Chociaż marzec się jeszcze nie skończył, to już dziś dodaję notkę z ulubieńcami tego miesiąca. Podobnie jak w lutym pożarłam spore ilości gorzkich czekolad, a do tego zaczęłam regularną konsumpcję sezamków, które to ze względu na prostotę konsumpcji i łatwość w transporcie stały się jedną z moich ulubionych przekąsek na czarną godzinę :P A jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o moich ulubionych produktach marca, to zapraszam do przeczytania notki ;)
1. Zacznę standardowo od czekolad, a dokładniej od czekolady LINDT EXCELLENCE 85%.
Jadłam ją wcześniej już nie raz, ale w marcu chyba 2 tabliczki, więc zasłużyła, żeby znaleźć się w gronie ulubieńców miesiąca :P Ta czekolada ma dla mnie w sobie coś takiego, czego ciężko mi doszukać się w innych czekoladach - taki charakterystyczny "lindtowski element", jednak z prawdziwymi, "ekskluzywnymi" czekoladami nie mam dużego doświadczenia, więc myślę, że wiele jeszcze przede mną :P Skład czekolada ma bardzo dobry, a przestawia się on następująco: miazga kakaowa, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, tłuszcz kakaowy, cukier demerara, naturalna wanilia Bourbon, więc nic dziwnego, że przekłada się on na smak (choć wiadomo, że ciemne czekolady o wysokiej zawartości kakao trzeba lubić).
2. Następną czekoladą jest lidlowska J.D GROSS ARRIBA SUPERIEUR PREMIUM COCOA 81%.
Wg. opisu producenta składa się ze szlachetnego kakao Arriba, które to jest jedyne w swoim rodzaju, pochodzi z wybranych plantacji w pobliżu Rio Esmeraldas i jest idealne do wyrobu właśnie tej czekolady...
Szkoda, że mając do dyspozycji takie "idealne" ziarno kakaowca, producenci dodają lecytynę słonecznikową :P Ale być może ten kakaowiec jest zbyt drogi, żeby wyprodukować czekoladę w takiej cenie (4.99/125g) i część zastępują właśnie tą lecytyną, jednak mimo to czekolada jest bardzo dobra i tak naprawdę, to nie mam jej nic do zarzucenia pod względem smaku, zwłaszcza w takiej cenie, choć wersja 70% smakowała mi chyba trochę bardziej. W składzie zawiera miazgę kakaową, cukier, kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, lecytynę słonecznikową oraz ekstrakt z wanilii.
Spełnia wszystkie kryteria prawdziwej gorzkiej czekolady - ma jednolitą, bardzo ciemną powierzchnię, pachnie kakao, jest twarda, nie kruszy się, ciężko ją przełamać (i szkoda, że jak już się to uda, to nie idealnie wzdłuż wyznaczonych miejsc :P), a przy tym procesie słychać trzask.
3. Następnym ulubionym produktem jest SUSZONA CZARNA PORZECZKA
Spełnia wszystkie kryteria prawdziwej gorzkiej czekolady - ma jednolitą, bardzo ciemną powierzchnię, pachnie kakao, jest twarda, nie kruszy się, ciężko ją przełamać (i szkoda, że jak już się to uda, to nie idealnie wzdłuż wyznaczonych miejsc :P), a przy tym procesie słychać trzask.
