Choć pogoda w ostatnim czasie sprawia, że najchętniej zakopałabym się pod kocem i oglądała ulubiony serial, trzeba zmierzać się z szarą rzeczywistością - deszczem i jesiennym zimnem. W zeszłym roku o tej porze było jeszcze lato, a teraz - nie wiem co to w ogóle ma być i myślę, że nie tak powinien wyglądać początek września. Przez cały tydzień uciekałam przed deszczem i cieszę się, że chociaż dzisiaj słońce dostąpiło zaszczytu wyjścia zza chmur, a tym samym ułatwiło mi trochę robienie fotek do wpisu.
Na szczęście duża cześć składowych dzisiejszych dań czekała już na mnie w lodówce, więc nie musiałam wiele gotować, bo naprawdę nie miałam na nic weny, a na blogu nie wypada pokazywać byle czego - lekko wystylizowane resztki z tygodnia zawsze się sprawdzają. Poza tym, staram się doceniać sezonowe pyszności, których obecnie nie brakuje na bazarkach, a sporo z nich zobaczycie w dalszej części notki ;)
ŚNIADANIE (595kcal)
- pieczona owsianka złożona z 40g płatków owsianych, łyżki mąki kokosowej, małego banana, kawałka startej cukinii, garści malin, łyżeczki oleju kokosowego i chlustu "mleka" sojowego, udekorowana suszoną morwą, suszonymi jagodami goji i orzechami laskowymi wprost ze skorupki (po obraniu było ich 20g)
- herbata roiboos
OBIAD (630kcal)
- kasza gryczana niepalona (50g) po ugotowaniu wymieszana z pomidorkami koktajlowymi i natką pietruszki, polana łyżką oleju lnianego, czakalaka z "Nowej Jadłonomii" (zrobiona z kapusty białej, papryki, pomidorów, cebuli, marchewki i zielonego groszku), pieczony kalafior i 3/4 sporej kolby kukurydzy
PODWIECZOREK (555kcal)
- arbuz, jabłko, borówki (zjadłam ich więcej prosto z krzaka), wafelki owsiane z makiem (20g), garść pistacji niesolonych
- budyń czekoladowy zrobiony z 250ml "mleka" sojowego, 20g proszku budyniowego czekoladowego i łyżeczki cukru trzcinowego + dołożyłam łyżeczkę kremu krówkowego (chciałam pokazać Wam budyń w przezroczystej szklance, ale wszystkie akurat myły się w zmywarce. Na pewno nie raz jeszcze będzie okazja, bo ostatnio mam "fazę" na budynie ;))
KOLACJA (570kcal)
- tofucznica zrobiona z tofu (90g), małej cebulki, pomidorków koktajlowych i łyżki płatków drożdżowych (+ czarna sól i pieprz), fasolka szparagowa (200g) z dodatkiem łyżeczki pesto, ziemniaki (230g) polane łyżeczką oliwy z oliwek, dodatkowe pomidory, marchewka, 3 świeże orzechy laskowe
- herbata z mięty
RAZEM: 2600kcal
BIAŁKO: 78,3g
WĘGLOWODANY: 422,9g
TŁUSZCZ: 77g
WG. CRONOMETER.COM
Jak zwykle mega pysznie, a na widok tej pieczonej owsianki to aż ślinka leci :)
OdpowiedzUsuńByła przepyszna :)
UsuńBoska owsiana :D
OdpowiedzUsuńTwoje jadłospisy są super, jem podobnie ale jakoś więcej zbóż, chleba itp.
Ale chyba 6/7 porcji dziennie przesadą nie jest ;)
Ze zbożami jest u mnie różnie - raz jem ich więcej, a innym razem mniej ;)
UsuńNajważniejsze żeby Tobie odpowiadało.
Wow! Aniu, jak zwykle boskie posilki. Napisz prosze ile masz lat i ile wazysz i czy Twoja dieta jest na utrzymanie wagi, czy na przytycie? Tez chce jesc tyle kcal. :D
OdpowiedzUsuńNie chciałabym tu upubliczniać swojej wagi, ale jedząc tyle kcal ją utrzymuję (mam niedowagę, więc lekkie przytycie by mi nie zaszkodziło ;)).
UsuńJa mam 178 wzrostu i 55 kg wagi, nie czuje ze mam niedowage i jem 2100 kcal, ale marzy mi sie takie pyszne 2400 kcal <3.
