niedziela, 29 listopada 2015

Ulubieńcy listopada 2015

Już jutro ostatni dzień listopada i wydaje mi się, że więcej produktów nie wejdzie na listę ulubieńców tego miesiąca, więc dzisiaj dodaję notkę. Listopad nie był miesiącem szczególnie bogatym w odkrycia kulinarne i chyba nic wyjątkowo ciekawego nie jadłam, ale mimo wszystko kilka smakowitych rzeczy  w tym czasie mi towarzyszyło. 

1. Jeśli chodzi o czekolady, to jedyną nową tabliczką jaką jadłam w listopadzie była surowa czekolada z pekankami firmy SuroVital.

Dopiero pisząc tą notkę zauważyłam, że na czekoladzie nie ma żadnego napisu w języku polskim i nie wiem dlaczego, gdyż została ona zakupiona w Polsce, w polskim sklepie, a dokładniej w Społem. W składzie, poza surowym ziarnem kakaowca zawiera cukier kokosowy, tłuszcz kakaowy, orzechy laskowe, orzechy pekan i wanilię Bourbon, wszystko z upraw ekologicznych. 

Mimo obecności orzechów laskowych w składzie, nie zauważyłam wizualnie ich przejawów w tabliczce, w której utopione zostały jedynie mniej lub bardziej kształtne orzechy pekan. Jednak jakaś tajemnicza orzechowa nuta (pomijając pekany) była w niej wyczuwalna, gdyż znając smak czekolady bez dodatków wiedziałam, że nie był on taki sam, ale nie czytając wcześniej składu myślałam, że moje kubki smakowe znowu wyczuwają coś, czego nie ma :D Po przeczytaniu składu i ponownej analizie smaku mogę stwierdzić, że orzechy laskowe można w niej wyczuć wyraźnie. Widoczne w czekoladzie orzechy pekan smakują świeżo i orzechowo, ale ich zagęszczenie mogłoby być trochę większe. I choć cała kompozycja jest cudowna, to ja jako zwolennik rozdzielania jedzenia na części, wolę zjeść zwykłą tabliczkę surowej czekolady, a do tego kilka pekanków :)

piątek, 27 listopada 2015

Wegański jadłospis 46 i małe wege zakupy

Chyba nadchodzi prawdziwa zima... Ja już zamarzam i coraz ciężej podtrzymywać mi termogenezę, więc nie wiem co to będzie, jak zima przyjdzie na dobre. Dziś, chodząc szybkim krokiem i syntetyzując przy okazji śladowe ilości witaminy D przez kawałek twarzy nieowinięty szalikiem, myślałam o wiośnie, i o tym, jak to fajnie będzie chodzić bez kurtki, rękawiczek i całego tego zimowego odzienia. Brakuje mi też już truskawek i innych owoców, bo mrożone zapasy to niestety nie jest to samo, choć z całą pewnością dobrze jest je mieć :) 

Na szczęście jest kilka jesiennych produktów, dzięki którym chłodne pory roku wydają się być trochę przyjaźniejsze ;) Jednym z nich jest dynia, która weszła w skład mojego dzisiejszego śniadania, zrobionego na wynos już w środę, bo dziś z samego rana musiałam wyruszyć na wycieczkę w sprawach zdrowotnych do innego miasta, a w czwartki do domu wracam niezwykle późno. Podobnie było z lunchem, którego składniki także wymieszałam 2 dni temu i oczekiwał on w lodówce na dzisiejszy dzień. Jedak nic nie smakuje tak dobrze jak jedzenie spożywane w domu, a najlepiej w łóżku, dlatego też, jak wróciłam zjadłam wczesny podwieczorek, złożony z ponapoczynanych produktów znalezionych w szufladzie z żywnością pierwszej potrzeby, a potem odgrzałam zupę. No i na kolację mój standardowy zestaw na piątek :)


