Sierpień niestety dobiegł końca, więc dziś, z lekkim opóźnieniem, przedstawię Wam moje ulubione produkty tego miesiąca. Nie jest ich dużo i nie będzie wyjątkowo wśród nich czekolad, bo jadłam te, które już opisywałam w ulubieńcach (Lindt 85%, Vivani 71%, Heidi 85% i deserowego Nussbeissera z orzechami), ale żeby tak zupełnie czekolady nie ignorować, bo to dla mnie nieodzowny element codziennego wyżywienia, mój ranking zacznę od fig nią oblanych...
1. FIGI W SUROWEJ CZEKOLADZIE (SuroVital)
Uwielbiam produkty tej firmy, więc byłam pewna, że i figi w surowej czekoladzie mi zasmakują (kupiłam od razu 3 opakowania :P). Figi to moje ulubione suszone owoce, a skąpane w pysznej czekoladzie nabrały nowego smaku. W składzie figi i czekolada (złożona z surowego ziarna kakaowca, cukru z palmy kokosowej, tłuszczu kakaowego i wanilii Bourbon - wszystko to z upraw ekologicznych) są w równych proporcjach. Czekoladowa otoczka smakuje zupełnie jak czekolada surowa, o której pisałam tutaj, chociaż zawartość masy kakaowej w niej jest mniejsza i wynosi 65% (tam 70%). Wnętrze smakuje tak, jak powinny smakować figi - były słodkie i naturalne, z wyczuwalnymi małymi pestkami chrupiącymi w zębach. Nie były to jednak figi w całości, a uprzednio pokrojone na kawałki. Jeśli lubicie figi i dobrą czekoladę, to polecam spróbować ten produkt :) A jeszcze odnośnie wyrobów tej firmy, to gdzieś mi zaginęła czekolada z orzechami pekan, którą kupiłam jakiś czas temu... Jeszcze niedawno była w mojej czekoladowej szufladzie, a dziś jak robiłam w niej porządki to zauważyłam brak, więc nie wiem co ja z nią zrobiłam...
2. CHAŁWA SŁONECZNIKOWA WANILIOWA
Na przestrzeni ostatnich lat bardzo polubiłam chałwę, lecz zawsze kupowałam sezamową i jak zobaczyłam w sklepie zrobioną ze słonecznika, to musiałam kupić na spróbowanie. Waniliowy smak jeszcze bardziej zachęcił mnie do zakupu, lecz najbardziej spodobała mi się jej wielkość - 30g to akuratna porcja na szybką przekąskę (na większe ilości musi mnie najść, bo szybko doznaję zamulenia po tłustych produktach :P).
Chałwa ta bardzo mi smakowała, było wyraźnie czuć z czego powstała (pestki słonecznika mają przecież specyficzny smak), a i nuta wanilii lekko się przebijała spod słonecznikowych aromatów. Mam wrażenie, że chałwa była mniej tłusta niż sezamowa, trochę bardziej się kruszyła, ale ja akurat wolę takie bardziej suche produkty (choć tłustość też tutaj była obecna). W składzie, poza pestkami słonecznika (w ilości 53,8%) obecny jest cukier biały, syrop skrobiowy, ekstrakt z korzenia mydlnicy, aromat waniliowy i ekstrakt wanilii. Teraz muszę gdzieś wyszukać wersję z orzechami ziemnymi, bo tych słonecznikowych kupiłam już kilka, ale orzechowej jak dotąd nie znalazłam...
