W życiu realnym rzadko zastanawiam się jaką napocząć czekoladę, bo decyduje o tym zazwyczaj termin ważności, jednak inaczej bywa w snach, w których to często mam niemałe dylematy. Ogólnie rzecz biorąc, nie śnią mi się normalne rzeczy - albo jakieś dziwne przygody rodem z kryminału albo istne cudactwa, często z udziałem zaprzyjaźnionych blogerów. Kilka dni temu przyśniło mi się, że stanęłam przed niemałym dylematem - jaką czekoladę mam zjeść - i w tym celu rozesłałam smsy do blogowych znajomych, licząc na szybkie rozwiązanie życiowych rozterek. Wirtualni przyjaciele nie zawiedli mnie i starali się pomóc - Ola zalecała ciemną czekoladę z ksylitolem i pyłkiem pszczelim, Olga napisała o najnowszym Zotterze z dżemem z jednorożca (?), pani_chrup stwierdziła, że zamiast czekolady powinnam zjeść piernika, a Pandki zasugerowały, że najlepiej zrobić czekoladę samemu z kaszy jaglanej z ich upraw :D Więcej rad nie pamiętam, ale odpisał też pewien anonimek z informacją, że powinnam się odchudzać. Sprawa rozwiązała się sama - ni stąd, ni zowąd w moich rękach pojawiła się Vivani zartbitter mandel i właśnie miałam ją jeść, gdy zadzwonił budzik... Uznałam to za wystarczający znak, aby - już w prawdziwym świecie - z czekoladowej szuflady wydobyć właśnie ją, nie patrząc na datę ważności ;)
Opakowanie wskazywało na wytrawny i mroczny charakter czekolady. Jej skład rozpoczynała masa kakaowa, której towarzyszył surowy nierafinowany cukier trzcinowy, migdały (20%) i masło kakaowe (w polskim tłumaczeniu napisano tylko masło, ale biorąc pod uwagę znaczek vegan oraz tłumaczenia w innych językach wnioskuję, że to właśnie masło z kakao), a wszystko ekologiczne. Polski tłumacz nie zauważył na liście składników obecności pasty z orzechów laskowych, a to przecież niezwykle istotny dodatek.
55% zawartość masy kakaowej sygnalizowała dość słodki smak, zapach tabliczki wręcz przeciwnie - był on zapowiedzią intensywnej kakaowości, wzbogaconej świeżą, orzechową nutą. Czekolada została podzielona na małe kostki i niemal na każdą przypadało po kilka kawałków migdałowych cząstek. Pstrzyły się one na całej powierzchni tabliczki i jawiły jako idealnie chrupkie i świeże. Kostki łamały się wzdłuż wyznaczonych linii, z dającym się usłyszeć, lecz niezbyt intensywnym trzaskiem.
W kontakcie ze śliną czekolada rozpuszczała się dość wolno, ukazując swoją tłuszczową strukturę, a smakiem nawiązywała do domowej polewy na bazie kakao. Smakowała intensywnie kakaowo, jednak jeszcze bardziej czuć było migdały - świeże, chrupiące, bez nawet śladu zjełczenia zdominowały smak słodycza. Spodziewałam się, że czekolada będzie bardziej słodka, ale pod tym względem pozytywnie mnie zaskoczyła, zbliżając się smakiem do ciemnych wyrobów 70%+.