ŚNIADANIE (730kcal)
  • placki dyniowo - bananowe (razem 6 sztuk) zrobione z 3/4 banana, 3 łyżek dyniowego puree, 60g mąk - owsianej, kukurydzianej i gryczanej, łyżeczki oleju kokosowego, mleka sojowego z dodatkiem orzechów włoskich (25g), łyżki rodzynek + kawałek mango (a dziś rano dołożyłam jeszcze w to łyżeczkę masła orzechowego)
  • jabłko

czwartek, 26 listopada 2015

Pierwsze urodziny bloga

Dokładnie rok temu pojawiła się na blogu pierwsza notka. Nie myślałam wówczas, że mój blog doczeka pierwszych urodzin, choć na pewno motywację do jego prowadzenia miałam sporą, zresztą ciągle ją mam i mam nadzieję, że szybko nie minie. Z okazji pierwszych urodzin zrobiłam taki mały "torcik" z placków, niestety nie zdążyłam stworzyć nic bardziej wymyślnego, lepiej pasującego do okazji, ale może za rok się uda, jeśli blog ciągle będzie istniał. Torcik był przepyszny i niedługo dodam przepis na placki z których został skonstruowany :)

"Torcik" zrobiony z placków dyniowo - bananowych oblany polewą czekoladową wykonaną z surowego kakao i mleka sojowego. 
Przez ten rok odkryłam mnóstwo wspaniałych blogów i poznałam wirtualnie wiele osób, których blogi towarzyszą mi w drodze, przy śniadaniu, lunchu lub kolacji, dając inspiracje - jak jem coś w samotności, to zawsze tkwiąc w blogowym świecie :) Uwielbiam oglądać, co dobrego ktoś zjadł na śniadanie i dowiadywać się z recenzji o produktach, których do tej pory nie jadłam (i potem szukać ich w sklepie :D), a także czytać o życiu innych :) I wszystkie komentarze, jakie od Was dostaję bardzo mnie cieszą i motywują do dalszego pisania.

Blog na pewno wiele w życiu zmienia i wiele trzeba mu podporządkować... Jak gotuję coś z myślą o notce, to nie mogę tak po prostu tego zjeść, najpierw trzeba zrobić zdjęcie - mniej lub bardziej udane :) Ale dzięki temu wszystkiemu mam jeszcze większą motywację do odkrywania nowych produktów, choć zakupy spożywcze lubię robić już od wielu lat. 

W czasie tego roku zainteresowałam się także fotografią i mam nadzieję, że kiedyś nabędę większe umiejętności w tej dziedzinie, póki co regularnie podziwiam zdjęcia innych blogerów - patrząc na niektóre, aż chce się żyć :) 

Jeśli jest coś, o czym chcielibyście poczytać na blogu albo macie jakieś uwagi, to piszcie w komentarzach pod tą notką - może uda mi się spełnić Wasze oczekiwania. Mam nadzieję, że moja blogowa przygoda długo jeszcze będzie trwała i dziękuję wszystkim wirtualnym przyjaciołom, których twórczość umila mi życie, a także anonimowym czytelnikom, którzy czasami coś skomentują :) 

wtorek, 24 listopada 2015

Zupa strączkowa (z soczewicą i ciecierzycą) z mlekiem kokosowym


Gotowanie zupy to jeden z moich sobotnich rytuałów i jeśli tylko jestem w domu to nie wyobrażam sobie przedpołudnia bez tej czynności. Zawsze mam problem ze zmieszczeniem wszystkiego w garnek i nie ważne jakiej wielkości naczynie bym wzięła, i tak część mi się wyleje, bo za dużo warzyw chcę upchnąć w środku :D Ostatnio, z racji sezonu na brokuły i kalafiory, często robiłam zupy kremy z ich wykorzystaniem, ale ostatnio potrzebowałam odmiany, więc przyszedł czas na zupę strączkową...

