Duża część kulinarnej blogosfery żyje Tłustym Czwartkiem, a ja w tym tygodniu wybrałam do recenzji prozdrowotnego batona, w żadnym stopniu nie ociekającego tłuszczem ;) W dużej mierze wynika to z tego, że w ostatnich dniach jadłam (i ciągle jem) mnóstwo ciast pozostałych po niedzielnej, domowej uroczystości, więc taki batonik, pozbawiony sacharozy, to pyszne urozmaicenie i tak już słodkiej diety :) I chociaż ilość tłuszczu jaką ostatnio zjadłam mogę uznać za wystarczającą do godnego uczczenia nawet dwóch Tłustych Czwartków, to podejmę misję zdobycia wegańskiego pączka. Nie żebym była ich wielką fanką - pączków nie jadłam już kilka lat i wcale mi ich nie brakuje, ale mimo wszystko chciałabym spróbować wersji roślinnej :) A teraz przechodzę już do recenzji zakupionego całkiem niedawno Batona Warszawskiego.
Batona kupiłam niedawno, a data ważności i tak wysunęła go na czoło listy przysmaków do recenzji, jeśli miałabym kierować się właśnie nią. Wynika to zapewne z naturalnego, pozbawionego chemii składu, w związku z którym czekanie mu nie służy. W składzie znajdziemy wiórki kokosowe bio, mąkę jaglaną, daktyle bio, słonecznik, olej kokosowy, ksylitol (substancja słodząca), siemię lniane, suszoną porzeczkę, wodę źródlaną i sól himalajską.
Na opakowaniu dostrzegłam informację, że baton jest ważny 45 dni od daty produkcji, co znaczy, że dzień w którym go kupiłam był jednocześnie datą produkcji i dniem, w którym trafił on do sklepu (znalazłam paragon i wyliczyłam, że 45 dni od dnia zakupu mija w dniu daty przydatności do spożycia...). Z tyłu batona widnieje także zachęta do zakupu dla wszystkich fanatyków zdrowego odżywiania i przeciwników cukru, mówiąca m.in, że to prawdziwe jedzenie, które można jeść bez wyrzutów sumienia. Tak więc zgodnie z zaleceniem, bez żadnych rozterek (które powinny nadejść chwilę później, bo zjadłam ogromny kawał sernika i mniejszy szarlotki :D), napoczęłam ten zdrowy przysmak.
Na opakowaniu dostrzegłam informację, że baton jest ważny 45 dni od daty produkcji, co znaczy, że dzień w którym go kupiłam był jednocześnie datą produkcji i dniem, w którym trafił on do sklepu (znalazłam paragon i wyliczyłam, że 45 dni od dnia zakupu mija w dniu daty przydatności do spożycia...). Z tyłu batona widnieje także zachęta do zakupu dla wszystkich fanatyków zdrowego odżywiania i przeciwników cukru, mówiąca m.in, że to prawdziwe jedzenie, które można jeść bez wyrzutów sumienia. Tak więc zgodnie z zaleceniem, bez żadnych rozterek (które powinny nadejść chwilę później, bo zjadłam ogromny kawał sernika i mniejszy szarlotki :D), napoczęłam ten zdrowy przysmak.
Po powąchaniu batona poczułam głównie porzeczki, ale aromat ten nie był buchający, a wręcz bardzo subtelny - dopiero po kilkukrotnej inhalacji zidentyfikowałam zapach, w czym pomogło mi zerknięcie na skład. Przekroiłam dietetycznego słodycza na pół, co pozwoliło mi od razu dostrzec jego kruchość i niemal zupełny brak lepkości, której się spodziewałam.