Smak był naturalny i przyjemny, ale nie zachwycający - dobrej jakości, lecz nazbyt dla mnie tłustej czekoladzie zabrakło kremowości i aksamitności. Wiele wniosły chrupiące migdały, wzbogacające smak i strukturę oraz sprawiające, że deserowa tabliczka okazała się świetną opcją na orzechowo - czekoladowego głoda. Jednak przy zapotrzebowaniu na samą tylko czekoladę zdecydowanie polecam 92% wyrób firmy, o którym możecie przeczytać chociażby tutaj - to ciągle jedna z moich ulubionych ciemnych czekolad :)
WARTOŚĆ ODŻYWCZA
Informacja dla alergików: może zawierać mleko łącznie z laktozą i zboża zawierające gluten
Miejsce zakupu: sklep ze zdrową żywnością
Cena: ok. 10zł
Opakowanie wskazywało na wytrawny i mroczny charakter czekolady. Jej skład rozpoczynała masa kakaowa, której towarzyszył surowy nierafinowany cukier trzcinowy, migdały (20%) i masło kakaowe (w polskim tłumaczeniu napisano tylko masło, ale biorąc pod uwagę znaczek vegan oraz tłumaczenia w innych językach wnioskuję, że to właśnie masło z kakao), a wszystko ekologiczne. Polski tłumacz nie zauważył na liście składników obecności pasty z orzechów laskowych, a to przecież niezwykle istotny dodatek.
55% zawartość masy kakaowej sygnalizowała dość słodki smak, zapach tabliczki wręcz przeciwnie - był on zapowiedzią intensywnej kakaowości, wzbogaconej świeżą, orzechową nutą. Czekolada została podzielona na małe kostki i niemal na każdą przypadało po kilka kawałków migdałowych cząstek. Pstrzyły się one na całej powierzchni tabliczki i jawiły jako idealnie chrupkie i świeże. Kostki łamały się wzdłuż wyznaczonych linii, z dającym się usłyszeć, lecz niezbyt intensywnym trzaskiem.
W kontakcie ze śliną czekolada rozpuszczała się dość wolno, ukazując swoją tłuszczową strukturę, a smakiem nawiązywała do domowej polewy na bazie kakao. Smakowała intensywnie kakaowo, jednak jeszcze bardziej czuć było migdały - świeże, chrupiące, bez nawet śladu zjełczenia zdominowały smak słodycza. Spodziewałam się, że czekolada będzie bardziej słodka, ale pod tym względem pozytywnie mnie zaskoczyła, zbliżając się smakiem do ciemnych wyrobów 70%+.
Smak był naturalny i przyjemny, ale nie zachwycający - dobrej jakości, lecz nazbyt dla mnie tłustej czekoladzie zabrakło kremowości i aksamitności. Wiele wniosły chrupiące migdały, wzbogacające smak i strukturę oraz sprawiające, że deserowa tabliczka okazała się świetną opcją na orzechowo - czekoladowego głoda. Jednak przy zapotrzebowaniu na samą tylko czekoladę zdecydowanie polecam 92% wyrób firmy, o którym możecie przeczytać chociażby tutaj - to ciągle jedna z moich ulubionych ciemnych czekolad :)
WARTOŚĆ ODŻYWCZA
Podstawę czekolady stanowi wartościowa masa kakaowa, a prozdrowotnego charakteru dodają także migdały, będące - podobnie jak kakao - źródłem cennego dla zdrowia tłuszczu. Zajmujący drugie miejsce cukier może odstraszyć przeciwników substancji słodzących (trzcinowy charakter wiele zdrowia mu nie doda), ale wszyscy inni, niepopadający w ekstremalny żywieniowy fanatyzm, powinni być zadowoleni - czekolada jest wegańska, nie zawiera emulgatorów (a tym samym lecytyny sojowej) i innych tego typu, niechcianych dodatków.