Nastawiłam się na robienie hariry, ale brak w najbliższym sklepie selera naciowego i kolendry uniemożliwił mi ten zamiar, a do dalszego iść mi się nie chciało (deszczowa aura mnie do tego zniechęciła). I tym sposobem powstała zupa z własnej, wymyślanej na bieżąco receptury, z posiadanych w domu produktów - przecieru pomidorowego, mleka kokosowego, soczewicy, ciecierzycy i warzyw - wegańska, bezglutenowa, bogata w wartościowe białko roślinne, gęsta i przepyszna. Idealna na coraz chłodniejsze, jesienne dni. Świetnie smakuje także z dodatkiem kaszy jaglanej lub ryżu, a ja najbardziej lubię upiec sobie do niej, na drugie danie kasztany ;)

niedziela, 22 listopada 2015

Mąki jakich używam na co dzień - część I

Mąki to coś, co zajmuje stałe miejsce w mojej szufladzie ze zdrową żywnością. Jak zobaczę w sklepie jakąś nową, której wcześniej nie używałam, nie potrafię przejść obok niej obojętnie - zazwyczaj kupuję i potem oczekuje ona w szafie z zapasami, wraz z mącznymi koleżankami na swoją kolej... Naprawdę mam pokaźną kolekcję i czasem żałuję, że nie można kupić 50 - 100g próbek, bo nie wszystkie mąki spełniają moje oczekiwania, zarówno smakowe, jak i teksturotwórcze, a zużycie części z nich nie jest takie proste... 

Do placków, gofrów czy naleśników nie używam już wcale mąki pszennej, jak to kiedyś miałam w zwyczaju i na przestrzeni lat zastąpiłam ją innymi, bardziej wartościowymi, ciekawszymi w smaku i bezglutenowymi. Uważam, że mąki bez glutenu najlepiej jest ze sobą łączyć, a wtedy wzajemnie uzupełniają swoje właściwości. Zazwyczaj podstawę robionych przeze mnie śniadaniowych dań mącznych stanowi mąka owsiana (a jeszcze częściej zmielone w młynku do kawy płatki owsiane), więc to od niej zacznę spis używanych w mojej kuchni mąk... 


Zaobserwowałam, że placki robione na mące owsianej wychodzą bardzo puchate, a z racji nienachalnego smaku owsa, smakują bardzo neutralnie (choć zboże to z pewnością ma specyficzny smak, który mi akurat odpowiada i wg. mnie bardzo wzbogaca smak dań). Jej dużą zaletą jet łatwość otrzymywania z płatków owsianych - wystarczy zmielić ich pożądaną ilość w młynku do kawy (oczywiście trzeba ten młynek posiadać :P), aby po chwili cieszyć się wartościową mąką. Dodaję ją do plackówgofrów, naleśników, ciast, ciastek i muffinek, moim zdaniem pasuje do wszystkiego :)

Ponadto mąka ta posiada wiele cennych właściwości zdrowotnych, m.in:
  • jest bogata w witaminę E, witaminy z grupy B, składniki mineralne, takie jak: magnez, krzem, mangan, miedź, selen, żelazo, a także lecytynę; poniższe tabelki przedstawiają zawartość białka i składników mineralnych w 50g (5 łyżkach) mąki owsianej
  • wśród przeciwutleniaczy, poza witaminą E zawiera także kwas ferulowy, kawowy oraz aventramidy, zdolne do wyłapywania z organizmu szkodliwych wolnych rodników,
  • w porównaniu do innych zbóż zawiera więcej tłuszczu, ale jest to głównie kwas linolowy oraz oleinowy, korzystnie wpływające na zdrowie,
  • jak widać na powyższej tabelce, profil aminokwasowy jest całkiem przyjazny :)
  • zawiera rozpuszczalną frakcję błonnika pokarmowego - beta - glukan, przyczyniający się do obniżenia poziomu cholesterolu i cukru we krwi oraz ciśnienia tętniczego;

piątek, 20 listopada 2015

Wegetariański jadłospis 45

Jak Wam minął tydzień, bardzo zmokliście :P? Ja miałam takie "szczęście", że zaczynało padać akurat wtedy, jak wychodziłam na zewnątrz, a gdy dochodziłam do celu przestawało, ale wielka ulewa mnie nie dopadła. Nie lubię jak pada gdy muszę wyjść do świata, z kolei jak mam świadomość, że cały dzień spędzę w domu, to wręcz przeciwnie. Grzmotów także lubię słuchać z nieprzemakalnego domu ;)

