Aura robi się coraz bardziej jesienna i w obecnym tygodniu, w zależności od dnia, czułam jesień, zimę, a od wczoraj wiosnę, która mogłaby zostać na dłużej. Staram się doceniać uroki niedawno rozpoczętej pory roku i całkiem nieźle mi to idzie gdy jest względnie ciepło, a gdy muszę wychodzić z domu na prawie mróz, to jestem nieszczęśliwa. Dobrze, że chociaż weekend zapowiada się przyjemnie :)
W dzisiejszym fotomenu nie zabrakło darów jesieni - w śniadaniu w roli głównej wystąpiła dynia, nadając wiele smaku wegańskiemu omletowi. Na pomysł na omleta wpadłam wczoraj, analizując śniadania z ostatnich jadłospisów i chcąc zapobiec nudzie - pieczona owsianka kolejny raz średnio by pasowała na bloga. Potem jadłam już tylko zgromadzone przez tydzień pozostałości, i choć momentami poszczególne części posiłków mogą się wydawać "od pataja" (moja mama tak określa coś, co do siebie nie pasuje :)) to wszystko smakowało świetnie :)
ŚNIADANIE (720kcal)
- owsiany omlet dyniowy (zrobiony z 4 łyżek zmielonych płatków owsianych, łyżki mąki migdałowej, łyżeczki oleju kokosowego, łyżeczki zmielonego siemienia lnianego, łyżeczki cukru kokosowego, mleka sojowego, kawałka startej na tarce dyni i łyżki dyniowego pure) z czekoladą 85%, masłem z nerkowców, orzechami (malutkim brazylijskim i lakowymi), domowym dżemem porzeczkowym i malinami, jabłko, gruszka, a do tego suszona figa, która nie załapała się na zdjęcie
- surowe kakao z mlekiem sojowym i łyżeczką syropu kokosowego