3. Następnym ulubionym produktem jest SUSZONA CZARNA PORZECZKA
Kupiłam ją w Almie, o czym pisałam przy okazji notki z zakupami z tego sklepu i to był pierwszy raz kiedy jadłam suszoną porzeczkę. W moim domu niestety nie ma zwyczaju robić dżemów z tych owoców, a mnie czasem nachodzi ochota na taką kanapkę z masłem i właśnie tym dżemikiem :P I co roku noszę się z zamiarem samodzielnej jego produkcji (oczywiście w wersji jak najmniej docukrzonej, a maksymalnie kwaśnej), lecz zawsze przegapiam sezon, jednak mam nadzieję, że w tym roku się uda ;)
Porzeczka smakuje bardzo naturalnie - jest kwaśna dokładnie tak jak powinna być. Brakuje w niej oczywiście soku obecnego w świeżych owocach, ale w tych dobrze obsuszonych kulkach zawiera się cała porzeczkowa esencja :)
4. Następnie wyróżnić mogę SEZAMKI
Zawsze mam przy sobie jakieś opakowanie. Moje ulubione to chyba te rossmannowskie - są wg. mnie najmniej słodkie, choć zawartość sezamu w porównaniu do innych składników jest w nich identyczna jak w tych firmy CROC - CRAC (zakupionych w Mark Polu). Skład tych z rossmanna wygląda tak: sezam 50%, syrop maltozowy, cukier trzcinowy i wiórki kokosowe (6%), a tych drugich: sezam (50%), syrop ryżowy, cukier trzcinowy, więc chyba 6% dodatek wiórków kosztem substancji słodzących wpływa na smak :P
A w tym niebieskim opakowaniu kryją się 3 sezamowe batoniki z dodatkami orzechów i miodu firmy ORINO. W składzie, poza sezamem (40%) znaleźć można w nim migdały (8%), orzechy laskowe (8%), syrop glukozowy, cukier, miód 5% i aromaty. Batoniki są bardzo dobre, ale gdyby nie było w nich tego syropu były by jeszcze lepsze, bo trochę mniej słodkie :P
5. HERBATA ROOIBOS Z KWIATEM GRANATU
Pochodzi z Tesco, w którym to można kupić te herbaty w różnych smakach. Według mnie smakuje i pachnie wspaniale, jednak ciężko mi stwierdzić czy ten aromat jest charakterystyczny dla kwiatu granatu, bo nigdy nie miałam z nim do czynienia, ale z dużym prawdopodobieństwem właśnie tak jest... W składzie znajduje się: herbata rooibos (86,5%), owoc czarnego bzu, płatki nagietka, kwiat granatu (1,5%) i aromat. Dodatek aromatu z pewnością nie pozostaje bez wpływu na zapach, ale mimo wszystko herbata pachnie bardzo naturalnie i ciekawie :)
6. Kolejny produkt to SOK JABŁKOWY Z DODATKIEM WIŚNI
Chociaż wolę zjeść jabłko niż pić sok o tym smaku, to często mam go przy sobie na nagłe niedocukrzenie :P Kupiłam go w Tesco, ale już niestety ich tam nie widzę, a zostały mi już ostatnie 2 butelki :/ Sok jest naprawdę smaczny, smakuje naturalnie jabłkami, a i dodatek soku z wiśni (w ilości 10%) jest w nim wyczuwalny. Według opisu na opakowaniu sok jest naturalnie tłoczony ze świeżych owoców i faktycznie tak smakuje, więc pozostaje mi wierzyć, że nie pochodzi z koncentratu, lecz takiego oznaczenia na butelce nie ma... Jest jeszcze wersja z czarną porzeczką, która jest równie dobra, a kosztowały one jeśli dobrze pamiętam niecałe 2zł.
7. Jednak jestem pewna, że świeże owoce są dużo bardziej wartościowe niż kupne soki, dlatego kolejnym ulubionym produktem są GRUSZKI.
Nie będę się nad nimi specjalnie rozwodzić, od zawsze je lubiłam, ale w marcu zjadłam ich wyjątkowo dużo jak na mnie (minimum 1 dziennie). Do tego często robiłam z ich dodatkiem owsiankę budyniową, która świetnie smakuje zarówno na ciepło jak i na zimno następnego dnia. I chociaż te na zdjęciu nie są zbyt reprezentatywne, to smakują wspaniale :)
8. I na koniec książka, którą czytałam w tym miesiącu - "ZDROWIE BEZ RECEPTY CZYLI SKROBIA KTÓRA LECZY" Mc Douglall'a
Książka głównie zawiera argumenty przemawiające za korzyściami płynącymi ze stosowania diety roślinnej opartej na skrobi, która to pomaga zachować zdrowie, a także walczyć ze szkodami wyrządzanymi przez 5 największych trucizn z żywności pochodzenia zwierzęcego, do których autor zalicza: białko, tłuszcz, cholesterol, metioninę oraz substancje powodujące zakwaszenie organizmu.
Z wieloma rzeczami się zgadzam, ale na niektóre tematy mam trochę inne zdanie - np. nie bardzo podoba mi się wrogie podejście autora do tłuszczów roślinnych w postaci olejów, a i orzechy wg. niego powinno się ograniczać, ze względu na wysoką wartość kaloryczną...