Jednym z moich ulubionych śniadań na deszczowe dni jest owsianka z mnóstwem dodatków i taką zrobiłam właśnie dzisiaj. Obiad złożony z dwóch części, jak to często u mnie bywa w piątki (no bo przecież muszę powyjadać zapasy z tygodnia) także kryje sobie bogactwo jesiennych smaków. Z racji tego, że moja siostra w tym tygodniu miała urodziny, zrobiłam dla niej tort - z kremową śmietanką i owocami, a pożarłszy duży kawał na podwieczorek sprawiłam, że dzisiejsze fotomenu nie jest wegańskie :/  A kolacja, choć zawiera tradycyjne, piątkowe składniki, prezentuje się nieco inaczej niż zwykle... Tak więc poniżej przedstawiam dzisiejsze fotomenu, a jak ktoś chciałby zobaczyć więcej, to można je zaleźć w zakładce jadłospisy - zrobiłam tam małe porządki ;)


ŚNIADANIE (700kcal)
  • owsianka budyniowa z gruszką (zrobiona z 50g płatków owsianych, łyżeczki otrębów gryczanych, łyżeczki siemienia lnianego, łyżeczki proszku budyniowego, 250ml mleka migdałowego, połowy bardzo dużej gruszki, łyżeczki rodzynek, połowy łyżeczki cukru z wanilią) + dodatki (2 łyżki domowego dżemu śliwkowego, 1/3 banana, 15g namoczonych wcześniej orzechów włoskich, 1 orzech brazylijski, kostka ciemnej czekolady 92%)
  • jabłka
  • herbata zielona z żurawiną

środa, 18 listopada 2015

Zestaw do lunch box'a - kasza gryczana z brukselkami i brokułami


Na zawartość mojego lunch box'a w głównej mierze wpływa aktualny sezon owocowo - warzywny, w związku z czym, w zależności od pory roku ulega ona niewielkim modyfikacjom. W ogóle to obiad na wynos ma dla mnie bardzo duże znaczenie, gdyż o wiele łatwiej wyjść mi z domu, obecnie na iście deszczowy świat, z myślą, że czeka na mnie coś dobrego do jedzenia. Zazwyczaj zabieram danie imitujące obiad jedzony na talerzu, dobrze smakujące na zimno, a do tego, w celu wspomożenia mózgu na dalsze godziny wysiłku intelektualnego, coś zawierającego cukier - tutaj akurat chałwę słonecznikową.

Ostatnio obowiązkowym elementem moich wszystkich warzywnych zestawów na wynos stała się brukselka, a przeważnie wiernie towarzyszy jej brokuł. Warzywa te komponują się świetnie z niepaloną kaszą gryczaną, która nabiera jeszcze ciekawszego smaku po posypaniu przyprawami i polaniu olejem, najczęściej lnianym. Mieszaninę kaszowo - warzywną często posypuję pestkami słonecznika, nadającymi daniu chrupkość, a wolne miejsce w pojemniku uzupełniam ugotowanym na półmiękko jajkiem.

niedziela, 15 listopada 2015

Zakupy spożywcze z Intermarche i promocje z Tesco

Dawno tu nie było notki z zakupami, a tak się akurat złożyło, że wczoraj pojechałam na drugi koniec miasta do Intermarche, w którym to kupiłam kilka ciekawych produktów. A po południu poszłam do Tesco i tam z kolei natrafiłam na fajne promocje, nie wiem czy dotyczą one wszystkich supermarketów, czy tylko wybranych, ale w tym najbliższym mojego domu większość produktów z działu ze zdrową żywnością była przeceniona - sprawdźcie u siebie (dział ten zmienił położenie, znacznie się zmniejszył i mam nadzieję, że nie jest to pierwszy etap jego likwidacji...). Od razu pomyślałam o blogu i zachowałam nawet paragony :D Zacznę od produktów bardziej prozdrowotnych, zakupionych w Intermarche...