UsuńUtyc nie chce, ciekawe czy moglabym sobie pozwolic na zwiekszenie kcal.
To ja mam większą niedowagę (wg BMI) i też tego nie czuję :D
UsuńMusisz próbować - trudno powiedzieć, jak Twój organizm zareaguje na zwiększenie kalorii, znaczenie też ma na pewno aktywność fizyczna.
jadłospis jak zwykle prezentuje się przepysznie
OdpowiedzUsuńteraz chyba kazdy ma faze na lezenie pod kocem i seriale-takie uroki chłodnego wrzesnia
z ciekawosci jeszcze spytam: jakie seriale ogladasz? moze cos polecisz?
Seriale oglądam głównie w drodze z pracy, więc o kocu mogę pomarzyć w pociągu :D
UsuńObecnie oglądam "Riverdale" na Netflix i czasem stare odcinki Grey's anatomy ;) Mało oglądam seriali, ale bardzo podobał mi się np. "Ann with an a" (też jest dostępny na Netflixie) - jak nie oglądałaś jeszcze to polecam ;)
Niby pogoda za oknem brzydka, ale Twoje posiłki są niezwykle kolorowe i radosne :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podobają ;)
Usuńmango i malinki mniam:) ostatnio robię z nimi koktajle
OdpowiedzUsuńJa wolę owoce w całości ;)
UsuńWymarzone menu :) wszystko co uwielbiam!!!! Dosłownie nie dość że kolorowo to i przepysznie :D
OdpowiedzUsuńPodkradlabym Ci z chęcią kolację bo tofucznicy nigdy nie jadlam :/
Spróbuj kiedyś - smakuje ciekawie ;)
Usuńod jakiegoś czasu chodzi za mną tofucznica, koniecznie muszę jej spróbować ;)
OdpowiedzUsuńWszyyystko bym przygarnęła! :D Też miałam wczoraj do obiadu kaszę gryczaną z natką pietruszki, tylko ja zrobiłam z niej a'la pestko - zblendowałam z ogrodowym świeżym lubczykiem, olejem i suszonymi pomidorami (takimi, które nie były w oleju) :) I jestem mega ciekawa tej czakalaki.
OdpowiedzUsuńMiejmy nadzieję, że pogoda się ogarnie - weekend ma być fajny, ale przyszły tydzień znowu brzydki :/
*pesto miało być :D
UsuńChyba muszę zrobić takie pesto z pietruszki ;)
UsuńNo właśnie widziałam dzisiaj pogodę ;/
Powiem Ci, że uwielbiam Twoje foodbooki!
OdpowiedzUsuńOjej, jakie fajne przedśniadankowe połączenie - mago, borówki i maliny!
Uwielbiam takie owocowe miksy.
Ostatnio mam "fazę" na mango i jem kilka razy w tygodniu.
A taką kukurydzkę też bym zjadła z chęcią.
Pozdrawiam serdecznie :)
Cieszę się ;)
UsuńTo chyba moje ulubione owoce obecnej pory ;)
Kukurydza teraz smakuje najlepiej ;))
Wszystko wygląda bardzo smacznie :) Świeże owoce cudne, ja muszę dzisiaj koniecznie iść pozbierać maliny z ogródka ;) Ostatnio moje śniadania to owsianka z kakao i rozgniecionym bananem w środku - i coś nie chce mi się znudzić ten posiłek :D
OdpowiedzUsuńDawno takiej owsianki nie jadłam i chyba będę musiała zrobić coś podobnego ;))
UsuńWow, ty naprawde zjadasz tyle kcal nie tując?
OdpowiedzUsuńNawet jak gdzieś jedziesz (w sensie mało sie ruszasz)?
A myślisz, że gdybym tego nie jadła, chciałoby mi się wykładać na talerz i robić zdjęcia :P?
UsuńNie liczę kcal codziennie - raz jem więcej, innym razem mniej. Jak mało się ruszam, to specjalnie kcal nie zmniejszam.