Książka została napisana w fajny sposób i dobrze mi się ją czytało :) Jeden fragment mnie tylko trochę rozśmieszył: "Jeżeli możesz sobie na to pozwolić, weź pod uwagę zatrudnienie kogoś, kto przygotowywałby Ci posiłki. Prywatni kucharze mogą pracować w domu, przygotowując całotygodniowe dania w jeden dzień, lub przywozić gotowe jedzenie. Upewnij się, że dobrze rozumieją zasady Twojej diety. Tablica ogłoszeń w lokalnym sklepie ze zdrową żywnością lub strony internetowe mogą być pomocne w znalezieniu prywatnego kucharza". Dużo różnych sklepów ze zdrową żywnością już odwiedziłam, ale takiego ogłoszenia póki co nigdzie nie widziałam :P
I to by było na tyle ulubionych produktów marca. A czy Wy macie jakieś szczególnie ulubione produkty tego miesiąca ??
Porzeczka smakuje bardzo naturalnie - jest kwaśna dokładnie tak jak powinna być. Brakuje w niej oczywiście soku obecnego w świeżych owocach, ale w tych dobrze obsuszonych kulkach zawiera się cała porzeczkowa esencja :)
4. Następnie wyróżnić mogę SEZAMKI
Zawsze mam przy sobie jakieś opakowanie. Moje ulubione to chyba te rossmannowskie - są wg. mnie najmniej słodkie, choć zawartość sezamu w porównaniu do innych składników jest w nich identyczna jak w tych firmy CROC - CRAC (zakupionych w Mark Polu). Skład tych z rossmanna wygląda tak: sezam 50%, syrop maltozowy, cukier trzcinowy i wiórki kokosowe (6%), a tych drugich: sezam (50%), syrop ryżowy, cukier trzcinowy, więc chyba 6% dodatek wiórków kosztem substancji słodzących wpływa na smak :P
A w tym niebieskim opakowaniu kryją się 3 sezamowe batoniki z dodatkami orzechów i miodu firmy ORINO. W składzie, poza sezamem (40%) znaleźć można w nim migdały (8%), orzechy laskowe (8%), syrop glukozowy, cukier, miód 5% i aromaty. Batoniki są bardzo dobre, ale gdyby nie było w nich tego syropu były by jeszcze lepsze, bo trochę mniej słodkie :P
5. HERBATA ROOIBOS Z KWIATEM GRANATU
Pochodzi z Tesco, w którym to można kupić te herbaty w różnych smakach. Według mnie smakuje i pachnie wspaniale, jednak ciężko mi stwierdzić czy ten aromat jest charakterystyczny dla kwiatu granatu, bo nigdy nie miałam z nim do czynienia, ale z dużym prawdopodobieństwem właśnie tak jest... W składzie znajduje się: herbata rooibos (86,5%), owoc czarnego bzu, płatki nagietka, kwiat granatu (1,5%) i aromat. Dodatek aromatu z pewnością nie pozostaje bez wpływu na zapach, ale mimo wszystko herbata pachnie bardzo naturalnie i ciekawie :)
6. Kolejny produkt to SOK JABŁKOWY Z DODATKIEM WIŚNI
Chociaż wolę zjeść jabłko niż pić sok o tym smaku, to często mam go przy sobie na nagłe niedocukrzenie :P Kupiłam go w Tesco, ale już niestety ich tam nie widzę, a zostały mi już ostatnie 2 butelki :/ Sok jest naprawdę smaczny, smakuje naturalnie jabłkami, a i dodatek soku z wiśni (w ilości 10%) jest w nim wyczuwalny. Według opisu na opakowaniu sok jest naturalnie tłoczony ze świeżych owoców i faktycznie tak smakuje, więc pozostaje mi wierzyć, że nie pochodzi z koncentratu, lecz takiego oznaczenia na butelce nie ma... Jest jeszcze wersja z czarną porzeczką, która jest równie dobra, a kosztowały one jeśli dobrze pamiętam niecałe 2zł.
7. Jednak jestem pewna, że świeże owoce są dużo bardziej wartościowe niż kupne soki, dlatego kolejnym ulubionym produktem są GRUSZKI.
Nie będę się nad nimi specjalnie rozwodzić, od zawsze je lubiłam, ale w marcu zjadłam ich wyjątkowo dużo jak na mnie (minimum 1 dziennie). Do tego często robiłam z ich dodatkiem owsiankę budyniową, która świetnie smakuje zarówno na ciepło jak i na zimno następnego dnia. I chociaż te na zdjęciu nie są zbyt reprezentatywne, to smakują wspaniale :)
8. I na koniec książka, którą czytałam w tym miesiącu - "ZDROWIE BEZ RECEPTY CZYLI SKROBIA KTÓRA LECZY" Mc Douglall'a
Książka głównie zawiera argumenty przemawiające za korzyściami płynącymi ze stosowania diety roślinnej opartej na skrobi, która to pomaga zachować zdrowie, a także walczyć ze szkodami wyrządzanymi przez 5 największych trucizn z żywności pochodzenia zwierzęcego, do których autor zalicza: białko, tłuszcz, cholesterol, metioninę oraz substancje powodujące zakwaszenie organizmu.