Rzadko bywam w tym sklepie, bo jak pisałam wcześniej, mieści się on bardzo daleko od mojego domu, ale muszę przyznać, że asortyment zdrowych produktów jest tam bardzo bogaty (nie mogłam tylko znaleźć naturalnych jogurtów sojowych, a myślałam, że tam je zastanę). Dużo nie kupowałam, bo zapasów jedzenia mam na kilka miesięcy, ale mimo wszystko trochę uzupełniłam rezerwy ;)

piątek, 13 listopada 2015

Wegański jadłospis 44

Nadszedł kolejny jesienny piątek - u mnie pochmurny i mroczny, lecz póki co nie mroźny. Jednak robiąc zakupy w jakimkolwiek większym sklepie nie da się nie poczuć śnieżnej zimy i nadchodzących świąt, co mi akurat się całkiem podoba. Zawsze mi się milej wchodzi do sklepu, gdy świąteczny asortyment widać już na początku - te wszystkie kinderki, świąteczne mikołaje i  Tofiffee z reniferem przypominają mi dzieciństwo :D A odnośnie świątecznych słodyczy - kupił ktoś z Was w Lidlu kalendarz adwentowy Kinder :P?

Teraz przejdę już do dzisiaj konsumowanych dań. Po kilku dniach niechęci do niektórych produktów, będącej sprawczynią ubogości poprzedniego fotomenu, wszystko wróciło do normy i znów warzywa stały się nieodłącznym elementem mojego życia. Dynia, w towarzystwie banana weszła w skład śniadaniowych placków, a bogactwo warzyw w obiedzie przejawia się na zdjęciu. Nie mogło też zabraknąć marchewki, która w postaci surówki stanowiła najlepszą część kolacji. Zaczęłam ostatnio zużywać zapasy z lata, więc truskawki i borówki wzbogaciły podwieczorkowy chia pudding. 

ŚNIADANIE (710kcal)
  • placki bananowo - dyniowe (zrobione z banana, 2 łyżek puree z dyni, 3 łyżek mąki owsianej, łyżki żołędziowej i łyżki gryczanej, mleka migdałowego i oleju kokosowego) z dodatkiem orzechów włoskich i czekolady 92%
  • kawa zbożowa z mlekiem migdałowym i łyżeczką cukru trzcinowego
  • 2 małe jabłka (w czasie smażenia zjadłam jeszcze jedno)

środa, 11 listopada 2015

Owsianka z darów jesieni (gruszkowo - dyniowa)


Dzisiejsza owsianka to kombinacja jesiennych składników, dzięki którym ta deszczowa i mroczna pora roku nabiera smaku. O śniadaniowej owsiance myślałam już wczoraj, gdy bardzo późnym wieczorem wracałam do domu, a przeraźliwy wiatr usilnie starał się zmienić kierunek mojej wędrówki - w takich chwilach myśli o smacznym jedzeniu dodają mi siły :) Ale z drugiej strony podoba mi się, kiedy na zewnątrz przeraźliwie wieje lub pada, a ja siedzę w domu z miseczką pełną dobroci i nie muszę wychodzić na zimny świat...

Podstawą owsianki, oczywiście poza płatkami owsianymi, jest gruszka, czyli mój ulubiony owsiankowy owoc, nadający całości lekką i naturalną słodkość. Puree z dyni hokkaido nie tylko wzmocniło tą słodkość, ale za jego sprawą danie nabrało dyniowego koloru, przypominającego zabarwienie domowego budyniu przyrządzanego z dodatkiem żółtek :D Całość zagęściłam zmielonym siemieniem lnianym, dzięki czemu owsianka nabrała budyniowej konsystencji (kwasy omega 3 zawarte w siemieniu zapewne zostały unicestwione przez obróbkę cieplną), a dodatek cynamonu podkreślił jesienny smak. Wierzch udekorowałam orzechami włoskimi, żurawiną oraz surowym ziarnem kakaowca, co jeszcze bardziej podkreśliło jej przynależność do obecnej pory roku ;)

niedziela, 8 listopada 2015

Niedzielne śniadanie + LBA

Na początek, żeby ta notka nie była pozbawiona elementu kulinarnego, wstawiam zdjęcie mojego dzisiejszego, niedzielnego śniadania.