Po spróbowaniu wyczułam dwa elementy składu - z jednej strony lekki kwasek płynący z porzeczek, a z drugiej strukturę wiórków kokosowych, z których ktoś zabrał większość smaku... Dla porównania zjadłam łyżeczkę samych wiórków i w nich odnalazłam należytą kokosowość, której w tym batonie mi zabrakło, być może inne składniki ją przyćmiły. W batoniku widać mnóstwo ziaren, nie zmielonych na jednolitą masę, a wymagających pogryzienia, więc natrafiając na większą koncentrację pestek słonecznika, można poczuć właśnie ich smak, świeży i aromatyczny. Baton był tylko lekko słodki i nie miał wiele wspólnego z ulepkami zrobionymi w większości z suszonych owoców, więc nie lepił się do zębów. Czuć, że produkt jest naturalny i wartościowy, a przy tym smaczny, ale mnie nie zachwycił - brakuje mu jakiegoś elementu cudowności... Zabrakło mi mocniejszej, naturalnej słodkości, płynącej z suszonych owoców i prawdziwie kokosowego smaku. Może gdyby ksylitol zastąpić większą ilością suszonych daktyli, które tutaj, mimo szczerych chęci, ledwo wyczułam, batonik by mnie w pełni usatysfakcjonował. Jednak jestem pewna, że spróbuję jeszcze innych smaków, jeśli tylko je spotkam :)
EDIT: przy ponownym spróbowaniu smak wiórków czułam znacznie silniej, ponadto baton wydał mi się dużo wilgotniejszy :)
WARTOŚCI ODŻYWCZE
Do składu nie mogę się przyczepić - brak cukru, syropów słodzących i utwardzonych tłuszczów jest warte pochwały i baton, zgodnie z opisem na opakowaniu, może stanowić zdrową przekąskę, będącą "prawdziwym jedzeniem". Batonik jest wegański, nie zawiera laktozy i glutenu, a także sacharozy. Jedyną substancją słodzącą, nie licząc naturalnie słodkich daktyli, jest ksylitol, czyli dużo zdrowszy zamiennik białego cukru. Baton ma niski indeks glikemiczny (32), więc będzie odpowiedni dla osób z zaburzeniami gospodarki węglowodanowej oraz dla wszystkich, zwracających uwagę na ten wskaźnik w żywności :) Dużym plusem batona jest także to, że daktyle i wiórki kokosowe, czyli składniki często konserwowane dwutlenkiem siarki, są ekologiczne. Baton w 100g zawiera 260kcal, czyli tyle samo, co popularny Snickers, ale wszystkie te kalorie pochodzą ze zdrowych składników, dających nie tylko energię, ale posiadających także mnóstwo składników odżywczych.
Wartość odżywcza 1 batona (60g): 260kcal, 19g tłuszczu, 20g węglowodanów (w tym 7,1g cukru i 4,7g błonnika), 3,6g białka, 0,05g soli
Cena: 5.50zł
Miejsce zakupu: sklep ze zdrową żywnością, tutaj znajdziecie pełną listę sklepów, w których można je kupić (wbrew pozorom nie są dostępne tylko w Warszawie :))
Cena: 5.50zł
Miejsce zakupu: sklep ze zdrową żywnością, tutaj znajdziecie pełną listę sklepów, w których można je kupić (wbrew pozorom nie są dostępne tylko w Warszawie :))
Nigdy go nie widziałam, ciekawy baton :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, ze go nie widzialam, no na pewno wyladowalby W moim koszyku :)
OdpowiedzUsuńA spoko droga, zalozylam bloga :) http://www.let-it-sweet.blogspot.com
No tablecie jestem zalogowana jeszcze Ze starego konta, word Z nieco bede komentowac wszystko, a z no we go pisac na blogu :)
Fajnie, że dołączyłaś do naszej blogowej rodziny, chociaż Ty już długo byłaś jej częścią :)
Usuńwygląda smakowicie
OdpowiedzUsuńwidziałam, mam polubiony fanpage i to jest jeden z moich must have! :) Batoniki zbożowe to jedne z moich ulubionych, muszę je kiedyś spróbować, a ty mnie w tym utwierdziłaś :D
OdpowiedzUsuńDla Ciebie to chyba byłby całkowicie niesłodki :D
UsuńA dla mnie ? :P
UsuńDla Ciebie chyba w sam raz, tak mi się wydaje :D
Usuń:O... ja czasem lubię nie słodkie smaki :)
UsuńMiałam okazję spróbować - pycha :-)
OdpowiedzUsuńPączków również nie jadłam od lat a co do batonika to bardzo chciałabym go spróbować ;)
OdpowiedzUsuńI jak Twoja mama smaży to nigdy nie jesz ?? :)
UsuńMoja mama od jakiś 3 lat nie smaży. Jak smażyła to nawet jako dziecko ich nie jadłam a jeśli już to połowę bo więcej nie byłam w stanie :P Może to głupie ale jakoś nie "wchodziły" mi i w smaku nie pasowały (chodzi o smażone w głębokim tłuszczu ciasto drożdżowe) ale każdy kto by nie zjadł pączka mamy zachwalał jaki on pyszny i nie kończyło się na jednym a co najmniej 3-4 :P.