3. NAPÓJ RYŻOWY (Valsoia)
Sceneria zdjęcia wynika z tego, że mleko to piłam będąc w Karpaczu i prawie puste opakowanie zabrałam na sesję zdjęciową na balkon z myślą o blogu i o tej notce :) Wzięłam je ze sobą ze względu na bardzo naglący termin ważności (trochę o nim zapomniałam i przez przypadek znalazłam w szafce i dobrze, że zobaczyłam do kiedy trzeba je wypić :P), więc przez kilka dni wchodziło w skład mojego codziennego kakao. Na co dzień wolę mleko sojowe, ale to było naprawdę smaczne - wyraźnie ryżowe, kremowe i lekko słodkie, choć nie zawiera cukru. Skład prezentuje się następująco: woda, ryż (17,2%), olej słonecznikowy, cytrynian wapnia, algi morskie, sól morska, witamina D2. Nawet nie pamiętam kiedy i gdzie je kupiłam, ale jak gdzieś spotkam to zapewne kupię ponownie :)
4. WAFLE GRYCZANE
Kupiłam je będąc w Karpaczu, w tamtejszym Netto, gdy poszłyśmy z siostrą na wycieczkę po okolicznych sklepach i przez przypadek się na nie natknęłam. Była jeszcze wersja owsiana, którą także kupiłam oraz orkiszowa, ale z racji tego, że pszenicy kiedy mogę to unikam, tej nie nabyłam. Wafle te zasmakowały mi do tego stopnia, że poszłam ponownie do Netto zrobić większy zapas, ale zastałam tam ostatnie opakowanie... Bardzo podoba mi się w nich prostota składu (100% mąki gryczanej), choć wg. mnie takich wafli nie da się wyprodukować chociażby bez użycia wody, ale może producenci uznali, że o wodzie nie ma co wspominać (a może posiadają jakąś technologię i z samej mąki wyrastają im takie wafelki :P). Soli i cukru w nich nie czuć, co mi bardzo odpowiada, a smak miały specyficzny, lecz do nut gryczanych było im daleko. Wafle ponadto były chrupiące, doskonale smakowały z awokado czy dżemem, ale już same w sobie były przepyszne :)
Oczywiście jak każdego miesiąca zjadłam mnóstwo warzyw i owoców. Jabłka, śliwki, borówki, brzoskwinie, maliny, gruszki, pomidory, cukinia, marchewki - to wszystko mogłabym jeść bez końca i tak naprawdę, to nawet nie jestem w stanie określić, co lubię najbardziej. Ale w tym miesiącu na szczególne miejsce w ulubieńcach zasługują:
5. BORÓWKI
Najlepsze są oczywiście surowe, ale stanowią także idealny wsad do weekendowych placków czy codziennych owsianek. Trochę też udało mi się zamrozić :) Po ich zabarwieniu widać, że mają w sobie mnóstwo antocyjanów, więc liczę na ochronę z ich strony przed destrukcyjnym wpływem wolnych rodników :P Ponadto owoce te spowalniają starzenie mózgu, a także pozytywnie wpływają na wzrok i mam nadzieję, że moje oczy choć trochę są mi wdzięczne, że rekompensuję im w ten sposób długie godziny spędzane przed komputerem i telefonem...