W jego skład wchodziły:
  • 2 kromki chleba żytnio - pszennego: jedna z pasztetem z soczewicy i kaszy jaglanej z żurawiną i z orzechem włoskim, druga z benecolem i połową jajka na twardo
  • kawałek ciasta dyniowego
  • jabłko
  • kakao na mleku sojowym (z łyżeczką cukru trzcinowego)

Już jakiś czas temu zostałam nominowana do LBA przez Iwonę, za co jej dziękuję i dziś odpowiem na zadane pytania :)



1. Jaki kosmetyk jest dla Ciebie najważniejszy?
Nie jestem jakąś wielką fanką kosmetyków, raczej wyznaję zasady kosmetycznego minimalizmu, ale poza najważniejszymi kosmetykami, takimi jak płyny do mycia, pasta do zębów i dezodorant, wybieram krem nawilżający do twarzy. Niezwykle ciężko wybrać mi taki odpowiedni, bo moja skóra nie lubi zbędnych dodatków, więc zazwyczaj jest to krem ekologiczny, o prostym składzie i wegański. Bardzo lubię też wodę termalną i maseczki z glinki ;)
2. Co daje Ci w życiu poczucie radości i szczęścia?
Ostatnimi czasy to chyba myśl, że nadchodzi weekend :D
3. Jaki jest Twój ulubiony kolor?
Ciężko stwierdzić jednoznacznie, ale chyba pomarańczowy (2 ściany w pokoju mam w tym kolorze i zawsze miło mi się na nie patrzy).
4. Co weźmiesz ze sobą na bezludną wyspę?
Jeśli byłby tam dostęp do internetu to telefon (choć miałby on zastosowanie na krótką metę, bo raczej bym go tam nie naładowała :P), a jeśli nie to może jakieś książki, kilka ubrań i kosmetyków i czekoladę (liczyłabym, że owoce będą na drzewach w nieograniczonych ilościach :P)
5. Jaka jest Twoja ulubiona potrawa?
Na obecną chwilę wybrałabym jakieś wielozbożowe placki - z jabłkami lub dyniowe. Często mam tak, że nachodzi mnie na jedną konkretną rzecz i nic innego może dla mnie nie istnieć, więc każdego dnia ta potrawa może być inna...
6. Czego nie jesteś w stanie tolerować u swojego mężczyzny?
Pomijając takie cechy charakteru jak lenistwo, brak zaradności życiowej i prowadzenie życia "kanapowca", nie wyobrażam sobie, że miałby on palić papierosy - tego "zapachu" w domu nie jestem w stanie znieść :P
7. Jakie filmy lubisz oglądać?
Nie mam jednego ulubionego gatunku - jak na coś ciekawego natrafię to obejrzę. Lubię dramaty psychologiczne, horrory (choć nie potrafię się ich bać), komedie (bez Kevina nie wyobrażam sobie świąt :P) i pewnie wiele innych ;)
8. Wiesz, że jutro umrzesz, jak by wyglądał Twój ostatni dzień życia?
Jeśli bym zdążyła wszystko załatwić, to poleciałabym na Bali i to tam bym chciała umrzeć... Ale wiem, że nie jest tak łatwo przedostać się na inny kontynent, więc jeśli ten dzień spędziłabym w domu, to na początek zrobiłabym bardzo bogate śniadanie, nie martwiąc się o przebiałczenie (może nawet zjadłabym kostkę twarogu z cukrem naraz do dyniowych "pankejków" :P), a przy konsumpcji spisałabym krótki testament (choć najbliższa rodzina mniej więcej wie, co komu przekazuje - na pewno całe moje zapasy żywieniowe wędrują do siostry :D). Jak by się udało to poleciałabym na szybkie zakupy do Londynu, Berlina czy Holandii, najadłabym się tamtejszych słodyczy, ugotowałabym coś zupełnie nowego, a wieczór spędziłabym wraz z rodziną ;)
9. Wolisz morze czy góry?
Góry, choć ciepłe morza także bardzo lubię ;)
10. Lubisz gotować czy raczej wolisz gotowe potrawy?
Lubię gotować, a na gotowe potrawy kupione w sklepie patrzę z pogardą :P
11. Jakie masz hobby?
Różne rzeczy lubię robić - gotować, pisać coś na blogu, jeździć na rowerze, rolkach i nartach, a także chodzić po sklepach spożywczych :)

