OdpowiedzUsuńMuszę koniecznie spróbować tej Piątnicy z kremem krówkowym (a miałam ograniczać nabiał, mhm :p), skoro tak polecasz. I kopytka... Pisałam Ci na insta, że chętnie bym takie spałaszowała :D Zazdroszczę wolnego dnia, spędzonego na powietrzu.
Mnie też ostatnio ciężej idzie ograniczanie nabiału, ale od poniedziałku chyba już się ogarnę ;) Do jogurtów to mnie specjalnie nie ciągnie, ale w czwartek naszło mnie na serek wiejski, no i jadłam więcej lodów, bo często się ku temu składało. A Ty dlaczego ograniczasz nabiał?
UsuńPo białym serze/odżywce białkowej/wysokobiałkowych jogurtach kuje mnie brzuch :( Nie mam tak po jajkach czy mięsie, więc chyba to nie jest kwestia przebiałczenia. A mleko ze względu na hormony.
UsuńTo mnie tylko po twarogu póki co, po jogurtach nic nie czuję, ale te białkowe staram się jeść tylko w weekendy.
UsuńHej, masz moze jakąś przeszłość z zaburzeniami jedzenia? Pytam, bo zastanawiam sie po co tak szczegółowo notujesz co jesz. Nie chce Cie urazic, po prostu pytam :)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz, ilu ludzi chce czytać takie notki i bloger jedzeniowy musi często spełniać takie zachcianki :p
UsuńAnonimie - nie miałam nigdy zaburzeń jedzenia i tak jak pisała powyżej Ola, robię to na potrzeby bloga (na co dzień ważę tylko produkty zbożowe i orzechy) i nie muszę tego notować - pamiętam ile czego jadłam :D
UsuńObiad i kolacja najbardziej wpadły mi w oko ;P
OdpowiedzUsuńBoniuu!!! Ale żem tęskniła! Witaj kochana z powrotem ;)
OdpowiedzUsuńTy nie powinnaś tęsknić po tych wszystkich spamach na insta :D
Usuńja wiecznie na ,,głodzie,, - znasz mnie xD
UsuńTęskniłam za Twoimi wpisami ;) Jedzonko pyszne i dla mnie nie ma znaczenia czy kalorie są policzone i czy makro się zgadza! Ważna est inspiracja na przyszłe posiłki :D
OdpowiedzUsuńNotkę bez wyliczeń dużo łatwiej napisać, ale póki mam czas w piątek, będę je robić, bo dla wielu osób są ważne.
UsuńDziękuję ;)
Człowiek w te wakacje jakoś łatwo się rozleniwia :P Nam jak odcięto internet na jakiś czas to jakoś specjalnie za nim nie tęskniłyśmy. Taki odpoczynek też trzeba sobie zrobić :) Śniadaniowa zupka bardzo się nam spodobała :D
OdpowiedzUsuńJa też chyba bym nie tęskniła za netem - no może zależy kiedy i na jak długo, ale blog by na tym ucierpiał :D
Usuńbardzo apetycznie te dania wyglądają, jak dla mnie arbuz wygrywa :D. Mój totalny ulubieniec lata :D
OdpowiedzUsuńMój blog - KLIK
Ja chyba mogę napisać to samo o arbuzie ;)
UsuńSmacznie i kolorowo :D Ostatnio też pochłaniam arbuza tonami :) Muszę nauczyć się robić ten "pudding" jaglany, czy jak to poprawnie zwą ;)
OdpowiedzUsuńPudding to nic trudnego, kwestia dodania odpowiedniej ilości płynów - ja w piątek trochę przesadziłam :D
UsuńFajna ta kasza jaglana zmiksowana, już mi smakuje :-)
OdpowiedzUsuńWspaniały foodbook- same pyszności, zwłaszcza moje ukochane papierówki :)
OdpowiedzUsuńPapierówki niestety za dobre nie były, takie waciaste :D
UsuńDobrze, czasem trzeba odpocząć od wszystkiego :)
OdpowiedzUsuńJa przez ostatnie miesiące jadłam gotowane kopytka. Odsmażanie - głównie pierogów ruskich - kojarzy mi się z dzieciństwem i weekendami u babci.
Obecnie rzucam kopytka, bo sama zaczynam się czuć jak ta rozgotowana klucha.
Pierogów ruskich nie jadłam chyba nigdy w życiu, a inne zawsze wolałam gotowane i ze śmietanką ;)
UsuńDo kluchy to Ci chyba wiele brakuje :D
Śniadaniowa jaglanka wygląda jak zupka, ale to tylko dodaje jej uroku :D A obiadek i kolacja od razu rzucają się w oczy bogactwem kolorów :D
OdpowiedzUsuńP.S. uwielbiam wafelki owsiane babci Ani! :D
Ja też - chyba moje ulubione wafle w życiu ;)
UsuńAż zatęskniłam za kopytkami mojej babci, która robi je razem z grzybowym sosem <3
OdpowiedzUsuńZ sosem też jadłam - zaraz po ugotowaniu, ale wolę odsmażane :)
UsuńNo właśnie tyle nie pisałaś i brakowało mi Twoich recenzji, jadlospisow i pomyslow :> ale rozumiem jak najbardziej - po wakacjach wraca się ciężko! A jadłospis jak zwykle na medal - te warzywka
OdpowiedzUsuńFajnie czytać, że komuś brakowało moich wpisów, dziękuję za miłe słowa ;)
UsuńTeż najbardziej lubie podsmażane kopytka gdy zrobią się chrupiące z wierzchu :P
OdpowiedzUsuńPatrząc na twoje fajne jadłospisy coś mnue nurtuje : Czy planujesz posiłki z wyprzedzeniem na dany dzień czy wychodzi to z czystej spontanicznośći ;)?
Trudno powiedzieć... Raczej nie planuję, ale często gotuję schematycznie (np. w przypadku śniadań na poniedziałek piekę owsiankę, we wtorek i czwartek zabieram płatki z jogurtem (śniadania jem w pracy), w środę owsiankę gotowaną, a w piątek różnie (staram się urozmaicać ze względu na notkę na bloga), w sobotę placki, a w niedzielę kanapki - zmieniam tylko dodatki w zależności od posiadanych i podobnie jest z obiadami i kolacjami. Na piątek trochę bardziej planuję, bo mam na uwadze notkę z jadłospisem, ale często jest to uzależnione od aktualnie posiadanych zapasów.
UsuńAha, rozumiem ;)
UsuńPo prostu zwykle na podwieczorki masz taki fajny ,,misz masz" i sie zastanawiałam czy sobie to planujesz czy raczej bierzesz wszystko to na co masz chęć
Podwieczorków nigdy nie planuję - biorę co akurat mam lub co nakazuje mi zjeść termin ważności ;)
Usuń