Informacja dla alergików: może zawierać mleko łącznie z laktozą i zboża zawierające gluten
Miejsce zakupu: sklep ze zdrową żywnością
Cena: ok. 10zł
A dziś się jej przyglądałam w sklepie ze zdrową żywnością. Szkoda, że nie kupiłam. Czekolada za mną chodzi... Właśnie taka z orzechami najlepiej! No i bez niechcianych dodatków, naturalnie. Mmm - pyszności :) Pozdrawiam cieplutko! :)
OdpowiedzUsuńTo ta Ci powinna smakować - wszystkie kryteria spełnia :)
UsuńHaha, sama takiej z ksylitolem i pyłkiem pszczelim nie jadłam, ale pewnie byłaby dobra :D Choć tej Olgi nie pobiłaby na pewno :P
OdpowiedzUsuńWow, ile ma migdałów! Chętnie bym spróbowała, bo Vivani 92% mnie zachwyciła :)
A z pyłkiem mogłaby być dobra :D
UsuńByć może i ta Cię zachwyci :)
Haha uprawa kaszy jaglanej... no chyba tylko tego nam brakuje tzn. na polu taty więc musimy to przemyśleć xD Nasze czekolady też same ustawiają się w kolejce do zjedzenia według własnie daty ważności :P Ta Vivani bardzo nam smakowała! Sama czekolada wpadła w nasze gusta i migdały tylko podkręciły wrażenia. Nie jadłyśmy czekolady Vivani o większej zawartości kakao niż ta więc nie mamy aż takiego porównania do innych gorzkich wyrobów tej firmy :)
OdpowiedzUsuńPodsuńcie pomysł tacie :)
UsuńI koniecznie spróbujcie Vivani 92% ;)
O tak! Czekolady z migdałami są pyszne! Sama ostatnio skusiłam się na 'zdrową' wersję takiej czekolady. Czy miałam wyrzuty? NIE :) Skoro możemy jeść zdrowe słodycze, to dlaczego z nich rezygnować :)
OdpowiedzUsuńJa nawet jedząc niezdrowe czekolady nie mam wyrzutów, a tą traktuję jak zdrowe urozmaicenie diety :)
Usuńależ sen! :D Musiałaś mieć po nim super humor :)
OdpowiedzUsuńczekolada zapowiada się bardzo smacznie, aż nabrałam ochoty ;)
Mnie się przynajmniej jeden taki dziwaczny w nocy śni :)
Usuńczekolada i migdały-dla mnie para idealna:)
OdpowiedzUsuńA ja nadal nie mam ochoty na czekolady :P
OdpowiedzUsuńPewnie dlatego mi się nie śniłaś :D
UsuńCzekolada z migdałami? Nie pogardziłabym :)
OdpowiedzUsuńMimo ze nie wypadła jakiś superhitem swietnie,poszukam i jej i kupie przy najbliższej okazji,podobnie jak te 92 procent :)
OdpowiedzUsuńNa pewno Cię nie rozczaruje :)
UsuńNo nie, Aniu, sny to ty masz na prawdę zakręcone:) A ja przez Was wszystkie też zacznę śnić o czekoladzie! Odkryłam, ze gdy jej nie kupuję to jej nie jem (łał), odkryłam też, że nie mam potrzeby jej kupowania. Odkryłam też że przez Wasze recenzje patrzę chciwym wzrokiem na czekolady wystawione zawsze na widoku w norweskich sklepach ze zdrową żywnością xD Dziś prawie się zatrzymałam i prawie wyciągnęłam rękę do takiej jednej sztuki:) Jak mi się przyśni sen podobny do Twojego to obiecuję że pobiegnę do najbliższego "Life" i kupię od razu 3 tabliczki coby i ja miała co testować:)
OdpowiedzUsuńCzęśc zakręconych a częśc mrocznych w równych proporcjach :)
UsuńPozostaje Ci więc czekać na podobny sen albo nie czekać dłużej i iść po czekoladę :)
Buahahaha błagam o ludzie! Odklejcie ode mnie etykietę Torunia! Błagam... tylko nie pierniki xDD Całe życie przeciwko mnie :D Skoro Ci je poleciłam... ja pierniczę... jest ze mną coraz gorzej ;D PS Ale radość, że zaliczam się do grona zaprzyjaźnionych blogerów- bezcenna i nie oddam ^^
