Ten pasztet, wraz z pasztetem soczewicowym z rodzynkami i wegańskim paprykarzem z kaszy jaglanej to ulubiony składnik kanapek mojej rodziny, obecny w naszej diecie od dłuższego czasu. Wcześniej robiłam go z dodatkiem jajek, jednak "weganizacja" nic a nic nie wpłynęła na smak i strukturę, a kasza jaglana wszystko wspaniale zlepiła :)
Był taki czas, że stanowił on nieodłączny element mojej kanapki "obiadowej" na wynos, złożonej z grahamki, grubego plastra pasztetu rozsmarowanego po jednej stronie bułki i awokado po drugiej. Środek wypełniały warzywa w ilościach zatrważających i taką kanapkę ciężko mi było złożyć :P A moja najlepsza koleżanka przynosiła bardzo podobną, z równie bogatym wsadem, a do tego zawsze jadłyśmy marchewki... Potem przestałyśmy kupować pszenne pieczywo (grahamki nie jadłam chyba od wakacji), a na lunch na uczelnię zaczęłyśmy zabierać jaglankę z orzechami (ale dodatek marchewki pozostał :P). Fajnie jest mieć koleżankę o podobnych nawykach żywieniowych i podejściu do odżywiania :)
Pasztet jest bardzo ciekawie przyprawiony, ma śliczny, marchewkowy kolor, a smaki poszczególnych przypraw doskonale ze sobą współgrają, choć niekiedy zdarza się i tak, że pomijam niektóre z nich z powodu tymczasowych deficytów i zawsze świetnie smakuje ;) Jest wilgotny, zwarty i ładnie się kroi - jak trzeba to pozostaje w całych kawałkach i nie rozwala się (w takiej postaci jem go często jako część obiadu, np. do kaszy gryczanej i warzyw), ale także z łatwością można go rozsmarować na chlebie (pasztet który spełnia to kryterium jest zdecydowanie bardziej lubiany przez mojego tatę :P).
No i pasztet taki jest bardzo zdrowy - składa się wyłącznie z naturalnych składników, bogatych w wiele cennych dla zdrowia związków i białko roślinne o wysokiej wartości odżywczej i naprawdę może świetnie zastąpić tradycyjną wersję pasztetu :)