Choć po lecie wszelaki ślad zaginął, jesień jaka obecnie panuje na świecie całkiem mnie zadowala. Dziś szłam spory kawałek bez rękawiczek i ręce mi nie zdrętwiały, a świecące mocno słońce dawało złudne nadzieje wysyntetyzowania wystarczających ilości witaminy D :) Do tego miałam dziś wolne (a co lepsze kilka następnym piątków także mi się takich zapowiada), więc wszystkie dania jadłam w domu, nie spiesząc się jak to mam w zwyczaju na co dzień ;) Ale z racji tego, że musiałam zużyć ugotowane na tydzień zapasy żywnościowe, a też miałam do zrobienia sporo rzeczy, nic nowego nie gotowałam...
Na śniadanie zrobiłam pancakes z udziałem buraka, na które ochota naszła mnie już wczorajszego popołudnia. W skład obiadu weszła ugotowana w minioną sobotę zupa wielowarzywna, do której w ramach drugiego dania ugotowałam jaglankę, a wszystko to wzbogaciły orzechy włoskie (mam w piwnicy 4 skrzynki pełne orzechów, więc możecie sobie wyobrazić, co w obliczu takich dóbr czuje orzechożerca :P). Potem długo myślałam co by tu wegańskiego zjeść na podwieczorek, ale na nic konkretnego mnie nie naszło, więc zrobiłam miszmasz z kilku produktów. A na kolację odgrzałam zalegające w lodówce warzywa, które w zestawieniu z ziemniakami i wege pasztetem stanowiły przepyszne danie ;)
- buraczano - bananowe pancakes (zrobione z 3 łyżek płatków owsianych zmielonych wraz z łyżką sezamu na mąkę, łyżki mąki gryczanej i kukurydzianej, 70ml mleka sojowego, buraka, połowy banana, łyżeczki oleju kokosowego, łyżeczki kakao) z dodatkiem kostki czekolady 92% i orzechów włoskich (15g)
- 3 małe jabłka
- czystek