Nie nominuję nikogo konkretnego, ale jeśli ktoś ma ochotę to może odpowiedzieć w komentarzu na pytanie: Co jadłaś/jadłeś lub zamierzasz zjeść dziś na kolację ?

piątek, 6 listopada 2015

Wegetariański jadłospis 43

Czy u Was dzisiaj też było dziś tak zimno ?? Przywykłam ostatnio do słonecznej jesieni i dziś, nie patrząc na termometr w domu wyszłam na zewnątrz w wiosennych butach (kurtkę zakładam już późno jesienną, a do tego obowiązkowo śródzimową czapkę, szalik i rękawiczki) i trochę mnie zmroziło :P A oprócz zimna dopadł mnie kompletny jadłowstręt już od samego rana i stąd wynika ta ubogość posiłkowa...

Rzadko kiedy czuję głód, ale mimo to jeść bardzo lubię, jednak mam takie dni, w których pojawia się u mnie niechęć do większości produktów, wynikająca nie wiem z czego... I co ciekawe, najbardziej smakują mi wtedy surowe warzywa i owoce oraz czekolada (ewentualnie inne słodycze), natomiast szczególny wstręt czuję do jaglanki w wersji słodkiej i produktów mlecznych innych niż twaróg z cukrem, który i tak jem bardzo rzadko. Jednak pomimo sceptycyzmu jedzeniowego, śniadanie zrobiłam dosyć bogate :) Później było już biednie, co zresztą widać na zdjęciach poniżej, więc mam świadomość dzisiejszego niedożywienia. I nawet zastanawiałam się, czy wstawiać fotomenu, ale jak już zaczęłam robić zdjęcia, to kontynuowałam do wieczora...


ŚNIADANIE
  • 3 eko jabłka (na zdjęciu są dwa, jedno zjadłam wcześniej)
  • płatki owsiane (50g) z naturalnym jogurtem sojowym (150g), łyżką poppingu z amarantusa i bananem + na wierzchu namoczone orzechy włoskie (25g), kostka (10g) czekolady 85%, łyżeczka surowych ziaren kakaowca, kilka liofilizowanych truskawek

środa, 4 listopada 2015

Moje ulubione jesienne pieczone warzywa


Choć warzywa można przyrządzić na mnóstwo różnych sposobów, ja najbardziej lubię jeść je na surowo, co wynika zarówno z nieustannej gotowości do konsumpcji, jak i naturalnego smaku. Chrupiąca marchewka ciągle pozostaje moim ulubieńcem, ale zaraz po surowiźnie lubię warzywa w formie pieczonej, które także są proste w przygotowaniu. Kalafior, brokuł, pietruszka, papryka, bakłażan czy brukselki nabierają zupełnie nowego smaku. Wystarczy je pokroić, posypać przyprawami, upiec i po kilkunastu minutach mamy gotowy dodatek warzywny do obiadu lub kolacji. A jeśli upieczemy także bardziej kaloryczne warzywa jak bogate w skrobię ziemniaki czy bataty, to w krótkim czasie możemy otrzymać całe, pełnowartościowe danie. Do moich warzyw dodaję często także orzechy włoskie, które dzięki przypieczeniu nabierają jeszcze głębszego smaku i cudownie komponują się z całością.