Z wieloma rzeczami się zgadzam, ale na niektóre tematy mam trochę inne zdanie - np. nie bardzo podoba mi się wrogie podejście autora do tłuszczów roślinnych w postaci olejów, a i orzechy wg. niego powinno się ograniczać, ze względu na wysoką wartość kaloryczną...
Książka została napisana w fajny sposób i dobrze mi się ją czytało :) Jeden fragment mnie tylko trochę rozśmieszył: "Jeżeli możesz sobie na to pozwolić, weź pod uwagę zatrudnienie kogoś, kto przygotowywałby Ci posiłki. Prywatni kucharze mogą pracować w domu, przygotowując całotygodniowe dania w jeden dzień, lub przywozić gotowe jedzenie. Upewnij się, że dobrze rozumieją zasady Twojej diety. Tablica ogłoszeń w lokalnym sklepie ze zdrową żywnością lub strony internetowe mogą być pomocne w znalezieniu prywatnego kucharza". Dużo różnych sklepów ze zdrową żywnością już odwiedziłam, ale takiego ogłoszenia póki co nigdzie nie widziałam :P
I to by było na tyle ulubionych produktów marca. A czy Wy macie jakieś szczególnie ulubione produkty tego miesiąca ??
Dzisiaj zdecydowanie potrzebuję czekolady :-)
OdpowiedzUsuńDla mnie faworytem tego miesiąca są banany :D Jak zresztą zawsze. I sezamki, bo chyba nie ma nic pyszniejszego od nich ♥
OdpowiedzUsuńCzekolady <3 Sezam uwielbiam, ale za samymi sezamkami (bądź chałwą) nie przepadam. U mnie zamiast gruszek prym wiodły jabłka i pomarańcze :)
OdpowiedzUsuńJabłek także zjadłam mnóstwo, a pomarańczy to może z 10 łącznie (a jedną dzisiaj) - trochę mało, ale jakoś w tym roku nie mogę natrafić na takie dobre :/
UsuńGruszki jadam na kilogramy. Obie te czekolady bardzo lubię, co Lindt to Lindt, ale kupiłam też jakąś limitkę w Biedrze 80 albo 85 % (tą z dzisiejszego zdjęcia) i jest przepyszna. Naprawdę wyśmienita :]
OdpowiedzUsuńSezamki bardzo lubię. Polecam te z Lidla ,,Eridanous" niby z tygodnia greckiego, ale są stale w sprzedaży. Są większe niż standardowe i miękkie, takie gumowate jakby a skład nie pozostawia nic do życzenia- 40% miód 60% sezam :]
Te sezamki w Lidlu widziałam i chyba nawet jadłam, ale nie jestem pewna... Skład faktycznie bardzo przyjazdy, więc na pewno kupię przy najbliższej okazji :)
UsuńCzekolady muszę spróbować-kocham gorzkie, i herbatkę :)
OdpowiedzUsuńNajbardziej mi się podoba suszona czarna porzeczka :P Magda
OdpowiedzUsuńTen rooibos bardzo do mnie przemawia :) a gruszki kocham miłością stałą i wierną, nigdy w życiu nie byłabym w stanie z nich zrezygnować ;)
OdpowiedzUsuńKocham gorzkie czekolady, sezamki kojarzą mi się z czasami podstawówki, a gruszki po prostu uwielbiam;)
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu kupić suszona porzeczkę, bo jestem ciekawa jej smaku:)
Suszone porzeczki... muszą być boskie! Jeszcze nigdzie ich nie spotkałyśmy :/ Nasza mama chciała dobrze i kupiła nam suszone wiśnie... skład masakra więc jeszcze ich nie spróbowałyśmy :P
OdpowiedzUsuńCo do książki to wydaje się być bardzo kontrowersyjna :) Nie zgadza się z naszymi poglądami i medycznymi założeniami odnośnie żywienia wielu chorób. Dlatego baardzo chcemy ją przeczytać! xD
Angelika: Jednak dobrze, że na ten temat moja praca dyplomowa jest już skończona, ponieważ gdybym dostała tą książkę wcześniej to pewnie miałabym spory konflikt wewnętrzny :P
Suszone wiśnie bez dodatków bardzo lubie, ale jest je niezwykle ciężko spotkać :/ Książka faktycznie jest kontrowersyjna, a obecnie jest tyle różnych żywieniowych poglądów, ze już nie wiadomo w co wierzyć :p
UsuńMożna wiedzieć na jaki temat Angelika pisze prace :p?