UsuńRacuszki drożdżowe to inna bajka - je smażyło i smaży się na patelni i praktycznie bez tłuszczu i mają całkiem inny smak :)
Takiego domowego to bym zjadła i pewnie po 1 czułabym przetłuszczenie, choć ostatnio smaki mi się pozmieniały, lecz pewnie tylko w odniesieniu do cukru :D
UsuńRacuszków drożdżowych nigdy nie jadłam i muszę zrobić w najbliższej przyszłości :)
Ervisha, mam dokładnie tak, jak Ty - tylko u nas zawsze smażyła babcia. I to kilka razy, bo: tłusty czwartek, ostatki, imieniny mamy, urodziny mamy, urodziny taty. I czasem jeszcze ot tak, bez powodu. Nadzienie jeszcze ujdzie, ale samych pączków nie lubię - a rodzina je uwielbia. Szczerze mówiąc, wolę te sklepowe (smak zupełnie inny), do czego nie wolno się głośno przyznawać:) Faworki to inna historia. W domu nigdy nie robiliśmy, ale z cukierni mniam mniam (od święta, bo na co dzień to za słodkie).
UsuńTakiego domowego pączka to bym Ci dała - powiedziałabym mamie by zrobiła a potem wysłałabym Tobie i Szpilci (również była chętna :P). Racuszki drożdżowe są pyszne - polecam :)
UsuńA co do zmiany smaków to teraz Ciebie jeszcze łatwiej przesłodzić? :P
PS Co świętowaliście w weekend? ;)
...............
Abc moja babcia nie smażyła pączków. Widzę, że Twoja babcie je lubiła :) Pączki z marketu (bo chyba o takich piszesz) podobno bardziej smakują drożdżówkowo/bułkowo ale te z cukierni to już chyba w smaku pączki przypominają :) Moja mama jak robiła pączki to słodycz pochodziła z cukru pudru, którym przed zjedzeniem jeśli ktoś chciał to posypywał sobie pączka. Do ciasta dodawała cukru tyle co nic a nadzienie stanowiła domowa, lekko kwaskowata konfitura z czarnej porzeczki ew. wiśnie (które również mroziliśmy) :)
Ciekawe jak by taki pączek wyglądał po podróży - myślę, że nie przypominałby pączka :D
UsuńNie, teraz mi się podwyższył próg przesłodzenia (np.wczoraj wieczorem w domu zjadłam sernik i muffinkę, a do tego jeszcze czułam zapotrzebowanie na cukierka :D)
Tata urządzał swoje przyszłe imieniny.
Wiele osób uważa, że kupne pączki są lepsze niż domowe... Ja kiedyś też wolałam te ze sklepu, choć żadnych nie lubilam tak naprawdę, a potem uznałam, że te mojej babci są smaczne :) Były w środku dosyć słodkie i zawsze obtoczone w cukrze pudrze.
