Gdy pierwszy raz zobaczyłam w sklepie kokosowy deser sojowy Alpro wiedziałam, że muszę go mieć. W końcu inne produkty firmy bardzo lubię, a kokos to smak, do którego już od dawna przyciąga mnie jakaś tajemna siła. Oczywiście przysmak kupiłam, po czym odłożyłam go do szafki z pysznościami oczekującymi na recenzję, a w międzyczasie zdążyłam kupić kilka kolejnych opakowań napotkanych w promocji. I chociaż termin ważności mnie nie naglił, musiałam zabrać się w końcu za recenzję i zrewidować, czy warto dalej korzystać z okazji. Wszystko wskazywało na smakowitość deseru - chociażby estetyczna i minimalistyczna szata graficzna opakowania (jedynie ktoś odpowiadający za przyklejanie etykietek mógłby popracować nad precyzją ;)), ale wiadomo - życie lubi nas zaskakiwać.
Skład deseru Alpro coconut nie każdemu się spodoba, bo rozpoczyna go woda, a cukier zajmuje już drugie miejsce na liście. Dopiero na trzeciej pozycji widnieje mleko kokosowe w ilości 5,3% (w jego skład wchodzi krem kokosowy i woda), a dalej obłuszczone ziarno soi (4,6%), skrobia modyfikowana kukurydziana, węglan wapnia, substancje zagęszczające (pektyna, karagen), aromaty, sól morska, fosforan potasu i witaminy (ryboflawina, B12, D2). Po otwarciu pojemniczka od razu poczułam kokosowy aromat - taki deserowy, przywodzący mi na myśl znane chyba wszystkim Malibu lub niedostępne już kokosowe Danio intenso.
Deser miał konsystencję rzadkiego, umiarkowanie lejącego, a przy tym aksamitnego budyniu i spośród wszystkich deserów Alpro okazał się chyba najmniej gęsty (był rzadszy od jogurtu sojowego kokosowego tejże firmy, który recenzowałam tutaj). W smaku od razu poczułam słodycz - umiarkowaną i niemulącą, nie doprowadzającą mnie do cukrowstrętu, a także nutę kokosu. Owa nienachalna kokosowość nie miała wiele wspólnego z naturalnymi wyrobami powstałymi z orzecha (jak wiórki czy mleczko), przypominała mi raczej kokosową Princessę, Rafaello czy wspomniane wcześniej Malibu. Wyczułam także pierwiastek sojowy, lecz osoba przyzwyczajona do mlecznych deserów nie powinna czuć się zawiedziona - wydaje mi się, że większość ludzi jedzących nabiał nie zorientowałoby się, że ma do czynienia z czymś roślinnym. Pomijając dość mizerną gęstość, produkt mnie nie zawiódł - lubię takie budyniowe, przyzwoicie słodkie, roślinne desery.
WARTOŚĆ ODŻYWCZA
W opakowaniu mieści się 125 deseru, dostarczającego nam 100 kcal. W przysmaku dominują węglowodany, a wraz z całą zawartością pojemniczka pochłoniemy trochę ponad 11g cukru. Nie ma co się oszukiwać, że to zdrowy i odżywczy produkt, więc należy go rozpatrywać raczej w kategoriach słodkiego deseru. Wegan na pewno ucieszy jego roślinny skład, ponadto sojowa słodkość nie zawiera glutenu, a użyta do produkcji soja nie jest modyfikowana genetycznie. Lista składników jest dość długa, ale nie znajdziemy na niej konserwantów i sztucznych barwników, a przy tym deser został wzbogacony w witaminy.