A w skład warzyw jakie zazwyczaj piekę wchodzą:
  • kalafior: nabiera chrupkości, a proces pieczenia eliminuje ryzyko uzyskania rozgotowanej kalafiorowej brei :P
  • pietruszka: pieczenie wydobywa z niej pietruszkową słodkość i ciekawy smak, a warzywo pozostaje chrupiące
  • bakłażan: proces pieczenia niestety pozbawia go jędrności, ale bardzo lubię taką wilgotno - gąbczastą strukturę
  • papryka: uwielbiam jej maślaną strukturę i słodki smak i niesamowite jest to, jak diametralną przechodzi przemianę smakową podczas pieczenia :P
  • brukselki i brokuły: te warzywa akurat wolę ugotowane, ale lubię widzieć bogactwo na blaszce do pieczenia, więc dokładam wszystko co mam, tym bardziej, że upieczone także są bardzo smaczne.
  • ziemianki i bataty: za batatami aż tak bardzo nie przepadam, ale myślę, że niedługo je bardziej polubię - jestem na dobrej drodze, ale póki co nie jestem w stanie zjeść więcej niż pół średniej sztuki, bo ich słodkość jest dla mnie mdląca :P
  • do warzyw dodaję zazwyczaj olej - rzepakowy lub kokosowy i przyprawy - obecnie mieszankę suszonych pomidorów, bazylii i czosnku niedźwiedziego

poniedziałek, 2 listopada 2015

Ulubieńcy października 2015

W piątek, wraz z cukierkowopsikusowym zwyczajem, dobiegł końca październik, a wczoraj nastał już listopad, więc czas na ulubieńców minionego miesiąca. Żadnych szczególnych odkryć nie dokonałam, ale kilka produktów bardziej niż inne przypadło mi do gustu. 

Jak na czekoladożercę przystało, najpierw napiszę coś o ulubionej czekoladzie miesiąca. Mam zwyczaj, że w niedzielę, na zakończenie weekendu, idę do mojej "czekoladowej szuflady" i wybieram 3 egzemplarze na tydzień - jedną czekoladę najbardziej ciemną, która stanowi dodatek do śniadania i musi zawierać minimum 85% kakao, drugą mniej ciemną, ale ciągle nie mleczną, o zawartości kakao minimum 60%, której głównym zadaniem jest wspomaganie mózgu, gdy ten tego potrzebuje i trzecią, bardziej słodką, na chwile niedocukrzenia. Mam kilka ulubionych czekolad, które jem naprzemiennie, ale w tym miesiącu pierwszy raz jadłam tą opisaną poniżej...

1. Czekolada VIVANI 92%
Pierwszy raz kupiłam ją w sklepie ze zdrową żywnością, ale ostatnio zobaczyłam ją w Kauflandzie, więc czując, że stanie się jedną z moich ulubionych, zrobiłam mały zapas :) W składzie zawiera masę kakaową, masło kakaowe i cukier kokosowy, a wszystko to pochodzi z upraw ekologicznych. 

Bez wątpienia mogę ją zaliczyć do najlepszych ciemnych czekolad jakie jadłam do tej pory, a wynika to zarówno z wysokiej zawartości kakao, jak i z naturalnego składu, a zwłaszcza obecności w nim masła kakaowego i braku kakao w proszku, które, jak dowiedziałam się od Basinegatywnie wpływa na właściwości czekolady. Konsumpcja umożliwia poczucie prawdziwego smaku kakaowca (przypominającego smak surowych sproszkowanych ziaren) i kremowej konsystencji, przy braku często towarzyszącej mocno ciemnym czekoladom kwaśności. A do tego jest to najgłośniej trzaskająca przy łamaniu tabliczka, jaką do tej pory jadłam. Smakowała mi bardziej niż opisywana przy okazji ulubieńców maja wersja 71%, zapewne dlatego, że lubię ciemne czekolady najbardziej ze wszystkich i cieszę się, że mam w czekoladowej szufladzie jeszcze dwie takie tabliczki :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...