Batoniki Double Chocolate Brownie dostałam już jakiś czas temu od Olgi, w ramach małej wymiany żywnościowej. Nie wiedziałam czego się po nich spodziewać, bo chociaż recenzje Olgi czytałam, to znając rozbieżności naszych gustów, mogłam odebrać je zupełnie inaczej. Ciekawiło mnie, jak moje receptory smaku zareagują na zdrowo brzmiące słodycze, tym bardziej że brownie bardzo lubię, a te ciasteczka zapowiadały ciekawą modyfikację czekoladowego przysmaku. Nie mogłam zlokalizować na opakowaniu terminu ważności, więc nie czułam presji szybkiego spożycia, ale też wiedziałam, że ich żywot nie będzie trwał wiecznie (a może one już umarły :P). W każdym razie zapowiadały się świeżo (dotarły do mnie w bardzo dobrej kondycji) i smakowicie :)
DOUBLE CHOCOLATE BROWNIE BLUEBERRY
Batonik wyglądem przypominał twarde wyroby z suszonych owoców, więc konsystencja mnie zdziwiła - okazał się mięciutki, a przy tym lekko kruchy. Pachniał sztucznie, ale nie w odstręczający sposób, a pierwsze co poczułam po spróbowaniu to wysoka słodkość, o wybitnie słodzikowym charakterze. Po połknięciu z kolei pojawił się posmak średnio smacznych leków, towarzyszący mi przez całą konsumpcję. Tytułowych borówek nie wyczułam wcale, zaobserwowałam za to liczne przejawy syntetycznych aromatów jagodowych. Słodycz smakował cudacznie i sztucznie, ale w całej tej swojej dziwności miał w sobie coś, przez co trudno mi było się od niego oderwać i nie mogę napisać, że był niesmaczny...
DOUBLE CHOCOLATE BROWNIE
Po konsumpcji wersji jagodowej upłynęło sporo czasu, zanim dobrałam się do czekoladowej, ale przebłysk słońca w pewien deszczowy dzień skłonił mnie do zrobienia fotek i degustacji. Spodobał mi się zapach słodycza, który miał w sobie coś tajemniczego, jednak z czekoladą niewiele wspólnego - przypominał jakby śmietankowy likier, czułam też nutkę wanilii. Niemal czarne ciastko cechowało się konsystencją podobną do poprzednika - było miękkie, wilgotne, plastelinowe, a przy tym kruche. W kontakcie ze śliną upodabniało się strukturą do surowych batonów na bazie daktyli, spulchnionych niewielką ilością mąki. W smaku, podobnie jak w zapachu, czekolady nie odnalazłam, a zamiast tego dały o sobie znać lekko sztuczne, jakby likierowe nuty, przytłumione dość wysoką słodyczą. Antybiotykowy pierwiastek także zauważyłam, ale w znacznie mniejszym nasileniu niż w borówkowym. Smak był dziwny, ale konsystencja cudowna i być może dzięki niej, nie miałam problemu ze zjedzeniem całości z przyjemnością.
Skład: mąka pszenna z pełnego przemiału, pasta daktylowa, syrop z cukru trzcinowego, czekolada (likier czekoladowy, cukier trzcinowy, masło kakaowe, ekstrakt waniliowy), błonnik cytrusowy, syrop trzcinowy, olej rzepakowy, proszek kakaowy, naturalny aromat, sól morska, soda oczyszczona, siemię lniane.