Zastanawiam się czy w ogóle by doszedł, czy listonosz by nie zjadł :P A jeśli by doszedł to przypominał by nadziewanego racucha drożdżowego ew. donuta :D
UsuńW takim razie przekaż swojemu Tacie dużo zdrowia, szczęścia, spełnienia marzeń i wszystkiego co najlepsze ♥
Mówisz, że Ci skoczył? :) A mi się wydaje, ze po prostu brakuje Ci tego cukru :) ewentualnie znowu marzniesz i organizm chce się ograć lub pracujesz umysłowo :) Ale dobrze, ze sobie nie odmawiasz :)
Kupne pączki lepsze niż domowe??? To ja nie wiem jak u nich w domu robi się pączki - mojej mamy są duże, leciutkie i puszyste jak chmurka a do tego mają prawdziwe nadzienie bo te kupne bywają puste :) Ale pączki mamy mojego szwagra malutkie, ciężkie i twarde jak kamień - no to jak u tych osób takie właśnie robi się pączki to nic dziwnego, że wolą np. te z Biedronki na spulchniaczach, polepszaczach itp. Z drugiej strony osoby, które nie lubią pączków mogą woleć te ze sklepu bo one są bardziej bułkowe niż pączkowe.... ale one mają jedną wadę - są smażone na smalcu (w tych z Biedry w składzie jest tłuszcz zwierzęcy).
Dzisiaj jak zaszłam do piekarni to śmierdziało tymi pączkami - na bank smażone na smalcu. Moja mama smażyła na oleju to tak nie śmierdziało. Ale kolejki spore i ludzie kupowali pączki - były po 1,50zł (a w Biedrze po 45 groszy :P)
Przekażę, choć tata imieniny ma tak naprawdę w marcu :P
UsuńMyślę, że w ostatnim czasie mój mózg potrzebuje więcej cukru - jak pewnie wiesz, on żywi się tylko nim :D
Niektórzy wolą puszyste, inni bardziej zbite - za tym się nie trafi :P Pączka z biedronki nigdy nie jadłam i nie zjem, jak patrzę na składy z ciekawości to nie wiem jak okropnie sztucznie muszą one smakować :/
Niestety w większości cukierni pączki smaży się na smalcu, to ponoć tradycja, ale moje obydwie babcie smażyły na oleju...
W niektórych miejscach kosztują 4 -5zł, nie mówiąc o wegańskich za które normą jest 5zł :P
Rozumiem, że wcześniej balujecie bo post :)
UsuńTwój mózg żywi się tylko cukrem czy ogólnie? Wiedziałam, że cukry proste i złożone ale też witamin, minerałów, tłuszczu również potrzebuje :)
Prawdziwy pączek jest lekki, puszysty i z obrączką :P Mój tato jadł dzisiaj pączki z Biedronki i powiedział, że bardzo dobre a On strasznie wybrzydza... u niego największe słowa pochwały to "może być" a jak już coś chwali (np. mój wypiek, zupę itp.) to jest Święto :D (ostatnio nie piekę i nie gotuję zup dla rodziców bo nie mam ochoty stykać się z mięsem/chodzi mi o zupy).