Podwieczorek idealny - deser Alpro, wafelki owsiane i ciemna czekolada. A do tego wypiłam kakao. |
Miejsce zakupu: Lewiatan, Carrefour i Tesco
Cena: ok. 3 - 4zł
Z przyjemnością bym wróciła do niego! :) Konsystencja dla mnie była super ,a o Malibu nigdy nie pomyslałam-a to idealne skojarzenie :D
OdpowiedzUsuńJeszcze zdążysz do niego wrócić, teraz masz inne ważniejsze cele :)
UsuńZ kokosem nie jadłam, ale jadłam waniliowy i bardzo mi smakował :) Jestem bardzo ciekawa czy ten przypadłby mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że by Cie nie zawiódł ;)
Usuńmnie też ostatnio jakoś kokos przyciąga ;)
OdpowiedzUsuńChociaż nie ciągnie mnie do takich sojowych deserków, no to wersja z kokosem jest już inną historią :D
OdpowiedzUsuńKokos coś w sobie ma :D
UsuńCiągle mnie kusi, a ja nadal nigdzie nie mogę go u siebie dostać :'(
OdpowiedzUsuńJa kupowałam ostatnio w Tesco i Carrefourze w Warszawie, w mniejszym mieście widziałam w Carrefourze. Jeszcze znajdziesz ;)
Usuńspróbuję goo:)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że naprawdę bardzo mi się podobają te deserki Alpro.
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej zdrowe i bez sztuczności.
Dlatego zawsze chętnie po nie sięgam.
Kokosowego wariantu nie znam. Dość lejący, ale pewnie fajny.
Ja widziałam w Austrii na wakacjach te deserki, ale w wersji słony karmel <3
Pozdrowionka serdeczne :)
Zdrowym bym go nie nazwała, ale bardzo niezdrowy nie jest :D
UsuńZa słonym karmelem ogólnie nie przepadam (ogólnie nie lubię soli w słodyczach), ale taki deser na pewno bym kupiła ;)
Był kuszący, ale cukier mnie odstraszył :D Gdyby go wywalili, kupiłabym bez wahania!
OdpowiedzUsuńGdyby wywalili cukier, to już nie byłoby to samo :D
UsuńJa spodziewałam się czegoś bardziej kokosowego. Tak jak mówisz, deserek nie powalał wyrazistością kokosa, ale może właśnie dzięki temu nie jest zbyt zamulający.
OdpowiedzUsuńJa się nie spodziewałam silnej kokosowości już po zobaczeniu składu, więc nie zawiodłam się ;)
UsuńZawsze lepszy zwykly cukier niż syrop glukozowo - fruktozowy ;)
OdpowiedzUsuńOczekuje kolejnych fajnych przepisów owsiankowych lub jadlospisów na nadchodzącą wielkimi krokami jesień ;)
Super blog !
Tak samo uważam ;)
UsuńJadłospis zapewne pojawi się jutro (chyba, że coś to uniemożliwi) ;)
Dziękuję za miłe słowa ;))
A nie ma za co, sama prawda :)
OdpowiedzUsuńJakby tak na to wszystko patrzeć to większość produktów zawiera cukier. Wiele past warzywnych ma co w składzie, a nawet pozostałe produkty alpro (tylko nieliczne są to pozbawione)
OdpowiedzUsuńTo prawda - mnie cukier nie przeszkadza, ale wiele osób unika najmniejszych nawet ilości - można znaleźć i bezcukrowe produkty bez problemu ;)
UsuńJadłam taki waniliowy, ale jak dla mnie był za słodki ;) Ten bym w sumie chciała spróbować, bo przekonało mnie podobieństwo do Rafaello i Malibu ;D
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że poziom słodkości jest zbliżony do waniliowego.
UsuńSpróbować nie zaszkodzi ;)
Raczej nie dla mnie - nie przepadam za kokosem :P
OdpowiedzUsuńZawsze chciałam spróbować ten deserek ale jakoś nigdy nie miałam takiego drygu do kupna :) Ale muszę to nadrobić i wypróbować :)
OdpowiedzUsuń"Dryg do kupna" - fajnie brzmi :)
UsuńTaki poprawny, smaczny deserek do zjedzenia od czasu do czasu :) My tam wiórków byśmy jeszcze dosypały xD
OdpowiedzUsuńSmak chyba odebrałyśmy podobnie, jednak dla mnie konsystencja jest nie do wybaczenia, co rzutuje na całokształt deseru.
OdpowiedzUsuńNie jadłam i nie wiem czy bym się skusiła...
OdpowiedzUsuń