DOUBLE CHOCOLATE BROWNIE RASPBERRY
Baton Double Chocolate Brownie raspberry pachniał podobnie jak poprzednik, ale po głębszym zainchalowaniu dało się wyczuć nutkę mrożonych malin. W konsystencji także przypominał pozostałe wersje - był miękki, umiarkowanie kruchy i plastelinowy. W smaku czułam głównie słodzikową słodkość - mam wrażenie, że największą spośród wszystkich wariantów. Nie pojawiały się żadne nowe nuty - to była jedna wielka słodzikowo - likierowa sztuczność, nie mająca nic wspólnego z brownie czy czekoladą. Malin, mimo szczerych chęci się nie doszukałam, a kwasek owoców mógłby wiele wnieść do mdłego ciasteczka, którego zaletą okazała się jedynie struktura. Pseudomalinowy baton okazał się najmniej smaczny spośród wszystkich, ale świetnie sprawdził się w roli dostarczyciela cukru - po jednym kawałku miałam dosyć słodkości. Oddałam zatem część mamie, tym bardziej że byłam ciekawa opinii kogoś mającego wysoki próg zasłodzenia. Mama określiła przysmak jako bardzo dobry i sycący, a w odpowiedzi na pytanie "co w nim czujesz?" usłyszałam "poziomki" :D Jak jej powiedziałam, że jest malinowy, to od razu poczuła te owoce, ponadto zauważyła duże powiązanie z brownie. Tak więc co człowiek, to inna opinia, więc najlepiej będzie spróbować samemu - może kiedyś pojawią się w Polsce :)
Skład: mąka pszenna z pełnego przemiału, pasta daktylowa, syrop z cukru trzcinowego, maliny, czekolada (likier czekoladowy, cukier trzcinowy, masło kakaowe, ekstrakt waniliowy), błonnik cytrusowy, syrop trzcinowy, olej rzepakowy, kakao w proszku, sól morska, soda oczyszczona, siemię lniane.
WARTOŚĆ ODŻYWCZA
Skład nie jest perfekcyjny, ale złym też go nie można określić - jedynie osoby z chorobami glutenozależnymi lub te krzywo patrzące na gluten, od razu mogą zdyskwalifikować ciastka z listy przysmaków do spróbowania. No i przeciwnicy cukru nie mają w nich czego szukać - batoniki zawierają sporo syropów, wpływających dość silnie na smak. Nie znajdziemy w nich za to konserwantów, sztucznych barwików czy utwardzonych tłuszczów roślinnych, a i kaloryczność jest optymalna, choć to sprawa indywidualna - 2 mieszczące się w opakowaniu kawałki posiadają łącznie 180kcal.
Wartość odżywcza 1 z dwóch kawałków (niemal jednakowa we wszystkich wariantach): 90kcal, 2,5g tłuszczu, 17g (w wersji chocolate 18g) węglowodanów (w tym 9g cukrów), 2g białka
Olgo, jeśli to czytasz, to przepraszam za wszystkie ewentualne błędy, a zwłaszcza zbędne przecinki lub ich brak ;)
Fig bary były dla mnie mocno cukrowe, więc i te batoniki pewnie pozostały w tej tonacji :D Jednak brownie uwielbiam, a z wyglądu wydają się takie ciężkie i zakalcowate :)
OdpowiedzUsuńA ja chyba nie jadłam fig bara - wiem, że kiedyś kupowałam, ale nie pamiętam żebym go jadła :D
UsuńSmakował smalec
OdpowiedzUsuńCoś mam problem z dodawaniem komentarzy...
OdpowiedzUsuńPewnie, gdybym zobaczyła go w sklepie, zasugerowałabym się, że ma krystaliczny skład. Ostatnio wiele jadłam takich bezglutenowych, bezcukrowych batonów i wydawałoby mi się, że i ten taki jest.
