Nigdy nie byłam miłośniczką znanych na całym świecie marshmallows i w dzieciństwie owe pianki jadłam może dwa razy. Nie piekłam ich nadzianych na patyk nad ogniskiem i jakoś w takiej wersji szczególnie mnie nie zachęcają (choć tak teraz myślę, że latem spróbuję je ugrillować ;)), jednak wyjątkowo podobają mi się pływające na gorącej czekoladzie. Popularne na instagramie w okresie jesienno zimowym zdjęcia z takim połączeniem narobiły mi na pianki ochoty. Niestety marshmallows powszechnie dostępne w sklepach zawierają w składzie żelatynę, więc musiałam rozejrzeć się za wersją wegetariańską i bez problemu znalazłam taką na iherb, a niezbyt odległy termin ważności zmusił mnie do niemal natychmiastowej degustacji.
Skład pianek zwiastował ciekawy smak i strukturę - znalazł się w nim syrop z tapioki, cukier trzcinowy, woda filtrowana, skrobia z tapioki, karagen, białko sojowe i naturalny aromat waniliowy. Pianki były spore, sprężyste, z wierzchu suche, lekko mączyste i nie odbiegały wyglądem od tych zapamiętanych z dzieciństwa. Pachniały lekko cukrowo, jednak zapach nie zwiastował konkretnego smaku, na pewno nie czułam w nim wanilii, jak sugeruje opakowanie.
Elastyczne i gąbczaste marshmallows łatwo dawały się rwać, a po rozdzieleniu można było je bez trudu zespolić z powrotem - środek był lepki, wręcz klejący. W kontakcie ze śliną pianki szybko zmieniały konsystencję i stawały się gęstą, cukrową masą, lecz nie traciły piankowego charakteru. Łatwo rozpuszczały się, nie kleiły do zębów i szybko znikały w czeluściach otworu gębowego. Umiarkowanie słodkie zlepki momentami przypominały mi watę cukrową oraz bezę, nie porażając przy tym słodyczą. Wrzuciłam kilka sztuk na gorącą czekoladę, jednak zjadłam je, nim zaczęły się rozpuszczać - niestety lubię jeść wszystko po kolei, a pianki wyjątkowo smakowały mi na sucho. Na pewno jeszcze nie raz zamówię je ponownie.
WARTOŚĆ ODŻYWCZA
Producent wyznaczył na porcję dwie pianki, które powinny ważyć 28 g, a tym samym dostarczać nam 90 kcal, jednak według mojej wagi jedna sztuka miała ok. 10 g. Kalorie pochodzą wyłącznie z węglowodanów, więc fanom białka to się nie spodoba, z kolei część osób ucieszy brak tłuszczu. Pianki nie zawierają glutenu, żadnych składników odzwierzęcych, barwników oraz konserwantów. Nie czyni ich to oczywiście zdrowym produktem, ale brak chemicznych dodatków przekłada się na naturalny smak - dokładnie taki, jaki lubię najbardziej.
Skład: syrop z tapioki, cukier trzcinowy, woda filtrowana, skrobia z tapioki, karagen, białko sojowe i naturalny aromat waniliowy
Wartość odżywcza w 100 g: 320 kcal, 80 g węglowodanów
Miejsce zakupu: iherb.com
Cena: w promocji 13,66 zł (tutaj znajdziecie więcej na temat pianek)
Ostatni raz temu pianki jadłam w dzieciństwie :) Może sobie jeszcze je zakupię, ale tym razem zdrowszą wersję :)
OdpowiedzUsuńfanką nie jestem:)
OdpowiedzUsuńW przeciwieństwie do Ciebie, za dzieciaka uwielbiałam marshmallows. Zawsze marzyły mi się właśnie takie upieczone na ognisku. Kiedy tato robił grilla nieraz wyganiał małą mnie trzymającą piankę nadzianą na widelec. Mówił, że do pieczenia są przeznaczone specjalne pianki. Chyba miał rację... Nie znam się :D
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że Ci posmakowały! Z tą gorącą czekoladą miałabym tak samo :p
To ja w dzieciństwie nie wiedziałam, że się je piecze, a z grilla najbardziej lubiłam chleb :) Nie wiem, jak to jest z tymi piankami do pieczenia, wydawało mi się, że to sa te same :D
UsuńNie jestem fanką tych pianek :)
OdpowiedzUsuńJa raz jadłam grillowane marshmallows - nie rozumiem, o co ten zachwyt :P W zwykłej wersji też za nimi nie szaleję (choć pianki jojo nawet lubiłam).