6. PAPIERÓWKI, które pochodzą z wiejskiego ogrodu mojej babci.
Mają dokładnie taki smak jaki pamiętam z dzieciństwa, choć wtedy były trochę większe. Ich niewątpliwym atutem poza smakiem jest brak wszelakich oprysków :)
7. POMIDORKI
Smak tych pomidorów zachwycił mnie od pierwszego spróbowania - nie wiem czy kiedykolwiek jadłam takiego dojrzewającego w słońcu, bez żadnych oprysków pomidora (coś mi się kojarzy, że kiedyś były u babci...), ale ich smak właśnie tak odebrałam. Skupiają w sobie całą esencję pomidorowości. I nawet skórki z nich nie zdejmuję, jak to robię w przypadku dużych, kupnych pomidorów ;) Poza tym, że zawierają mnóstwo witamin i składników mineralnych, swą barwę zawdzięczają likopenowi, który jest naturalnym przeciwutleniaczem. I choć pomidory już przetworzone zawierają więcej tego barwnika, to trochę szkoda poddawać mi je obróbce cieplnej, bo najlepiej smakują na surowo ;)
7. POMIDORKI
Smak tych pomidorów zachwycił mnie od pierwszego spróbowania - nie wiem czy kiedykolwiek jadłam takiego dojrzewającego w słońcu, bez żadnych oprysków pomidora (coś mi się kojarzy, że kiedyś były u babci...), ale ich smak właśnie tak odebrałam. Skupiają w sobie całą esencję pomidorowości. I nawet skórki z nich nie zdejmuję, jak to robię w przypadku dużych, kupnych pomidorów ;) Poza tym, że zawierają mnóstwo witamin i składników mineralnych, swą barwę zawdzięczają likopenowi, który jest naturalnym przeciwutleniaczem. I choć pomidory już przetworzone zawierają więcej tego barwnika, to trochę szkoda poddawać mi je obróbce cieplnej, bo najlepiej smakują na surowo ;)
I to by było na tyle. Mam nadzieję, że we wrześniu uda mi się odkryć coś ciekawego ;)
Życzę wszystkim udanego tygodnia - pracującym i uczniom wytrwania do kolejnego weekendu, a studentom udanej regeneracji :)
Uwielbiam figi :) Ale tych wafli nigdy nie jadłam :)
OdpowiedzUsuńCiekawe produkty. No i własne owoce, super sprawa. :)
OdpowiedzUsuńStrasznie kusi mnie ta chałwa, ale nie wiem gdzie identyczną dostać :(
OdpowiedzUsuńJa chcę te figi!:D
OdpowiedzUsuńAle zaciekawiła mnie także ta chałwa i wafle ;)
Pomidorki własne najlepsze! <3
Wafle jadłam każdy smak, Chałwę taką samą ale w czerwonym opakowaniu :) Czekolada surowa nadal pozostaje jedynie marzeniem. A papierówki wżeram na kilogramy, pomidorki zaś dwa razy dziennie ^^
OdpowiedzUsuńW czerwonym opakowaniu to nie czasem, ta z orzeszkami ziemnymi :P?
Usuńskąd wiesz? :) Może dodam recenzję ^^
UsuńW internecie widziałam ;p Czekam w takim razie na Twoją recenzję ;)
UsuńO matko recenzowałam ją jeszcze w maju, gdzie ja to teraz w recenzjach odkopię xDD
UsuńZaciekawiły mnie te wafle gryczane :)
OdpowiedzUsuńMam w domu całe wiadro papierówek. Dzisiaj porobiłam z nich trochę musu :)
A ja myślałam, że papierówki już się skończyły, a tu czytam, że ciągle są :P
UsuńOby były jak najdłużej :D
UsuńFigi w czekoladzie, będę szukać:)
OdpowiedzUsuńJeśli mowa o figach nie mogę nie podzielić się moim patentem: bierzesz suszoną figę, wrzucasz do tahini, wyławiasz widelcem i jesz - niebo :) Pierwsze dwie pozycje z listy to moje "must try" w najbliższym czasie :P A papierówki i borówki to oczywiście sierpniowy klasyk ;)
OdpowiedzUsuńTo muszę wypróbować, bo brzmi przepysznie ;)
UsuńTe figi z czekoladą mnie zaciekawiły, bardzo lubię smak fig :-) muszę się rozejrzeć za taką paczuszką :-)
OdpowiedzUsuńBardzo zaciekawila mnie ta chalwa :)
OdpowiedzUsuńOho! Praktycznie wszystko oprócz słonecznikowej chałwy było i moim "topem".
OdpowiedzUsuń1- też uwielbiam tę firmę! Szkoda tylko, że produkty dość drogie.
3 - kupowałam je chyba w Piotrze i Pawle (?), ale akurat moim kubkom smakowym aż tak nie podpasowało. Mam jednak zamiar spróbować innych firm. :D
4 - rzuciły mi się w oczy i od razu kupiłam. Naprawdę są fajne! ... a może to były owsiane? Kurczę na pewno ta firma, przy najbliższej okazji znów kupię.
5 - na borówki akurat zawsze jest u mnie faza! :))
6 i 7 - owoce z ogródka mojej babci i dziadka. Mmm, szczególnie ich pomidorki nie mają dla mnie równych.