Wydaje mi się, że na oleju są nawet zdrowsze jeśli tutaj można mówić o zdrowotnosci :P
Słyszałam, ze w Tłusty Czwartek szaleją z cenami pączków i to zależy też od nadzienia... u mnie wegańskich nie znajdzie :P
Nie, u nas postu się nie przestrzega (ja w ogóle uważam, że post kościelny to głupota, bo co za różnica, czy w piątek zje się mięso czy rybę, która przecież też jest mięsem :p). Tata planuje remont części domu i może być chwilowa ruina nie wiadomo jak długo, a poza tym niedawno miał urodziny więc to połączył :))
UsuńOgólnie, glukoza jest podstawowym źródłem energii dla mózgu, więc nie chcę, żeby mojemu czegoś brakowało :D
A Twój tata może lubi chemiczne smaki :)
I dobrze zrobił - remont to już na dłuższą metę :) Poza tym zawsze można znaleźć powód do świętowania :)
UsuńPo Twoich jadłospisach widać, że niczego mu nie brakuje ;)
Nie wiem... może mu się smaki pozmieniały :P A pączki je raz do roku. Jakby nie było według niego domowe są najlepsze (o dziwo) ale i takim ze sklepu nie pogardzi (o ile mu posmakuje a nie zawsze smakuje :P). Może mówiąc, że pączki z Biedry są smaczne miał na myśli, że smaczne jak za taką cenę i pączki z marketu? ;P
Tak, ale ja takie rodzinne posiedzenia to średnio lubię, więc się cieszę, że już po :D
UsuńMoże, za tą cenę to nawet ciężko oczekiwać pączka, więc nie można mieć zbyt wygórowanych oczekiwań :D
Dlaczego? :) Nie lubisz hałasu? :)
UsuńWiesz rok temu tato kupił w piekarni po 1,50zł lub 2 zł i powiedział, ze są niespecjalne :P
I hałasu i takiego gotowania nie wiadomo ile, bo jak czegoś zabraknie to będzie koniec świata... Całego bałaganu i bezsensownego siedzenia przy stole także :P
UsuńCena chyba nie świadczy o pączku, choć jestem ciekawa czy taki za 7zł będzie dużo lepszy niż ten za 2 :D
Witam w klubie... na początku jest miło, wesoło a potem to już się siedzi na siłę :P
UsuńZgadzam się z Tobą i to dotyczy nie tylko pączków ale wszystkich produktów spożywczych. Czasem można kupić coś tanio i lepszej jakości niż to samo ale z wyższej półki.
Właśnie w necie widziałam, ze ceny pączków były nawet po 5-6zł. Tyle za pączka to bym nie dała :P Ale znalazłam jeden ciekawy link, który podrzucę w przeglądzie tygodnia ;)
Ale często tak jest, że coś co jest droższe, jest lepsze, jakość często kosztuje, ale masz rację, że nie zawsze ;)
UsuńNie lubię słodkich produktów, ale za to wolę jak jest mocno kokosowo.
OdpowiedzUsuńNa pączki nie czekam. Już od kilku lat żadnego nie jadłam :)
To nie wiem, czy ten poziom kokosowości by Cię zadowolił ;)
UsuńU mnie im więcej kokosowej nuty tym lepiej, więc pewnie tutaj byłoby mi jej zbyt mało.
Usuńkurcze no dopiero na waszych blogach widzę ile faktycznie zdrowych batonów istnieje- ja zaprzestałam polowań na etapie tych wstrętnych chemicznych musli batoników które kiedyś- chyba z 10 lat temu jadłam bo były promowane jako zdrowe- a wtedy nie miałam jeszcze nawyku czytania etykiet- dopiero gdy zaczęłam to robić stwierdziłam że nie dla mnie takie przysmaczki- ale teraz będę robić batoniki sama:)
OdpowiedzUsuńWidziałam właśnie jakie cuda stworzyłaś, one to dopiero musiały smakować cudownie :)
UsuńU mnie nigdzie nie ma takich batonów :( szkoda bo uwielbiam porzeczki :D
OdpowiedzUsuńKiedyś pytałaś, czy w UK jest coś lepszego do jedzenia niż w Polsce. Potem mi się przypomniało, że uwielbiam batony nakd (https://www.naturalbalancefoods.co.uk/nakd/). W stu procentach z bakalii, mnóstwo wariantów smakowych i do tego pyszne (serio). Wadą jest cena. Postanowiłam raz sama zrobić, w internecie jest mnóstwo przepisów, ale nigdy więcej. Wyszły nawet ok (tylko bezkształtne), ale co ja się namęczyłam... I blender niemal się popsuł. Przy drugim podejściu przed blendowaniem namoczyłam daktyle, ale niestety to był głupi pomysł - nie udało się uzyskać zbitej konsystencji. Za to przez przypadek odkryłam, jak zrobić domową "nutellę". Od tej pory batoniki kupuję (trudno, ogólnie oszczędzam), a daktyle przerabiam na "nutellę".