Niemniej jednak na brownie na raz mam ochotę :)
Pozdrowionka cieplutkie :) Miłego wieczoru! Megly (megly.pl)
Ten ma i gluten i cukier, więc i smak ma inny niż te zdrowe, choć opakowanie i mnie się zdrowo kojarzy :)
UsuńJak tam smalczyk
OdpowiedzUsuńWyglądają smacznie, ta jak typowe brownie:) najbardziej bym tego jagodowego chciała spróbować;)
OdpowiedzUsuńOd brownie strukturą się różnią, ale do niej na pewno nawiązują :)
UsuńJa dzięki Oldze spróbowałam miętowego i pozytywnie sie zaskoczyłam :) Ale może tez dlatego,bo sie pozytywnie nastawiłam,a baton nie był zły ;) W żadnym razie twoje smaki tez brzmią smacznie ,najbardziej spróbowałabym czekoladowego :Dd
OdpowiedzUsuńCo do miętowego, to czuję że to nie mój smak, ale może by mnie pozytywnie zaskoczył - trudno stwierdzić :)
UsuńNigdy nie jadłam fig barów, (alergia na gluten) ... Ale intrygują mnie wszystkie smaki, tak samo te batoniki brownie :)
OdpowiedzUsuńTo alergii współczuję :/
UsuńPrzydałoby się coś z kokosem :D
OdpowiedzUsuńJest chociażby Aloha i kokos and orzech z DK, nie za dużo byś chciała od życia :D?
UsuńPodgrzane smakowały lepiej niż "na surowo" ale tak jak Ty wyczułyśmy te aromaty choć nie były zbyt intensywne. Jedzone jeden po drugim praktycznie nie różniły się w smaku i konsystencji oprócz tych delikatnych nut smakowych. My zorientowałybyśmy się, że jemy 3 różne batoniki ale zwykły konsument dostając je bez papierka nie poczułby różnicy ;)
OdpowiedzUsuńAle generalnie smakowały nam jednak bez większego szału.
Jakoś nie pomyślałam, żeby je podgrzać (wpadłam na to jak już wszystkie zeżarłam i pisałam ostatnią recenzję :D).
UsuńMyślę, że nie miałabym problemu z ich rozróżnieniem, choć bez wątpienia miały podobne nuty wiodące :)
Aromaty, któe wyczułaś nie zachęcają ale z drugiej strony nazwa "brownie" trochę przyciąga ;P
OdpowiedzUsuńNawet bardziej niż trochę, a w całokształcie oceniam je jako całkiem smaczne :))
Usuńawww... podoba mi sie ta recenzja! i pomyslec, ze tak sie balam ;) Ja ich nie recenzowalam bo bylam pewna, ze mi nie posmakuja i wzielam je ze soba na uczelnie (chcialam tylko podlinkowac recenzje Olgi), ale tak mi posmakowaly pomimo wszystko, ze je skomentowalam. Niestety nie wspomnialam o wadach (IG i ta uciazliwa kontrola slow), ale widocznie mialam ich nie krytykowac :D Dzieki Aniu ^^
OdpowiedzUsuńPo Twojej instagramowej recenzji mogę stwierdzić, że dogadałabyś się z moją mamą na ich temat :)
UsuńSzkoda, że nie było mi dane ich spróbować :( Wyglądają mega!
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś się uda i tego Ci życzę ;)
UsuńPoproszę jagodowego. :-)
OdpowiedzUsuńJagody oj to ja na pewno bym się skusiła, całkiem przyzwoicie wyglądają:)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię takie zbite batony. Chętnie bym je spróbowała :)
OdpowiedzUsuńNie określiłabym ich jako zbite :D
UsuńSkłady może faktycznie nie powalają, ale pomysł na te batony całkiem niezły ;)
OdpowiedzUsuńchętnie bym spróbowała
OdpowiedzUsuńNie jadłam takich jeszcze :-) ale w sumie chyba nie mam czego żałować :-)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem ich smaku więc prędzej czy później bliżej się z nimi zapoznam :)
OdpowiedzUsuńMoże za jakiś czas dotrą do Polski :)
UsuńHaha, pewnie, że czytam, ale luz z gramatyką :P Dla mnie w tych Brownie najlepsza była właśnie konsystencja. Reszta to likiery, syropy i sztuczydełka :P
OdpowiedzUsuńNie sposób się nie zgodzić :)
UsuńMoże i ma posmaki, ale na bank jakbym zobaczyła je w okolicznym sklepie to bez wahania zgarnęłabym wszystkie smaki :D
OdpowiedzUsuń