Te wiśnie co mamy to są naszym zdaniem bardziej kandyzowane niż suszone no ale tak jest jak czyta się tylko nazwę a nie skład (Mama nie kuma tych wszystkich dodatków spożywczych :P)
UsuńTytuł: "Wpływ pokarmowych składników odżywczych na wybrane choroby metaboliczne jako czynnik wspomagający rehabilitacje"
Jak dla mnie to bardzo ciekawy temat ;)
UsuńCZekałam na ten wpis :) Tak szczerze to chyba nie mam ulubieńca marca :)
OdpowiedzUsuńMuszę kupić tą czekoladę z Lidla! Jestem nią już długo kuszona, a jej intensywny kolor mnie normalnie zniewala :D Suszona czarna porzeczka <3 Kocham!
OdpowiedzUsuńU mnie gruszka też była w tym miesiącu na pierwszym miejscu- zakochałam się w niej na nowo :D
OdpowiedzUsuńOj ta pyszna czekolada... Kilogramami można ją jeść :D
Herbata musi być fajna i osobisty kucharz, ale taki który dopuszczal by mnie do kuchni :)
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś w planach robienie takiej samej serii postów. Pod koniec bądź początkiem każdego miesiąca. I planowałam od stycznia, a jeszcze ani razu owy post się nie pojawił..
OdpowiedzUsuńKusisz tą czekoladą z Lidla, muszę kiedyś po nią sięgnąć! I suszone porzeczki ostatnio miałam w łapach, a odłożyłam. I mimo, iż kwaśnych owoców nie lubię, tak mogłyby stanowić fajne urozmaicenie do ulepkowych, słodkich owsianek tudzież innych miseczkowych śniadań.
Ja osobiście bardzo lubię czytać podobne notki u innych, więc było by fajnie jak byś się zdecydowała na taką serię :)
UsuńPorzeczka do owsianki pasuje idealnie (choć ja najbardziej lubię ją luzem :P) :)
jak dla mnie z Lindt wygrywa 99%, ale tą 85% też bardzo lubię :) a gruszki ostatnio coraz częściej zajadam - najlepsze, bo Polskie :)
OdpowiedzUsuńJa tej 99% już dawno nie jadłam i muszę w najbliższych dniach kupić i porównać, bo podejrzewam, że dla mnie też jest lepsza ;)
UsuńDwie pierwsze pozycje porwałabym od razu :)
OdpowiedzUsuńDla mnie faworytem jest suszona czarna porzeczka !
OdpowiedzUsuńCiekawe podsumowanie. Czekolady unikam, ale jak już jem to właśnie te z Lidla, może dlatego, że ten sklep mam prawie za rogiem i nawet w kryzysie łatwo tam dotrzeć :) A co do ulubieńców to u mnie 1) woda z cytryną, miodem i imbirem zaraz po przebudzeniu 2) koktajl z jarmużu z przeróżnymi dodatkami na 2 śniadanie. Jakby nie patrzeć to tak wyglądał marzec... :)
OdpowiedzUsuńNa wodę z cytrynem i miodem czasem mnie najdzie, ale imbiru w to nie dodawałam i kiedyś muszę spróbować... A koktajl z jarmużu też piłam kilka razy w tym miesiącu - z dodatkiem banana i pomarańczy ;)
Usuńnie wiem czy jadlam suszone porzeczki.... hmmm. Musze koniecznie sprobowac!