Pysznie wyglądają te posiłki! Aż muszę skoczyć po jakieś owoce do schrupania, bo maliny z ogródka czekają na zerwanie <3 Zainteresowała mnie ta tofucznica, muszę kiedyś spróbować ją zrobić :D Owsianka również wygląda pięknie, ale ja chyba nigdy się do niej nie przekonam :( O wiele bardziej lubię surowe płatki owsiane wymieszane z jogurtem i owocami. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńTez dzisiaj byłam w ogródku na malinach, ale za wiele ich tam nie ma :D
UsuńJa wolę zdecydowanie owsianki, ale płatki z jogurtem też lubię. Tylko nie jem ich na surowo, a zalewam chwilę wcześniej wrzątkiem ;)
Jak zwykle pysznie, kolejny wspaniały foodbook, solidna dawka inspiracji :)
OdpowiedzUsuńW wolniej chwili zapraszam do mnie: https://smilingshrimp.blogspot.com
Koniecznie muszę wypróbować przepis na Czakalakę, bo uwielbiam groszek.
OdpowiedzUsuńJa polecam do tofucznicy dodać pod koniec zmielone siemie lniane i chlust mleka roślinnego. Wtedy ma zupelnie inną konsystencję! :)
Czakalaka wyszła pyszna ;)
UsuńMoże wypróbuję następnym razem, brzmi ciekawie ;))
Aż nabrałam ochotę na owoce:)
OdpowiedzUsuńJa mam na nie zawsze ochotę :D
UsuńPamiętam jak pewnego września prawdziwe lato przyszło dopiero wtedy, kiedy musiałam iść do szkoły. Odrabiając wówczas lekcje narzekałam jakie to życie jest niesprawiedliwe :p
OdpowiedzUsuńOstatnie dwa dni dały jakąś nadzieję na ciepło. Żeby tylko szybko nie została rozwiana.
Takie ,,świeże" orzechy laskowe znacząco różnią się od tych sprzedawanych bez łupin. Lubię tę ich miękką strukturę i swego rodzaju słodycz.
Ta rozmaitość na talerzach/ w miseczkach potrafi zachęcić do ruszenia czterech liter i przygotowania czegoś bardziej kreatywnego ;) No i narobiłaś mi smaka na kolby kukurydzy! :D
W tym roku lato było naprawdę nędzne, myślałam że może wrzesień nadrobi ;/
UsuńPrognozy niestety lata nie zapowiadają, no ale dzisiaj było fajnie ;)
Też lubię takie orzeszki ;))
Mnie najbardziej motywuje myśl o notce na bloga. Na jedzenie lubię patrzeć, ale to nie zachęca mnie raczej do gotowania :D
Jak zwykle nic dodać i nic ująć! Mogłabym u Ciebie się stołować :) Ostatnio mam straszną ochotę na taką złocistą kukurydzę, a dzięki Tobie tylko się ona nasiliła :D
OdpowiedzUsuńKukurydza jest pyszna, a teraz jest najlepsza - korzystaj ;)
Usuńwyglądają wspaniale, dużo smacznych i inspirujących pomysłów :)
OdpowiedzUsuńO, obiadem jak zwykle wymiotłaś wszystko inne. Jak ja uwielbiam patrzeć na te Twoje kolorowe "psie mieszanki".
OdpowiedzUsuńMnie temperatura chyba nie martwi, bo i tak siedzę w domu. Byle nie padało, jak wracam z pracy. Tyle mi wystarczy.
No właśnie wolę już jak w tygodniu jest ładnie, gdy muszę dojść do pracy i z niej wrócić, a w weekend niech pada jak musi :D Zazwyczaj jednak jest na odwrót i codziennie muszę uciekać przed deszczem.
UsuńPyszne i inspirujące pomysły :-)
OdpowiedzUsuńObiad skradł moje serce (i żołądek) :P
OdpowiedzUsuńWszystko wygląda przepysznie, ale kolacja to jednak mój faworyt :)
OdpowiedzUsuńZjadłabym każdy posiłek ze smakiem :D Dzięki za przypomnienie o czakalacę - kiedyś jadłam i pamiętam, że mnie zachwyciła, a później kompletnie zapomniałam o tym przepisie ;D ALe niedługo szykuje mi się pyszny obiadek ;)
OdpowiedzUsuńCzakalaka faktycznie jest pyszna i mam nadzieję, że o niej nie zapomnę, choć wiele innych przepisów z książki chciałabym jeszcze wypróbować ;)
UsuńNas już zawsze kupujesz tym przedśniadaniem xD Ale do samej kolacji trzymasz poziom :D
OdpowiedzUsuńJeszcze gdyby mi się chciało upiec jakieś cudo z Waszego bloga, byłoby jeszcze smakowiciej :D
Usuńno cos pysznego
OdpowiedzUsuń