OdpowiedzUsuńNo, a teraz widzę, że i do Polski coś podobnego dotarło. Spróbuję, gdy zawitam do ojczyzny.
Wybaczcie cudzysłowy, nie wiedzieć czemu inne znaki są polskie, a te zostały angielskie:/
O tych batonikach wiele dobrego słyszałam i jak będę miała okazję to na pewno kupię :)
UsuńDomową nutellę z daktyli uwielbiam :)
Wiele razy spotkałam je na różnych stronach internetowych, ale nigdy stacjonarnie, a szkoda, bo bardzo kuszą! :(
OdpowiedzUsuńNiestety nie ma mojego miasta na liście :( Szkoda, bo chętnie bym go spróbowała, przypomina nieco baton Zmiany Zmiany
OdpowiedzUsuńNie jadłam wszystkich "Zmian Zmian", ale jak dla mnie to inny smak, tamte są bardziej owocowe... Choć nie pamiętam dokładnie smaku, bo jadłam je dosyć dawno, teraz nigdzie nie widuję :/
UsuńAniu, czy wiadomosc wyslana na Twoja poczte z komorki (wiadomosc skonwertowana na MMS) dochodzi do Ciebie na maila?
OdpowiedzUsuńTak, doszła i mam nadzieję, że uda mi się wysłać odp na ten adres. Odpiszę jutro lub w sobotę, jak uruchomię komputer, bo ciężko mi się pisze z telefonu dłuższe maile :)
UsuńAha to ok, bo pierwszy raz tak wysylalam wiadomosc; )
OdpowiedzUsuńCzy mogłabyś wstawić wpis na temat kosmetyków jakich używasz do włosów? Po Twojej notce o kosmetykach do twarzy zamówiłam krem z eco cosmetics i na razie sprawdza się super :) I zastanawia mnie, czego używasz do włosów :)
OdpowiedzUsuńAsia
Może dodam taki wpis, ale nie używam wiele kosmetyków do włosów, więc nie wiem czy będzie on dla Ciebie interesujący ;)
UsuńJestem go ciekawa, jako, że ostatnio eksperymentuję z podobnymi domowymi frykasami :)
OdpowiedzUsuńTeż mnie zdziwiła konsystencja, bo po po zdjęciach spodziewałam się tego co Ty. Ale i tak bym zjadła, dla nowych wrażeń :)
OdpowiedzUsuńZawsze warto zjeść coś nowego :)
UsuńA ja już mam 2 pączki dziś na koncie i na tym nie poprzestanę :P Szukałam tego biowaya na centralnym ale niestety nie mogłam go zlokalizować, także z wegańskich pączków nici :P
OdpowiedzUsuńCo do batonika to nie wiem czy by mi smakował. Magda :)
Ja jeszcze zajdę do jednego sklepu w przerwie - może wszystkiego nie wykupili :D
UsuńAaa, to tłusty czwartek już dziś?! Myślałam, że za tydzień... Dobrze, że napisałam w tym tygodniu sterty babeczek, mam już ich trochę dość, no ale nie mogą się zmarnować :-)
OdpowiedzUsuńAniu, pracujesz jako dietetyczka?
Tak, ale nie chcę tutaj pisać wiele o swojej pracy, bo blog to dla mnie oderwanie od niej, a i tak wiele czasu w niej spędzam :P
UsuńJasne, rozumiem, tak z ciekawości pytałam :-)
UsuńJak byś miała więcej pytań to pisz na maila :)
UsuńAleż bym sobie zjadła teraz takiego zdrowego batona do kawy!