OdpowiedzUsuńKilka razy już mi się śniłaś powiązana z piernikami, a przecież wiem, że toruńskich nie polecasz :D A jakiś czas temu śniło mi się, że zjadłaś jakiś jogurt i zamienilaś się w Pikatchu z avatarka - czy ja jestem normalna ? :D
UsuńPewnie, że się zaliczasz - do ścisłej czołówki :)
Jupi jej! <3 Zdradzę Ci też coś... Ty również ;) Hahaha ja nie wiem co ze mną jest nie tak, że każdy mnie z piernikami sobie kojarzy... może ze mnie faktycznie taki piernik jest!? :D Life is brutal ^^" Mwahahaha już mnie nic nie zdziwi, jak ostatnio wykładowca powiedział mi wraz z grupą, że dla nich jestem jakiś tam niezlekceważony króliczkiem z bajki kinowej ,,Sekretne życie zwierzątek" czy jakoś tak... kurde muszę to obejrzeć :D Oj Ania, Ania :)
Usuńjak jakiś tam* - no i patrz! Zew natury zębacza już się odzywa :D
UsuńMnie się ostatnio kojarzysz z Pikatchu ;)), ale w mojej podświadomości zakotwiczyło się Twoje powiązanie z piernikami - będę z tym walczyć :D W sumie to dziwne, bo dzięki Tobie jem więcej wafli kukurydzianych, a nie pierników ;)
Usuńnie przejmuj się... w sumie to w życiu ze mnie taki pokemon z wyglądu więc nie mam się czemu dziwić xD Nie walcz- ja się już poddałam :D
UsuńPikatchu to niezwykle przyjazny stworek, więc z tym walczyć nie będę, ale spróbuję odciąć od Ciebie pierniki :D
UsuńTa czekolada na pewno by mi posmakowała :)
OdpowiedzUsuńHaha, Twoje sny mnie zawsze rozbrajają :D Są genialne ;) Czekolada wygląda cudnie, ale sama z siebie bym jej nie kupiła.
OdpowiedzUsuńTy też chyba w tym śnie byłaś, ale nie pamiętałam wątku :P
UsuńTo dobrze :D Fajnie się komuś śnić ;) Pozytywnie oczywiście!
Usuńmiałam wersje pomarańczową, mile wspominam
OdpowiedzUsuńA mnie pomarańcza się z czekoladą nie komponuje, więc raczej jej nie spróbuję ;)
UsuńPorywam kosteczkę lub dwie do kawki 😘
OdpowiedzUsuńMi po takim poście to by teraz każda smakowała:D
OdpowiedzUsuńSen taki realny haha :D Ten sms od Pandek zdobył wszystko xD Spróbowałabym tej czekolady ze względu na migdały ;)
OdpowiedzUsuńPandy powinny koniecznie zacząć uprawy kaszy jaglanej - taka z pandzim logiem świetnie by się sprzedawała, a na pewno miałaby stałego nabywcę :D
UsuńHeheXD Genialny sen!
OdpowiedzUsuńW spiżarce właśnie czeka na mnie gorzka czekolada z orzechami. Chyba jutro ją otworzę:D
Myślę że by mi spakowałam, wygląda cudownie.
OdpowiedzUsuńHa świetny sen !
Tylko nie z jednorożca ;(
OdpowiedzUsuńCzekolada wygląda zajebiście, ale skoro jest tylko przyzwoita, to nie ma się co szykować na polowanie. Pozwalam zwierzynie uciec bez żalu.
Myślę, że jednorożcom nic nie grozi, a ja na pewno nie zamierzam przerabiać ich na dżem :P
UsuńJakby jednorożce istniały wcale bym się nie zdziwiła jakby Zotter zrobiłby z nich czekoladę xD
OdpowiedzUsuńCzekoladę mile wspominam, zdecydowanie lepiej niż wersję z laskowymi orzechami.
Przecież one istnieją, tylko pewnie są pod ochroną ;)
UsuńMusi smakować pysznie :)
OdpowiedzUsuń