Lubię tych Twoich ulubieńców. Bardzo!
1. To prawda, ale niekiedy można trafić na promocje ;)
Usuń2. Ja kupowawałam chyba w jakimś eko sklepie
3. ;)
Dziękuję ;)
Papierówki to najlepsze jabłka na świecie wraz z tymi dużymi i zielonymi Granny Smith. :-) Te wafle też jadłam, a obecnie mam kupione tyle, że orkiszowe. Bardzo mi smakują.
OdpowiedzUsuńGranny Smith to już dawno nie jadłam i nie bardzo pamiętam smak, więc muszę kupić w najbliższym czasie. Lubię jeszcze antonówki, ligole i szare renety ;)
UsuńPapierówki, pomidorki, borówki..... bomba :) Idealnie i smacznie ;) Pozazdrościć :) U mnie z pomidorami w tym roku cienko ;/
OdpowiedzUsuńA wiadomo dlaczego? U mnie też jakoś dużo nie ma, ale codziennie się troche urwie, a może za rok będzie więcej...
UsuńSłabo zapylone - to chyba przez pogodę ;/
UsuńTe figi w czekoladzie i pomidorki to by byli moi ulubieńcy :D A jak pomidorki prosto z krzaczka - mniam !
OdpowiedzUsuńOwoce w surowej czekoladzie z tej firmy mam, ale jeszcze nie otworzyłam. Myślę, że istnieje szansa, że na blogu pojawią się jeszcze w tym roku (:P). Z opisaną chałwą nie mam dobrych wspomnień, moja pachniała jak kostka rosołowa a smakowała bezsmakiem. Najlepsza jest chałwa z arachidami z Tesco. Wafli ryżowych (a gryczanych tym bardziej) nie jadam, nie moja bajka. Podobnie z paramlekowymi napojami. Piję bezlaktozowe z Biedry (ze względu na smak, nie brak laktozy). Borówki kocham, pomidory też (małych nie mogę, bo trudniej obrać skórę), papierówek za to szczerze nienawidzę. Z zestawienia sięgnęłabym najchętniej po figi z numerka pierwszego i chałwę, gdyby była innej firmy.
OdpowiedzUsuńCzytałam Twoją recenzję i bardzo mnie ona zdziwiła, bo ja się tam w niej żadnych kostkowych aromatów nie doszukałam :)
UsuńMyślałam, że mleko bez laktozy nie odbiega smakiem od zwykłego, bo takie słyszałam opinie, lecz sama nigdy nie piłam (choć jeśli nie zawiera cukru mlecznego, to logiczne jest, że smak ulegnie zmianie :p).
Ja z tych małych skórki nie obieram, bo faktycznie byłoby z tym sporo roboty :p
Figi również nas ciekawią, szczególnie w tej surowej czekoladzie :)
OdpowiedzUsuńChałwę słonecznikową mamy ochotę spróbować ale chyba jeszcze nigdzie nie widziałyśmy jej :/ Ciekawi nas też wersja lniana.
Napój ryżowy bardzo lubimy i najczęściej kupujemy ten z Rossmanna.
A wafle też nam bardzo smakowały ale i tak owsiane były nieco lepsze :)
Lniana też mnie ciekawi i nigdzie nie mogę jej utrafić...
UsuńTen z Rossmanna też mi smakował ;)
Owsianych jeszcze nie jadlam, ciągle czekają na swoją kolej ;p
Zobaczymy - nie ma co gdybać tylko trzeba czekać :) U mnie pada, zimno, szaro i buro...