OdpowiedzUsuńA do tego tego trochę czekolady - idealny zestaw :D
UsuńWidać, że struktura wskazuje na inny rodzaj batona niż wspomniane przez Ciebie typowe batony z suszonych owoców. Jesteśmy od dawna ich ciekawe ale nigdzie oprócz jednego sklepu gdzie kosztują prawie 10zł (!) ich nie widziałyśmy. Porzeczka ma taki charakterystyczny smak, który osobiście uwielbiamy w domowych dżemach i sokach, więc może faktycznie przyćmiła kokos ;)
OdpowiedzUsuńTo faktycznie zdzierstwo :/
UsuńNie, to chyba nie to - wydaje mi się, że kokos był za mało aromatyczny...
Można by powiedzieć, ze batonik wprost idealny na dietę. Szczerze mówiąc, to takie produkty mi się podobają i zjadłabym je wszystkie, ale ceny czasami odstraszają skutecznie.
OdpowiedzUsuńTo prawda, te batoniki w większości są dość drogie :/
Usuń"Sklep ze zdrową żywnością" - czemu w moim mieście nie ma takich "wynalazków"? :D Jeden był i to bardzo blisko. Wytrzymał może parę tygodni i go zamknęli.
OdpowiedzUsuńNa szczęście teraz wszystko można zamówić przez internet ;)
UsuńZa cel postawiłam sobie je kiedyś zjeść, jestem pewna, że biją na głowę figbary
OdpowiedzUsuńNie jadłam figbarów i sama jestem ciekawa ich smaku :D
Usuńżeby więcej slodyczy takich było!! :)
OdpowiedzUsuńOho! :D Z wyglądu przypomina mi trochę szyszkę/torf? Ogólnie skojarzenie z lasem. :D Ale pozytywnie kurczaczki. :D Przeszkadzałyby mi tu tylko te wiórki kokosowe. :C
OdpowiedzUsuńA może nie, bo wcale ich nie czuć (ku mojemu nieszczęściu :P)
UsuńNie znam, pewnie dlatego, że nie jestem z Warszawy, haha. A na serio bardzo mnie zaciekawił... :) Zapraszam, melodylaniella.blogspot.com
OdpowiedzUsuńMusi być zdrowy i przepyszny. A... no i dobrze, że zrobili go w ten sam dzień. To ważne. Pozdrawiam serdecznie! :)
OdpowiedzUsuńChętnie bym go wypróbowała :)
OdpowiedzUsuńJaki ciekawy wariant smakowy, jak go spotkam to na pewno kupię :)
OdpowiedzUsuńCiekawa wersja, gdyż ma dużo dodatków. Cena, cóż, na pewno wysoka, gdy porówna się go do batonów sklepowych, ale w porównaniu do zdrowych batonów nie jest wygórowana. Najbardziej rozbawiło mnie to, że napisani, iż w składzie jest woda źródlana. Ciekawe, gdyby była kranówa. :)
OdpowiedzUsuńGdyby była kranówa to by nie napisali :D
UsuńPorzeczki w składzie brzmią bardzo apetycznie. Szkoda, że nie jest prawdziwie kokosowy. Ale ciekawa jestem, czemu właściwie to on jest "warszawski"? :)
OdpowiedzUsuńMoże dlatego, że założyciele firmy są z Warszawy... :)
Usuńtaki on Warszawski, że go w Warszawie nigdzie nie widzę xD
OdpowiedzUsuńZajrzyj na listę sklepów w których go sprzedają, może któryś masz w pobliżu ;)
UsuńKurczę, niesamowicie bardzo jestem ciekawa jego smaku! Muszę w końcu go kupić! :D
OdpowiedzUsuńwarszafka hehe
OdpowiedzUsuń