OdpowiedzUsuńMuszę Ci napisać, że bardzo podoba mi się sposób w jaki piszesz i fajnie się to wszystko czyta :)
OdpowiedzUsuńWszystkie produkty o których piszesz ja także bardzo lubię, poza tymi porzeczkami, bo ich nie próbowałam :P A moim ulubieńcem miesiąca są chyba jabłka... Pozdrawiam ;)
Marysia
Dziękuję za miły komentarz ;) Jabłka to chyba mój ulubieniec wszech czasów, bo choć niektóre inne owoce lubię bardziej, to one są dostępne niemal przez cały rok ;)
UsuńObie czekolady znam i bardzo lubię :) Zaintrygowała mnie ta suszona czarna porzeczka - lubię czarną porzeczkę własnie za jej kwaśny smak (podobnie żurawinę), myślę, że by mi zasmakowała :)
OdpowiedzUsuńa jadłaś 90% z wawela? Polecam! <3
OdpowiedzUsuńJa w tym miesiącu zjadłam przeogromną ilość niezdrowego jedzenia.. za dużo było możliwości.. :D
Nie jadłam i słyszałam, że jest kwaśna i przez nią można się zniechęcić do gorzkich czekolad... Ale chyba muszę sama spróbować i to ocenić ;)
UsuńNawet nie wiedziałam, że można dostać taką porzeczkę oddzielnie (no dobra, nie myślałam nigdy o tym ;) ). Póki co jadłam tylko w musli.
OdpowiedzUsuńJa lubię różne pieczywo i staram się je urozmaicać a chleb polecam upiec :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze w końcu się uda, ale najpierw mam w planach bułki ;)
OdpowiedzUsuńBułki również smaczne zwłaszcza te domowe ;) Ja wczoraj upiekłam pszenne rogale bo miałam ochotę :) Ku mojemu zdziwieniu tacie również posmakowały :)
OdpowiedzUsuńRogale też mam w planach, tylko kompletnie nie mam kiedy sie za to wszystko zabrać. Pierwsze będą bułki ;)
UsuńAż tak Cię męczą w pracy? :( Nie masz chwili odpoczynku nawet przed Świętami ?
OdpowiedzUsuńSok mam, w domu taki 5 litrowy :) Na czekoladę chętnie się skuszę :))
OdpowiedzUsuńU mnie w domu też jest taki 5 litrowy i trzeba w końcu się do niego dobrać :P
Usuń1. Tą czekoladę uwielbiam! Mam ją nawet w swoich zapasach, ale zawsze czeka na końcu kolejki, żeby za szybko nie zniknęła ;P W sumie dawno jej nie jadłam...
OdpowiedzUsuń2. Tej kupiłam od razu 2 tabliczki :P I nie żałuję, bo posmakowała mi ;)
3. Ah, zjadłabym sobie taką suszoną, czarną porzeczkę ;) Może zgadamy się (mailowo) w tym roku i przypomnimy sobie o tym dżemie nawzajem, bo też mam ochotę zrobić taki w tym roku. ;)
4. Wieki nie jadłam sezamków! Jednak dzisiaj kupiłam te z Rossmanna, bo była przecena :P Polecam Ci kupić takiego a la sezamka z Lidla, ale tego tylko z miodem i sezamem, pycha!
5. Dobra musi być ta herbata!
6. Ciekawy ten sok. Jeśli go gdzieś znajdę to z chęcią kupię, chociaż soków nie pijam ;)
7. A ja właśnie w marcu jadłam najmniej gruszek :P
8. Hahaha, o tych prywatnych kucharzach nic nie słyszałam ;D
W sumie marzec tak szybko mi zleciał, że nawet nic nie stało się moim ulubieńcem w tym miesiącu... Chociaż zwiększyłam swoje zapotrzebowanie na gorzką czekoladę :P
3. Bardzo dobry pomysł :)
Usuń4. Też kupiłam kilka w promocji :) A te z Lidla na pewno kupię przy najbliższej okazji ;)
Jeśli lubisz gorzką czekoladkę to polecam też z firmy WAWEL, ma chyba około 90% kakao i jest tańsza od Lindta (oszczędna studentka:D).
OdpowiedzUsuńWłaśnie muszę ją w końcu spróbować i sama ocenić, bo słyszałam wiele opinii, że jest niedobra, ale każdy ma inny smak ;)
Usuńsłodki marzec ;)
OdpowiedzUsuńmuszę spróbować tego soku! a od słodkości staram się póki co trzymać jak najdalej :)
OdpowiedzUsuńW obu lubianych przez Ciebie czekoladach producenci przyoszczedzili na surowcach stosujac kakao w proszku - i to w sporych ilosciach. Moja droga, czas na Moriny i Zottery :D
OdpowiedzUsuńChyba masz rację - czas poznać inny wymiar smaku :):)
Usuńfajnei napisane
OdpowiedzUsuń