OdpowiedzUsuńPrezenty jak prezenty - liczy się pamięć :) Nawet gdybym nic nie dostała, tylko zostały by mi złożone życzenia byłabym szczęśliwa :) Moja mama mi powiedziała, że ze mną jest problem bo nie wiadomo co mi kupić :P Dwa lata temu dostałam od mamy taki ładny czarny talerz i miseczkę z Pepco :) Lubię takie "pierdołki" a i to jest przydatne :)
A co zazyczyłaś sobie na ostatnie urodziny i jakie niespodzianki sprawia Ci siostra? :)
Ze mną mają ten sam problem - ciężko mi coś kupić ;) Talerzyki i miseczki też lubię dostawać - do zdjęć na bloga jak znalazł ;) Ostatnio mama mi takie fajne wynalazła i rondelek do tego ;)
UsuńOd taty chyba dostałam telefon (choć nie jestem pewna, czy to było na urodziny), a od mamy powybierałam sobie zapewne jakieś fajne produkty spożywcze ;)
Od siostry też jakieś dobre jedzenie dostałam, ale dokladnie nie pamiętam i coś mi sie kojarzy, że m.in kupiła mi masło z nerkowców i czekoladę ;)
O to fajnie :) Pochwalisz się ? To jakieś w starym stylu ? Podobają mi się Twoje naczynka ;)
UsuńTelefon :) Mój tato to nie robi nikomu prezentów. Najczęściej to zapomina nawet życzeń złożyć - mama mu przypomina.
O to dobrą masz siostrę - pozdrów Ją :) A ile ma lat ?
Nie w bardzo starym, to ta miseczka z kurkami widoczna na którymś zdjeciu. Ja nie mam zbyt wielu naczyń nadających się do zdjęć, bo domowe zastawy obiadowe, choć ładne, nie są zbyt fotogeniczne :p Bardzo lubię naczynia z Bolesławca - te widoczne przy śniadaniu z ostatniego jadłospisu kupiłam w Karpaczu i zawsze jak gdzieś jestem i natrafię, to kupuję na pamiątkę, choć dosyć drogie są te wszystkie unikaty ;/ A mama mi ostatnio wynalazła takie fajne naczynia jeszcze z czasów jej studiów ;) Dziękuję, nieskromnie mówiąc mi też się one podobają ; )
UsuńMój tata wszystko mi chce kupować, co tylko wymyślę, ale ja nie chcę go zbytnio wykorzystywać i zawsze czuję, że na to nic nie zasługuję :p Wolę sama na coś zapracować i mieć świadomość, że mam coś od siebie ;)
Tak, bardzo dobrą ;) Ona czyta komentarze i wie, że ją pozdrawiasz :p Magda ma 23 lata.
A to śliczna :) Pamiętam ją :) Wiesz ja tak samo ale jakoś daję radę. Uważam też, że nie ma co "zagracać" szafek bo i tak mam tego sporo (za młodu moi rodzice podostawali kilka takich zestawów, ale one są białe z delikatnym wzorkiem). A tak kupowanie po jednym talerzu z zestawu tp też jakoś tak.... ;P A te naczynia z Bolesławca są śliczne ;)
UsuńPokażesz te naczynia Twojej mamy? :)
Twój tato to wspaniałomyślny ;) Mój jak jemu wspomina się, ze pasowało by aby rzucił jakiś grosz bo ktoś ma urodziny to się denerwuje (mama od tego roku bierze rentę i mówi by mama dała, tak samo jak żeby kupowała leki, opłacała połowę rachunków idt.) a renta mała i jak przychodzi co do czego to niewiele mamie z niej zostaje.