OdpowiedzUsuńRaczej ten produkt mnie nie kusi :D
Ja to już nawet tych jojo dokładnie nie pamiętam, wiem że były i tyle :D
UsuńTo kompletnie nie moje smaki ;)
OdpowiedzUsuńOoo te pianki zawsze mnie kusiły jak je widziałam na filmach albo na zdjęciach :D Właśnie te pływające w gorącej czekoladzie wyglądały bardzo zachęcająco :) W dzieciństwie jadłam te kolorowe, ale coś mi się wydaję, że teraz już by mi zbytnio nie smakowały :D
OdpowiedzUsuńW sumie to ciekawa jestem, jak smakują te kolorowe zwykłe, to by było fajne porównanie :D
UsuńCzasami je uwielbiam, innym razem mdli mnie od ich słodkiego smaku.
OdpowiedzUsuńMy też nie jesteśmy fanami pianek, ale ze dwa lata temu miałam okazje zjeść jedna grilowaną i całkiem dobra była :)
OdpowiedzUsuńLatem chyba i ja je ugrilluję, mam nadzieję, że będę pamiętać ;)
UsuńNigdy nie jadłam takich typowych pianek. Może w dzieciństwie skubnęłam taką wersję kolorową, ale pamiętam, że jakiegoś zamiłowania do nich nie miałam i nie mam nadal, więc po produkt z pewnością bym nie sięgnęła. Ale fakt, super prezentowałyby się jako dodatek do gorącej czekolady ;)
OdpowiedzUsuńJa kilka razy kupiłam, jak zobaczyłam w sklepie jakąś nowość, ale zawsze wolałam inne słodycze :)
UsuńKiedyś polowałam na pianki bez żelatyny, ale nie dorwałam, niestety. Wiem teraz, że fajnie spróbować. Tylko z iherb nigdy nie zamawiałam. Ale znalazłam ostatnio bardzo smaczne, jogurtowe żelki Haribo, wegetariańskie ;)
OdpowiedzUsuńJa kupuję smaczne wege żelki w Kauflandzie, ale to rzadko (i raczej dla mamy), bo fanką żelek nie jestem. Sprawdzę te jogurtowe ;)
UsuńSkosztowałabym z chęcią ;)
OdpowiedzUsuńNigdy nie jadłam takich pianek. Myślę, że mogą fajnie smakować dorzucona do kawy z mlekiem lub czekolady na gorąco :)
OdpowiedzUsuńDla Ciebie chyba okazałyby się zbyt słodkie :)
UsuńJa natomiast zawsze lubiłam pianki i do tej pory je zajadam 💛💙💚
OdpowiedzUsuńNigdy nie przekonałam się do smaku i konsystencji pianek :(
OdpowiedzUsuńMyślę, że wyszło Ci to tylko na zdrowie ;)
UsuńBardzo dawno nie jadłam takich pianek.
OdpowiedzUsuńMoże i ja zamówię je z iHerba.
Kuszą :) Dzięki Tobie się o nich dowiedziałam.
Pozdrowionka serdeczne :)
Ja zamówię przy kolejnej okazji ponownie ;)
UsuńW dzieciństwie uwielbiałam pianki, ale teraz nie kupuję ich ze względu na tragiczny skład i żelatynę. Jednak takie, jak zaprezentowane w recenzji, chętnie kupiłabym, jeśli tylko znalazłabym je gdzieś stacjonarnie. :)
OdpowiedzUsuńNie widziałam ich w żadnym sklepie, ale gdzieś pewnie są dostępne ;)
UsuńJa też nieczęsto je jadłam (parę razy w pod koniec podstawówki) i też fanką nazwać mnie nie można. Ostatnim razem (czyt. ok. 2 lat temu) kupiłam je w zestawie z kakao Puchatek, ale podobnie do Ciebie uznałam, że nie pasują i wyjadłam je przed wypiciem kakao. Tych bardzo chętnie bym spróbowała.
OdpowiedzUsuńA ja nigdy nie piłam kakao Puchatek :D
UsuńNiewiele straciłaś.
UsuńNigdy jakoś specjalnie nie przepadałyśmy za piankami. Ostatni raz z dzieciństwa pamiętamy jak dostałyśmy je na jakieś święta i leżały tak długo aż się nie zepsuły (puściły wodę i wyglądało to źle :P). Ale dość sporo widzi się ich na instagramie jako dodatki do deserów więc jakiś czas temu przy okazji promocji kupiłyśmy pianki bez cukru i glutenu. Nie były takie złe a plusem jest to, że nie zjesz całej paczki na raz :P
OdpowiedzUsuńFaktycznie z wodą musiały wyglądać tragicznie :D
UsuńMyślę, że wiele osób zje całą paczkę na raz bez większych problemów, znam nawet taką osobiście :P
Szczęśliwi ci, dla których to jest akceptowalna cena... :(
OdpowiedzUsuń