Ja lubię kupować po 1 talerzu czy misce i zagracać nimi szafki ;p
UsuńMoże kiedyś załapią się na jakąś sesje :) Póki co talerz wystąpił na 1 ze zdjęć na instagramie (4 od końca) :p
To prawda, nie mogę narzekać; ) I tak dobrze, że Twojej mamie renta wystarcza na tyle rzeczy, choć to smutne, że Twój tata tak postępuje...:/
Tak chomikujesz :) Uważaj żeby to nie przerodziło się w fobię ;P
UsuńPewnie już go widziałam bo przeglądałam Twój instagram ale jeszcze raz zerknę :)
Mojej mamie już praktycznie nic nie zostaje z tej renty :( Ale tato z kolei opłaca rachunki, daje siostrze kase na studia i na stancję... tylko dochody mamy z pola a pole jest wspólne
Daleko mi do do fobii, póki co nie mam tego dużo ;) Znacznie więcej mam zachomikowanych czekolad i ogólnie jedzenia :p
UsuńU mnie rodzice mają wspólne pieniądze i nigdy nie dzielili się kto za co płaci...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńLubię i dużo wszystkiego kupuję na zapas, przsz co większość produktów musi swoje odleżeć :p A ostatnio gdzieś mi się zapodziało masło z nerkowców i czekolada z pekankami i nie wiem gdzie ja mogłam to umiejscowić :( w sobotę będę szukać :p
UsuńTo u mnie tak pieniędzy rodzice nigdy nie rozdzielali, a konta mają wspólne chyba...
To tak jak u mnie :) Wszystko musi swoje odleżeć :)
UsuńCo do czekolad i masła na pewno masz w swojej szafce tylko nie widzisz bo jest zagrzebane za innymi :)
Ja tam nie wnikam... z moim tatem od zawsze był problem by na coś dał... z wiekiem trochę "wyluzował" ale nadal strasznie oszczędza. I nikt nigdy od niego nie chciał brać pieniędzy bez potrzeby ale on nie widzi, ze np. lodówka zepsuta i pasowałoby wymienić itp.
No właśnie nie, bo robiłam tam porządki i wtedy zauważyłam braki ; ( Muszę kuchnię przeszukać, bo tam to faktycznie mam lekki mess :p
UsuńTo nie miałaś lekko z tatą... Mój akurat ma odwrotnie - bardzo dużo rzeczy kupuje, ale jednocześnie oszczędza na czarną godzinę...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńWątpię :p Nikt raczej moich rzeczy nie rusza.
UsuńTo dobrze, że mieliście Twoją rente ;) Jak tak myślę o Tobie, to wydaje mi się,że ja miałam za dobrze... Rodzice wyznawali zasadę, że na dzieciach się nie oszczędza...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTe figi w surowej czekoladzie koniecznie będą moje przy najbliższej wizycie w Almie :D Za chałwą nigdy nie przepadałam, ale ze słonecznika wydaje się być ciekawa. Wafle z Netto już zajadam od dawna, ale zawsze wybieram orkiszowe lub owsiane - są pyszne! :D Będę tęsknić za takimi dobrociami prosto z krzaczka czy drzewka :(
OdpowiedzUsuńChałwa ze słonecznika wg. mnie smakuje podobnie jak ta z sezamu, więc może Cię nie zachwycić...
Usuńmoja mama lubi ta halve ma z orzechami i rodzynkami, vaniliowo-kakaowa itd zawsze nosi w torebce XD
OdpowiedzUsuńoh tak borowki sa super jutro zjem na sniadanie :D papierowki prosto z drzewa tez kocham!
Mi kwitna jeszcze pomidorki i truskawki :o i czekam az papryczki dojrzeją <3
To nie wiedziałam, że jest tyle smaków tej Chałwy... Będę musiała się rozejrzeć; (
UsuńZazdroszczę truskawek i własnych papryczek ;)
Napój ryżowy hmm kuszące
OdpowiedzUsuńMogłabyś mi pomóc i poklikać ? http://faashionpashion.blogspot.com/2015/09/39-wishlist.html
Wow te figi w czekoladzie, ale bym jadła *.* I te pomidorki zerwane prosto z krzaczka też, ach a tu się lato kończy :(
OdpowiedzUsuńNiestety ; (
UsuńBardzo mi się podoba ten paprykarz :-) no i te figi :-) mniam :-)
OdpowiedzUsuńKoniecznie odnajdź Surovital z orzechami pekan - jest genialna!!!
OdpowiedzUsuńNigdy nie spotkałam się z waflami gryczanymi, bardzo chętnie bym ich spróbowała;)
OdpowiedzUsuń